Po tytule tego artykułu można by śmiało wywnioskować, że zacząłem wierzyć w horoskopy, układ gwiazd czy inne magiczne rytuały, ale nic bardziej mylnego. Trudność rozpoczynającego się dziś miesiąca nie polega na fatalizmie zbiegów okoliczności, ale na tym co nas czeka już niedługo w Polsce.
Kiedyś byłem świadkiem takiego wydarzenia. Jako ksiądz wchodzę do pewnego domu, rozpoczynam rozmowę, a wiedząc, że ów dom jest wielorodzinny, pytam starszych państwa o to czy „młodzi” ich odwiedzają i jak się układa wspólne mieszkanie. Ku mojemu zdziwieniu, w odpowiedzi starszy pan z kamienną twarzą informuje mnie: My z nimi nie chcemy mieć nic wspólnego.
Odpuściłem, nie dopytywałem. Jednakże, kiedy poszedłem piętro wyżej, postanowiłem zapytać, co takiego się stało w tym domu, że rodzice z dziećmi nie utrzymują kontaktów. - Proszę księdza, nasz dom leży na pograniczu dwóch parafii. Całe życie babcia i dziadek chodzili do kościoła X, teraz kiedy wybudowali kościół bliżej nas i utworzyli parafię Y, my wszyscy tam chodzimy, bo mamy po prostu bliżej. Niestety oni tego nie rozumieją i śmiertelnie się na nas obrazili.
Historia może wydawać się dobrej klasy satyrą, ale popatrzmy przez moment na siebie, swoje domy, rodziny i kręgi znajomych. Któż nie ma w swoim otoczeniu takiego przykładu, w którym wybory i szeroko pojęta polityka podzieliła ludzi będących niegdyś bardzo blisko?
Uważajmy na ten czas! Niech różnice między nami, jakiekolwiek by one nie były, nie zdołają zniszczyć relacji międzyludzkich. Szukajmy tego co nas łączy, a nie tego co dzieli. Tak abyśmy później nie żałowali mówiąc: rzeczywiście mogłem ugryźć się w język.