O rodzicach dopingujących swoje pociechy w czasie meczów piłki nożnej napisano już setki, jeśli nie tysiące artykułów. Raczej nie miały one pozytywnego wydźwięku. Najmłodszych niekiedy określano "dziećmi na pilota". A niektórym grupom dorosłych, stojącym za linią boczną boiska, nadano nazwę "Komitetu Oszalałych Rodziców". Oczywiście, nie każdy kibicujący najmłodszym do KOR-u należy, to warto zaznaczyć, ale problem jest powszechny.
Nie ma dziecięcego turnieju – a trochę ich od kilku lat odwiedzam – na którym nie pojawiłaby się większa bądź mniejsza grupa KOR. Najczęściej można poznać ją po stałych, niekończących się podpowiedziach. Tata i mama wykrzykują do syna bądź córki, która powinna samodzielnie myśleć w trakcie gry, co ma robić. "Podaj", "strzelaj", "wybij", "kiwaj" – wypowiadane seriami, niczym z karabinu maszynowego - nie pomaga, a wręcz zabija piłkarski talent u najmłodszych. Niszczy samodzielność. Bywa i tak, że niektórzy najmłodsi zawodnicy wręcz zerkają z boiska w kierunku rodzica, czekając na kolejną wskazówkę. W najmniejszych akademiach często jest to bagatelizowane, ale w tych wielkich trenerzy zwracają na takie zachowanie uwagę i nie boją się postawić sprawy na ostrzu noża.
W jednym podcastów usłyszałem historię ze szkółki Manchesteru City. Otóż młody, bardzo zdolny zawodnik w trakcie treningów czy meczów nieustannie spoglądał w kierunku siedzącego na trybunie ojca. Szkoleniowcy zauważyli to i zaprosili tatę, a potem syna na rozmowę. Okazało się, że po każdym dobrym lub słabszym zagraniu dziecko patrzyło, jak reagował tata. Bo wyszło na jaw, że mężczyzna ciągle je oceniał. W drodze na trening mówił, co ma robić. Wracając omawiał, jak powinien zachować się w takiej, a nie innej sytuacji. I ostatecznie mężczyzna dostał ultimatum: "albo przestanie przychodzić na treningi syna, albo może przejść do innej akademii". W ten sposób szkoleniowcy chcieli zadbać o samodzielność utalentowanego chłopca. Co zrobił ojciec? Przemyślał sprawę i przez jakiś czas nie śledził, jak ćwiczy syn.
Ale członkowie KOR mają niekiedy jeszcze gorsze oblicze. Są i tacy, którzy krzyczą w kierunku każdego gracza "swojej" drużyny i za nic mają, że obok stoją jego rodzice, albo uwagę zwraca trener. Są i tacy, którzy nie żałują uszczypliwości przeciwnikom, często 6- lub 7-letnim dzieciom. Brak reakcji trenerów w takim wypadku może skończyć się tym, że mały pasjonat futbolu, czy sportu w ogóle, zwyczajnie się do niego zrazi. Dlatego warto uświadamiać rodziców.
Kanadyjski Związek Hokejowy wyprodukował jakiś czas temu film, w którym "odwraca role" i to dzieci podpowiadają rodzicom, tyle że w trakcie gry w golfa. Wywierają presję, oceniają. Wymowne są to obrazki. Ale i w Polsce doczekaliśmy podobnej akcji. Siedem lat temu Piast Gliwice opublikował na swoim kanale YouTube film "Nie patrz jak gram". Warto go zobaczyć:
Przykre jest to, że minęło siedem lat, a problem wciąż nie zniknął. Wystarczy wybrać się na jakikolwiek dziecięcy turniej. Potem dobrze się przysłuchać… KOR – w większej bądź mniejszej liczbie – na pewno się znajdzie.