Mówi się, że ile ludzi – tyle opinii. Ile charakterów – tyle z kolei możliwych reakcji na jakieś zdarzenie. Prawda znana od pokoleń. Nie jest to w żaden sposób odkrywcze, tak samo jak to, że w niektórych sytuacjach zakładamy maski, aby zareagować niezgodnie z naszą osobowością czy przekonaniami.
Często chcemy uchodzić za osoby, którymi nie do końca jesteśmy, ponieważ może nam to przynieść jakąś korzyść. Innym razem nie do końca tego chcemy, ale zmusza nas sytuacja – czy to podczas wykonywania obowiązków służbowych, czy w stosunku do naszych dzieci. Z reguły założenie maski na krótki i z góry określony czas nie stanowi większego problemu. Ale co w sytuacji, kiedy jesteśmy postawieni w ekstremalnej sytuacji? Kiedy całe nasze siły skupiamy na czymś znacznie ważniejszym niż stwarzanie pozorów? Myślę, że każdy z nas może wskazać przynajmniej jedną taką sytuację ze swojej przeszłości. Sama mam ich kilka, ale dzisiaj odniosę się do tego typu okoliczności w kontekście macierzyństwa.
Kolejny felieton Agnieszki Wacięgi pisany z perspektywy młodej matki. Czytaj tutaj.