W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Kynologia polityczna

Kynologia polityczna

Cóż może być bardziej na miejscu niż to, żeby w porze wakacji, czyli staroświeckiej kanikuły, pogadać o psie. Nazwa kanikuła pochodzi przecież od najjaśniejszej gwiazdy w konstelacji Wielkiego Psa – Alfa Canis Maioris, noszącej wywiedzioną z mitologii nazwę Syriusz (co w dawnej grece i łacinie oznaczało „skwarny” lub „gorący”), będącą imieniem psa, którego właściciel (Orion) też został przeniesiony w gwiazdy.

Pies to jak wiadomo najlepszy przyjaciel tego człowieka, który akurat nie jest wielbicielem kotów. Ów czworonóg bywa – oczywiście bez swojej wiedzy i zgody – wykorzystywany w polityce. Znalazł się nawet w znanej pieśni patriotycznej, choć jego obecność jest dziś w niej zamazana. Z powodu pruderii. Chodziło o to, żeby żołnierską piosenkę można było śpiewać podczas oficjalnych uroczystości. W jednej z jej zwrotek występował nie tyle pies jako taki, ale wykonywana przez niego czynność seksualna w ujęciu międzygatunkowym i wulgarnym. Ta historia wydaje mi się znana na tyle, że bałbym się umieścić w programie jakiejś oficjalnej uroczystości tę właśnie pieśń śpiewaną aż do owej feralnej zwrotki. Niestety, odkąd w 2007 stała się oficjalną pieśnią reprezentacyjną Wojska Polskiego, nie za bardzo jest pole manewru…

To oczywiście Marsz Pierwszej Brygady. Tekst pierwotny, liczący dwie zwrotki i refren, powstał w grudniu 1917 w południowym Tyrolu, w okolicach Trydentu, gdzie autor – Andrzej Hałaciński – trafił po tzw. kryzysie przysięgowym. Według wspomnień autora gorycz pieśni była wynikiem ówczesnego nastroju: „zapomniani czy na banicję skazani przez własne społeczeństwo, nie zrozumiani od początku, opuszczeni do końca, z uczuciem pustki, zawodu i szalonej goryczy w piersiach dzierżyliśmy sztandar niepodległości, sztandar walki”.

Dzisiejsza pierwsza zwrotka (z wersem: „Laliśmy krew osamotnieni…”) była pierwotnie zwrotką trzecią i została napisana przez Tadeusza Biernackiego (który zresztą przypisywał sobie autorstwo całości, co wywołało głośne w II RP spory) w grudniu 1918. Według tradycji jest wspomnieniem pierwszej legionowej goryczy. Kiedy 6 sierpnia 1914 Pierwsza Kompania Kadrowa wkroczyła na teren zaboru rosyjskiego, maszerując w stronę Kielc, na widok żołnierzy mieszkańcy zamykali okna i zatrzaskiwali drzwi, a spodziewane powstanie przeciw Rosji – nie wybuchło.

Dzisiejsza druga zwrotka była w wersji oryginalnej pierwsza. To Andrzej Hałaciński przed laty nadał jej ów ton… kynologiczny. „Nie chcemy dziś od was uznania…” – zaczynają i dzisiaj straceńczo wojacy, ale muszą kończyć grzecznie: „Skończyły się dni kołatania // Do waszych dusz, do waszych serc”, podczas gdy w wersji pierwotnej było oczywiście: „Do waszych serc… [tu wulgarny czasownik na literę „j”] was pies!”. I tę wersję słyszałem w głowie, gdy pieśń była uroczyście wykonywana podczas pożegnania ustępującego prezydenta z wojskiem.

Tym razem pasowała wyjątkowo dobrze. Był w tym jakiś rodzaj, czy ja wiem… szczerości, która osobliwie rymowała się z zacytowanym dzień wcześniej przez panią prezydentową fragmentem piosenki Kuby Sienkiewicza „To już jest koniec // Nie ma już nic // Jesteśmy wolni // Możemy iść”. To brawurowe zerwanie z dziesięcioletnim milczeniem Agata Kornhauser-Duda okrasiła perlistym, niemal operetkowym, wyzwalającym śmiechem. Ciekawe, jak by to skomentował poeta Jerzy Kronhold z Cieszyna, który małą Agatkę znał z domu rodzinnego Kornhauserów, a po latach z pasją atakował za milczącą akceptację politycznej drogi męża i jego patronów (w wierszu umieszczonym w ostatnim wydanym przed śmiercią zbiorze poetyckim).

Jeśli chodzi o nowego lokatora pałacu prezydenckiego chyba jeszcze żaden nomen omen „pudelek” nie doniósł o jego kynologicznych preferencjach. Za to mamy ważne sygnały wskazujące na to, że w obfitym torcie polskich tradycji bardziej niż tradycja Piłsudskiego smakuje mu dziedzictwo Dmowskiego, czyli tak zwanej endecji. 

Pierwszy pojawił się na inaugurującej kampanią wyborczą konwencji w Krakowie, gdzie kandydat użył (o ile pamiętam – bez przywołania nazwiska autora) zdania „Jestem Polakiem i mam obowiązki polskie”. To samo zdanie przywołał w dniu zaprzysiężenia, w mowie wygłoszonej przez Zgromadzeniem Narodowym. Tym razem było częścią serii patriotycznych sentencji zaczerpniętych z wypowiedzi różnych „ojców niepodległości” – Witosa, Paderewskiego, Daszyńskiego, Korfantego. I stanowiłoby sygnał patriotyzmu ponad podziałami, gdyby nie drobna a znacząca modyfikacja tradycji. Otóż w owej wyliczance gabinetowy polityk, ideolog Narodowej Demokracji, negocjator granic w Wersalu – Roman Dmowski – został przywołany przed twórcą Legionów i Naczelnikiem Państwa Piłsudskim, który w decydujących momentach przewodził walce o niepodległość. Dotąd raczej stosowano kolejność odwrotną. Tę zmianę akcentów szczególnie mocno odczuwa się w sierpniu, w przeddzień 105. rocznicy bitwy warszawskiej. „Cudem nad Wisłą” zwycięstwo 15 sierpnia zostało nazwane przez… zwolenników Dmowskiego, na złość Piłsudskiemu. Chodziło o to, by podkreślić, że dowodzenie wojskami przez Naczelnika Państwa było wówczas tak nieudolne, że uratować mógł nas tylko cud… Prawo i Sprawiedliwość próbowało dotąd odwoływać się w zależności od potrzeb zarówno do Piłsudskiego, jak i Dmowskiego, choć nieprzypadkowo politycy tej formacji nazywają swojego szefa „naczelnikiem”… Może z tego powodu miał on na uroczystości zaprzysiężenia, jak zauważono, nietęgą minę.

Ta żonglerka cytatami miała być ostentacyjnym mrugnięciem okiem do skupionych wokół Konfederacji współczesnych narodowców, którzy dobrze wiedzą, że w dyskursie Dmowskiego cytowane zdanie było punktem „a”, który prowadzi do punktu „b” streszczającego się w haśle „Polska dla Polaków”. Jego wariantem jest prowadzona przez nich ostatnio akcja budzenia niechęci do obcokrajowców w naszym kraju, która zmusiła papieskiego jałmużnika, kardynała Konrada Krajewskiego, do przypomnienia, że takie myślenie jest skrajnie niekatolickie, bo „wyklucza Jezusa”.

W latach trzydziestych podobne działania sprowokowały wielkiego polskiego, choć „z matki obcej”, poetę do zaczerpnięcia z Marszu Pierwszej Brygady owego psa wykonującego erotyczne czynności. Autor, opublikował w 1934 podpisany inicjałem „jt” wierszyk pod tytulem Do pewnego endeka, co na mnie szczeka. Szło to tak:

Próżnoś repliki się spodziewał,
Nie dam ci prztyczka ani klapsa.
Nie powiem nawet „pies cię j… 
[tu trzy kropki znowu oznaczają, że chodzi o wulgarny czasownik w 3. os. l. poj. czasu przeszłego oznaczający międzygatunkową aktywność erotyczną zwierzęcia] 
Bo to mezalians byłby dla psa.

Jak widać, współpracujący między innymi z pismem „Przyjaciel Psa” poeta troszczy się tutaj, by merdających ogonem do polityki nie mieszać. Pan prezydent dopiero zaczyna, trzymajmy więc kciuki, żeby w swojej misji nie zasłużył na jakieś kynologiczne rymowanki.

Sławomir Mrożek napisał krótką pesymistyczną sztukę pod tytułem Kynolog w rozterce. Rzecz dzieje się w Towarzystwie Przyjaciół Zwierząt Poniektórych. Ta z pozoru niewinna historia o Nieznajomym, który kochał zwierzęta, ale nie mógł się zdecydować które i przyszedł zapytać, czy wybrać ptaszki (za czym optowała Przyjaciółka Ptaków), czy pieski (za czym optował Kynolog, przewodniczący Sekcji Przyjaciół Psów). Kiedy budząca pożądanie obydwu panów kobieta dowiaduje się, że Nieznajomy ma skalpel i łączy miłość do zwierząt (najlepiej w dużych ilościach) z upodobaniem do amatorskiej chirurgii – wybiera właśnie jego. Przypominają się nasze niedawne dywagacje atrakcyjności żulików. Kiedy Przyjaciółka Ptaków dowiaduje się że Kynolog karmi swoich ulubieńców mięsem koni, które ogłusza używając gołych pięści – wybiera jednak jego. Rzecz jest więc o przemocy i podszytej erotyzmem fascynacji, jaką budzi – tym razem testowanej na zwierzętach. Świat jest podszyty przemocą, a przemoc kręci – o tym mówi Mrożek. Dziwne, że niedawno wystawiono tę sztukę w jednym z polskich więzień w ramach resocjalizacji przez teatr.

Muszę kończyć, bo moja psina chyba domyśla się o czym piszę. Nosi, jak Syriusz, astronomiczne imię oznaczające po łacinie Księżyc. W takich sytuacjach jak teraz zaczyna od delikatnego acz natrętnego drapania po łydce, potem dyskretnie popiskuje, aż wreszcie zniecierpliwiona wydaje krótki szczek. Chce na spacer. Pewnie zaciągnie mnie do tej nienaprawionej od ponad roku rury w niebezpiecznej dla ludzi i psów barierce obok sali gimnastycznej Liceum Asnyka. Dała się kiedyś sportretować obok tego dowodu braku troski o dobro wspólne na zdjęciu, które umieściłem w jednym z zeszłorocznych wakacyjnych felietonów. Znowu jest sezon remontów w szkołach i pies chce sprawdzić, czy ktoś postanowił to wreszcie naprawić.

PS. Nie postanowił. Luna patrzy zdziwiona i zastanawia się, czy ma to (się) załatwić w Miejskim Zarządzie Oświaty czy w gabinecie dyrektora szkoły. A może po prostu w kanciapie jakiegoś szkolnego specjalisty-konserwatora?

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart