W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Przesyt vs niedosyt

Przesyt vs niedosyt

W niebywałym natłoku informacji bezpowrotnie ginie potrzeba rzetelnego i misyjnego dziennikarstwa. Misyjnego, bo rozwijającego wiedzę o świecie bliższym i dalszym. To chyba nie tylko moje zdanie. I ubolewam, bowiem to także i moja działka. 

Codziennie, co godzinę, co sekundę, jesteśmy bombardowani potokiem njusów. Człowiek nie jest w stanie ani się temu oprzeć ani tego przerobić. Ten przesyt rodzi jednak niedosyt. 

Skuteczną przeciwwagą dla słabnącego wciąż dziennikarstwa jest współczesny rynek książki, zwłaszcza ten mniej…zależny. Potwierdzają to tłumy ludzi na targach, nawet na tak fatalnie organizowanych jak Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie. 

Tłumy dowodzą głodu czytelnictwa

I co z tego, że ludzie najchętniej sięgają po chwytliwe kryminały i romanse? Każda książka w sposób trwały rozwija wyobraźnię i uczy przyjaźni z tym niedocenionym medium. Jeśli sięgamy po jedną, z biegiem czasu sięgniemy po drugą. Jak spacer, ważne jest oczytanie, wczytanie, po stronach przespacerowanie, i - jak do pięknego kwiatka/akapitu- wracanie.

Po pewnym czasie cieszą oko i umysł te trudniejsze, dające odpowiedzi na pytania o sens tego co robimy, kim jesteśmy, skąd jesteśmy i dlaczego robimy to co robimy. Książka to nie intercity, nie musi się spieszyć, ma szansę, a nawet obowiązek dać obraz szeroki.

Obraz świata w którym żyjemy warto zburzyć lub choćby dopuścić, że coś jestinaczej niż nas uczono, niż większość pojmuje, i co jeszcze gorsze – nazywa prawdą. Takie hece dzieją się w fizyce kwantowej, która w naszych czasach wywraca edukacyjny porządek do góry nogami, albo i lepiej powiedzieć strąca go z piedestału. 

Dam dzisiaj przykład jednej tylko książki, którą niedawno połknąłem. „The First Astronomers” to dzieło astronoma Duane’a Hamachera, pracownika naukowego Monash Indigenous Studies Centre w Melbourne. W jakie rewiry ta książka prowadzi? Generalnie do starożytnego świata obserwacji nieba przez rdzennych Australijczyków. 

W celu zrozumienia świataludzie niezależnie rozwijali swoją naukę, a to znaczy tyle, że nasza zachodnia nie jest jedyną. Ale się wokół niej niezmordowanie kręcimy. 

To jaka ona jest?

Wyekstrahowana. A tamte stare kultury były powiązane z całym systemem, ze wszystkim… U nich nauka miksowała się z kulturą, wierzeniami, uczuciami, legendami, z tym co dookoła. Była od świata i życia nieseparowana.Hmm, a kultura dla Homo sapiens, była i jest i pozostanie tlenem, pokarmem życia… Co ciekawe, w wiedzy rdzennej obserwator zawsze był częścią obserwacji, a nie jak we współczesnej fizyce kwantowej wyłącznie obserwatorem zewnętrznym…

I temu podobne i temu pochodne. Ale to ledwie błysk jednej gwiazdy…

Książka została wydana w tak zwanym drugim obiegu, poza marketingowym rynkiem bestsellerów. Jej przekaz rozchodzi się pocztą pantoflową. Takich jest więcej, teraz całkiem sporo, trzeba tylko umiejętnie szukać i chcieć czytać. I zamknąć TV, bo rozleniwia, wręcz zabija myślenie i odbiera piękno poznania wciąż obcego nam świata. 

Co …nie było do udowodnienia. 

PS. Na ciąg dalszy opowieści, nie tylko o niebie Australii, zapraszam już dzisiaj do bielskiej BWA 12.stycznia 2024 roku.

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart