Pamiętam, na własne uszy słyszałem, jak jeden z ważnych urzędników miejskich z poprzedniej ekipy zachwycał się wycinką drzew w centrum Bielska-Białej, mówiąc, że nareszcie będzie estetycznie. Małe drzewka w betonowych doniczkach, mówił, to jest to. Normalne drzewa niech sobie rosną w lesie i w parku. Takie były trendy. Miało być europejsko. Miało być światowo. Miało być ładnie.
Po tym, jak ulice naszego miasta w tym tygodniu zamieniły się w rwące potoki, i podejrzewając, że to doświadczenie może się powtórzyć, poszukałem w sieci informacji o miejskich drzewach i powodziach. Jest tego sporo. Porobiłem chaotyczne wypisy. Nie podaję źródeł, bo to nie jest artykuł naukowy, tylko felieton, a kto zechce źródła znaleźć, nie będzie z tym miał najmniejszego problemu.
Dowody i doświadczenie wskazują, że drzewa i tereny zielone odgrywają kluczową rolę w ochronie nas przed powodziami, zapewniając opłacalne korzyści. Musimy przywracać drzewa i chronić istniejące w znaczniej większej skali niż dotychczas. - czytam. Podają przykłady wielkich miast. W Seulu m.in. w celach ochrony przed niszczącymi, krótkotrwałymi i gwałtownymi powodziami zlikwidowano autostradę biegnącą przez miasto. Po prostu ją zamknięto i odtworzono naturalny bieg potoku z zielenią na jego brzegach oraz utworzono kolejny park miejski. Nieprzepuszczalne powierzchnie typu betony, asfalty i bruk zmienia się na przepuszczalne, najlepiej na tereny zielone, które lepiej wchłaniają i odprowadzają wodę. W Seattle, w Kopenhadze, w Sao Paolo, w Nowym Jorku tworzy się ogrody deszczowe, które odciążają miejską kanalizację podczas błyskawicznych, gwałtownych opadów. Sadzi się rośliny przy krawężnikach i obok chodników. Od właścicieli nieruchomości, którzy betonują i brukują otoczenia swoich domów, miasta pobierają dodatkowe opłaty za odprowadzanie wód opadowych, które z ich nieprzepuszczalnych posesji spływają na ulice miast. Oferuje się dotacje za zamianę nawierzchni przy domu na przepuszczającą wodę oraz za zazielenianie posesji.
W Wielkiej Brytanii przeprowadzono obliczenia dotyczące roli drzew miejskich w ochronie przeciwpowodziowej. Wyliczono, że duże drzewo wchłania od 228 do 455 litrów wody opadowej rocznie. Korzenie tych drzew działają jak biofiltry. Oczyszczają przepływającą przez nie do gleby wodę. Wnioski z raportu były jasne. Liczba powodzi wzrosła, ponieważ wzrosła ilość asfaltu, betonu, parkingów kosztem wyciętych drzew i zlikwidowanej zieleni. „Wielka Brytania potrzebuje więcej drzew!” - stwierdza raport.
Dlaczego na parkingach przed hipermarketami nie ma żadnych drzew? Skrawka cienia? Wiadomo, żeby było więcej miejsca. Żeby więcej ludzi mogło zaparkować naraz. Ale skutkiem tego jest m.in., że około 30 procent więcej wody spływa ulicami. 30 procent deszczu wchłaniają drzewa, ich pnie, ich gałęzie, liście, ich korzenie.
No ok. Różne badania, różne raporty i różne artykuły podają różne liczby procentowe. Jednym wychodzi, że poprzez zadrzewienie miast można zmniejszyć zasięg powodzi o 15 procent, innym, że o 20. Ale wszyscy są zgodni, że w ogóle ten zasięg się wtedy zmniejsza.
Dostępne w sieci informacje z ostatnich lat o drzewach w Bielsku-Białej są dość niepokojące.
2014 – wycinka drzew w Straconce. Wycinki w Wapienicy przy zaporze. W 2017 r. Jacek Zachara alarmuje, że skala wycinki drzew w Cygańskim Lesie poraża. Listopad 2023. Wiceprezydent miasta informuje, że przy ul. Krakowskiej wycięto 990 drzew, posadzono 302. Przy Cieszyńskiej wycięto 1791, posadzono 204. Przy Żywieckiej tylko wycięto, bez nasadzeń. Bo bezpieczeństwo kierowców jest najważniejsze.
W 2023 z naruszeniem prawa wycięte zostają drzewa na Sarnim Stoku. Dzięki protestom ludzi PKP wycofuje się z planów wycięcia setek drzew rosnących do 15 metrów przy torach.
Pamiętam, jak Jerzy Oszelda i Jacek Bożek przed laty weszli na drzewa przy banku PKO w centrum miasta, żeby nie dopuścić do ich wycięcia. Patrzono na nich trochę, jak na dwóch dziwaków, zwariowanych ekologów. Uratowali je. Uratowali środek miasta przed ładnym i estetycznym zabetonowanym bezdrzewiem. Drzewa rosną do dziś. Wchłaniają wodę, dają cień, dają schronienie ptakom. Wbrew ówczesnym gustom i dążeniom decydentów, wbrew rozsądnym argumentom z dziedziny estetyki i bezpieczeństwa, doczekały odwrócenia trendów. Doczekały czasów, gdy władze miasta mówią o zmianie polityki, a symbolem tej zmiany są klony na Placu Wojska Polskiego.
Niech ta gwałtowna, błyskawiczna powódź, której doświadczyliśmy w tym tygodniu, będzie kolejnym argumentem, żeby żadne drzewo w mieście nie zostało wycięte bezkarnie, beztrosko, po to, żeby było ładnie, pusto i nieprzepuszczalnie.