Różnych nasze dwumiasto miało senatorów, ale tylko jeden z nich był parlamentarzystą w dwóch państwach. I stuprocentowym nazistą. Był to Rudolf Ernst Wiesner.
Urodził się trochę w Bielsku a trochę poza. Po prostu Aleksanderfeld (dziś Aleksandrowice) był w 1890 roku samodzielną wsią, zdominowaną przez Niemców. Ojciec Rudolf, Andreas, był ubogim robotnikiem przemysłowym, a matka Marianna (z d.Gura) zajmowała się domem. Młody Rudolf musiał być naprawdę zdolnym chłopcem, po ukończeniu szkoły ludowej uczęszczał do szkoły realnej w Bielitz, gdzie w 1910 roku zdał maturę.
Podjął studia na politechnice w Grazu, gdzie zgłębiał tajniki inżynierii lądowej. Po wybuchu I wojny światowej Wiesner na ochotnika zgłosił się do c.k. armii i walcząc w artylerii dosłużył się stopnia porucznika (w tym samym czasie niejaki Adolf Hitler został zaledwie kapralem…). Po wojnie wznowił studia i ukończył je z sukcesem w 1920 roku.
Jednak jego rodzinne strony i Graz znalazły się teraz w różnych państwach. Podjął decyzję o powrocie do Bielska, gdzie rok później ożenił się z Freyą (z d.Schoppa), z którą miał dwoje dzieci. Wtedy też rozpoczął działalność polityczną, wraz ze swoim teściem zakładając Niemieckie Stowarzyszenie Narodowosocjalistyczne dla Polski, którego wkrótce został szefem. Stowarzyszenie w 1931 roku zostało przekształcone w Partię Młodoniemiecką w Polsce (Jungdeutsche Partei in Polen), nieodmiennie z fuhrerem Wiesnerem na czele. Zarówno stowarzyszenie jak i partia otwarcie nawiązywały do niemieckiego nazizmu i były po prostu zagraniczną ekspozyturą hitlerowskiej NSDAP. Paradoksalnie, już otwarcie propagując nazizm, Wiesner w latach dwudziestych pracował jako nadinżynier w firmie budowlanej, należącej do potomków Karla Korna, architekta żydowskiego pochodzenia, projektanta m.in. bielskiej synagogi, spalonej przez Niemców w 1939 roku.
Kariera polityczna Wiesnera w II RP rozwijała się harmonijnie: od 1922 roku był wybierany do rady miejskiej Bielska, w 1935 roku został zastępcą burmistrza, a po wejściu w życie Konstytucji Kwietniowej został przez Prezydenta Mościckiego mianowany senatorem RP. Materialnie również powodziło mu się świetnie, czego dowodem może być istniejąca do dziś willa pana senatora na Górnym Przedmieściu (dziś: Sobieskiego 64). Imponująca kariera jak na syna ubogiego robotnika, na dodatek działającego w państwie, które uważał za wroga i uzurpatora!
Jungdeutsche Partei liczyła w Polsce ok. 50 tys. członków, wzorowała się organizacyjnie na NSDAP, ściśle współpracowała z tajnymi służbami III Rzeszy. Jednym z aspektów takiej współpracy była przygotowywana seria prowokacji w sierpniu 1939 roku, które miały uzasadniać agresję niemiecką na Polskę. Jedną z nich miało być wysadzenie willi Wiesnera, jednak polski kontrwywiad dokonał wcześniej serii przeszukań i zatrzymań, m.in. samego Wiesnera, którego oskarżano o kierowanie dywersantami i przechowywanie broni. Wiesnera zwolniono jednak po 10 dniach, podobno po interwencji brytyjskiej ambasady. Wyjechał natychmiast do Wolnego Miasta Gdańsk, gdzie oskarżył Polskę o prześladowania bielskich Niemców.
Na początku września 1939 r., po zajęciu Bielska przez Wehrmacht, wrócił do miasta i rzucił się w wir pracy politycznej. Okres okupacji był jednak dla Wiesnera wielkim rozczarowaniem, tak jak i dla wielu innych miejscowych Niemców; III Rzesza stawiała na kadry z głębi Niemiec, a nie na miejscowy aktyw. Przedwojenny senator został teraz zaledwie posłem do Reichstagu, co w systemie władzy w III Rzeszy miało znaczenie bardziej symboliczne niż polityczne. W Berlinie Wiesner wyrażał zaniepokojenie napływem na „pradawne niemieckie ziemie” osadników z Niemiec Zachodnich. Był członkiem SS w randze Oberfuhrera. Za zasługi w nazistowskiej służbie otrzymał majątek ziemski pod Oświęcimiem (ciekawe, czy widział stamtąd kominy Auschwitz?).
Po wojnie Wiesner uciekł najpierw do austriackiego Grazu, a potem do miasteczka Fritzlar w Hesji, gdzie – podając się za przesiedleńca z Opawy - do 1965 roku wiódł spokojne życie pod nazwiskiem Wendtorf. Wrócił do swojego zawodu i otworzył niewielkie biuro projektowe. Spokój zaburzył mu artykuł w tygodniku „Bild”, w którym ujawniono jego prawdziwą tożsamość i mroczną przeszłość. Obawiając się deportacji do Polski (choć rząd polski nigdy o to nie wystąpił), sędziwy już wówczas Wiesner ukartował wraz z żoną inscenizację: otóż udał zaginionego, a zrozpaczona żona zgłosiła to na policję i pobierała rentę po zaginionym małżonku, dzieląc się nią z małżonkiem na potajemnych spotkaniach. Oszustwo wyszło na jaw, sprawa trafiła do sądu. W ten sposób Wiesner trafił przed oblicze Temidy, ale za oszustwa finansowe a nie za nazistowską przeszłość.
Zmarł w 1974 roku, pochowany został na małym wiejskim cmentarzu w Bawarii.