Musimy działać według kategorii demokracji walczącej, oznacza to że prawdopodobnie nieraz popełnimy błędy lub podejmiemy działania, które według niektórych autorytetów prawnych mogą być nie do końca zgodne z literą prawa. Muszę przyznać, że ta wypowiedź premiera wprawiła mnie w osłupienie. Bo co premier mówi: że będzie łamał prawo, żeby nie łamano prawa - to niezły paradoks. Ale premier się na tym nie zatrzymuje, bo praktycznie w tym samym czasie wycofuje swoją kontrasygnatę pod decyzją prezydenta. To za wiele nawet dla wybitnych konstytucjonalistów, którzy do teraz stali murem za Tuskiem. W tym samym prawie momencie na spotkaniu z prawnikami i sędziami minister Bodnar mówi że neosędziowie będą mogli zostać na swoich stanowiskach jak złożą „czynny żal”. To już nie jest zabawne. Nie tak miało być. A tak na marginesie ciekawi mnie, co w ramach tego czynnego żalu będą mówić sędziowie, mnie np. podoba się propozycja Olbratowskiego, który też chyba dostrzegł paranoję tej propozycji, więc dowcipnie podpowiada że może rząd skorzystać z doświadczeń Kościoła i na wzór 5 warunków dobrej spowiedzi wpisać do ustawy 5 warunków czynnego żalu:
– sprawdzenie rachunku bankowego sędziego,
– żal sędziego za pieniędzmi, które można utracić,
– mocne postanowienie podporządkowania się władzy,
– szczera rozmowa z Premierem,
– zadośćuczynienie Panu Premierowi i jego Partii.
Śmieszne? Bynajmniej. Co gorsze zwolennicy obozu rządzącego są tak bardzo owładnięci nienawiścią do PIS, że w imię tej nienawiści są gotowi przełknąć kolejne posuniecia rządzących, nawet jeśli niczym się nie różnią od tego co robili poprzednicy. Bo co prawda może to i niedemokratyczne, ale robią to nasi, a nasi mogą więcej.
Słyszę też często głos, że to tylko na chwilę tak będzie, bo jak już wszystko naprawimy po PIS to później już będziemy działać zgodnie z prawem i konstytucją. No, mam poważne wątpliwości. Bo skoro premier mógł wycofać kontrasygnatę, to przecież może też i wycofać obietnice. Bo jak już wszystko się po PIS naprawi, to będą inne powody, żeby tzw. „demokracja walcząca” mogła się rozwijać na dobre, pretekst zawsze się znajdzie. W moich obawach umacnia mnie niestety moje wykształcenie historyczne, bo wciąż gdzieś tam w głowie przypominają mi się ci, co tak się rozkręcili w naprawianiu, czy jak w II Rzeczpospolitej sanacji państwa, że totalnie zapomnieli czym jest prawdziwa demokracja i wolności obywatelskie.
Mam też sporą wątpliwość co do sensu naprawiania sądownictwa w sposób zaproponowany przez Bodnara, bo niespecjalnie widzę różnicę, a właściwie nie widzę, bo poprzedni sędziowie mieli być lojalni wobec władzy i teraz też mają być; no to czym to się różni, poza logiem partyjnym?
A skoro już mowa o demokracji, niekoniecznie walczącej, to może warto by politycy różnych kolorów przyswoili sobie to, co powiedziała na Campusie (tak na tym samym Campusie na którym nasze miasto promowało się za 20 tysięcy złotych) była komisarka europejska Vera Jourowa podczas debaty z ministrem Bodnarem o tym jak ona rozumie demokrację: Nie może być tak - mówiła - że jakaś siła polityczna wygrywa wybory i zachowuje się, jakby miała "mandat od samego Pana Boga". Nie wolno ugrupowaniu rządzącemu przejmować i uciszać niepokornych mediów. Nie wolno wpływać w sposób polityczny na wymiar sprawiedliwości czy na pracę administracji publicznej. Nie można wreszcie niszczyć społeczeństwa obywatelskiego i nie można ograniczać im w sposób arbitralny funduszy.
Tymczasem przez chwilę przestaniemy sobie pewnie skakać do gardeł, bo kraj walczy z powodzią, a jak wiadomo „My Polacy w walce potrafimy” i to jest ta dobra wiadomość, której się będę trzymał i bronił jak niepodległości (znaczy demokracji).
P.S.: I chciałem zgłosić czynny żal: „Ja tego nie chciałem napisać, ONI mnie zmusili”.