Jadę sobie kiedyś pasem prawym, dodam, że powoli i zgodnie z przepisami, a tu z lewego pasa, na podwójnej ciągłej, wbija się z lewej na prawą część jezdni kierowca białym busem. Ja po hamulcach, uff, udało się. Ale nie o szczęściu czy refleksie Zarębskiej będzie tekst. Bardziej o naszych ludzkich reakcjach, które czasem dziwią, zaskakują, albo no właśnie – rozkładają na łopatki. Pan z busa, nazwijmy go Stefanem, po wykonaniu niedozwolonego, niebezpiecznego manewru, zareagował w sposób następujący: zaczął trąbić z całych sił, wymachiwać rękami i w sposób znany szczególnie nam kobietom, kręcić głową. To kręcenie głową jest odruchem dość specyficznym i oznacza w nieformalnej mowie ciała, z dodatkiem gestykulacji rękami, pożałowanie, dezaprobatę, a zazwyczaj przekaz: ale głupia baba za kółkiem.
Hmm, no ale to Stefan zachował się jak głupi chłop. I tu wchodzi trochę psychologii. Psycholog w Ratuszu już jest, absolutnie nie chcę sobie takiej funkcji przypisywać, ale… obserwując takie reakcje pozwolę sobie zauważyć dwa mechanizmy: wypierania i obwiniania się. Wypiera ten, co zmalował coś na dobre i nie chce się przed sobą przyznać, a obwinia się ten, co to się ciągle zastanawia, czy jak ktoś robi i myśli inaczej niż reszta, to świadczy o jego głupocie.
Te mechanizmy nie działają tylko na drogach, one są wszędzie. I tak sobie siedzę, i tak dumam o sobie i swojej doli i niedoli. Jak ja mogłam się tak zachować, ojoj. Jak mogłam chcieć na sesji Rady Miejskiej zabrać głos, na prośbę mieszkańca, który miał czelność chcieć wiedzieć więcej na temat zanieczyszczenia wody w mieście. Jak mogłam zgłosić się do wypowiedzi i pomimo tego, że ten paskudny mieszkaniec (wolą Klubu Pana Prezydenta) nie został dopuszczony do wypowiedzi chcieć w jego imieniu zapytać o to, co dzieje się w mieście. Szok. Niesubordynacja Zarębskiej, bezczelność, dramat. Leżę już drugi miesiąc w kąciku i płaczę nad sobą. Głupia baba, reprezentować mieszkańców chce w radzie, o wodę się pytać chce, populistka, wariatka. Oj, Zarębska ty się zmień. Nie można dopuszczać do takiej sytuacji. W sali sesyjnej nie ma klaksonów (a szkoda – może można byłoby czasem wprowadzić jakiś ciekawy elemencik głosowań – szczególnie tych, które idą jak po maśle, bo ustalane, narzucane, planowane, polityczne), ale są rożne przyciski. Względem mnie zastosowano przycisk wyłączający mi mikrofon. Głupia babo, pytać się chcesz, na sesji, na prośbę mieszkańca? No to już przesada…
Tak szanowni, drodzy Państwo, takie praktyki mamy w Ratuszu. Praktyki, które na szczeblu centralnym realizuje PiS, a krytykuje Platforma. Bielska Platforma stosuje dokładnie takie same zasady, ale lokalnie! Głos radnym się ogranicza albo uniemożliwia, regulaminy zmienia się tak, żeby rządziła tylko jedna słuszna racja, komisje do badania kryzysów powołuje się w takim składzie, żeby efekt wnikliwych prac wyszedł na dobre ekipie, albo raczej ekipce.
Nie będę kiwać głową, będę tylko o tym otwarcie mówić. O czym? Ano o tym, że w naszym mieście kiwa się wyborców, kiwa się demokrację i kiwa się zasady samorządności, które budujemy od 30 lat. Nie dajmy się wykiwać!