Jest siódma rano. Wpadam na szybko do sklepu na drobne zakupy. Przede mną 5 osób w kolejce. Każda z nich kupuje alkohol, od „małpek począwszy” a kończąc na czteropaku „Żywca”. Jest siódma rano. Setki mieszkańców naszego miasta zaczyna dzień od alkoholu, a jeszcze więcej kończy na alkoholu.
W podziale na płeć - mężczyźni w naszym kraju spożywają 18,4 litra czystego alkoholu na mieszkańca rocznie, w przypadku kobiet jest to 5,6 litra. Co ciekawe, kobiety o 62 proc. częściej upijają się, jeśli mają wyższe wykształcenie. Statystyczny Polak wypija około 10 l wódki. rocznie.
Przed nami w tej niechlubnej statystyce tylko Rosjanie, Litwini, Białorusini i Ukraińcy.
Niestety te statystyki na nikim nie robią wrażenia. Na alkoholu zarabia się krocie, a największym beneficjentem jest państwo. Silne i mocne korporacje dbają jak dotąd skutecznie, żeby spożycie wzrastało a naród był szczęśliwy.
Tylko, że naród nie jest szczęśliwy a zachlany.
Nie wiem czy jest w naszym pięknym kraju ktoś, kto nie ma w rodzinie lub wśród znajomych, przyjaciół – kogoś dotkniętego nałogiem alkoholizmu. Alkohol jest przyczyną rodzinnych dramatów, osobistych tragedii, upadku na samo dno tysięcy ludzi w Polsce. Po naszych ulicach wciąż jeździ tysiące pijanych kierowców, nie tylko potencjalnych zabójców ale i rzeczywistych. W jednym mgnieniu niszczą lub odbierają życie sobie i swoim ofiarom.
Pijemy przy każdej okazji. Na urodziny, chrzciny, komunię i pogrzeb. Teraz też pewnie jedni piją z okazji wygranych wyborów a inni przegranych. Nie ważne z jakiej okazji, ważne żeby się napić.
My Polacy chlejemy na potęgę.
Kiedyś jeden Rosjanin, który co roku na początku stycznia przyjeżdżał do Zakopanego na moje pytanie: Dlaczego on ciągle przyjeżdża do nas , jeśli stać go na każdy kraj świata. Odpowiedział mi z rozbrajającą szczerością: My kochamy Polaków, piją tak jak my.
Jednym słowem nihil novi.
Potem tworzymy specjalne fundusze, organizujemy opiekę dla osób dotkniętych plagą alkoholizmu, opiekujemy się dysfunkcyjnymi rodzinami i tak na okrągło. To od lat taka ściema dla uspokojenia sumień, że coś robimy.
Zakopane miało odwagę.
Rok temu w Zakopanem Rada miasta wprowadziła zakaz sprzedaży alkoholu od 23.00 do 6.00 rano. W sieci zawrzało. Na zakopiańczykach nie zostawiono suchej nitki. Hasła typu ciemnogród, tępe katole, wieśniaki ograniczające wolność Polaków - były na porządku dziennym. Naród przyjeżdżający tłumnie na Podhale czuł się zawiedziony i oszukany. Na stacjach benzynowych co rusz jakiś krewki rodak wykrzykiwał, że więcej już do tego miasta nie wróci.
Dlaczego w tym przypadku nie korzystamy z pomysłów Skandynawów?
Aż dziw bierze, że nasze światłe społeczeństwo tak ochoczo powołuje się na różne kapitalne zresztą zwyczaje i rozwiązania w Skandynawii, a gdy chodzi o alkohol to niespecjalnie chce skorzystać.
Już widzę jaki krzyk by się podniósł, gdyby nagle podniesiono wiek sprzedaży alkoholu młodzieży do 21 roku życia. A przecież inni tak mają i dają radę. Tylko czy kogoś to obchodzi?
W Bielsku-Białej szału nie ma.
Mamy w mieści o wiele za dużo punktów sprzedaży alkoholu. Sprzedaż na stacjach benzynowych to jakaś fanaberia, nikomu do życia niepotrzebna. Ograniczenie sprzedaży nocnej tylko do Górnego Przedmieścia, to zdecydowanie za mało. Dlaczego nie wprowadzić dla całego miasta zakazu sprzedaży alkoholu od 23.00 do 6.00 rano?
Jakież to ważne przesłanki przemawiają za tym, by sprzedawać wódę w nocy. Opowieści o wolności wyboru, wolności gospodarczej, szarej strefie, która odżyje - to przepraszam za określenie duby smalone.
Bielsko-Biała mogłoby z powodzeniem dołączyć do tych póki co tylko 10% miast w Polsce , w których już od 23.00 do 6.00 rano alkoholu kupić nie można.
Czy radnych naszego miasta stać na taki ruch ?
Czy w sprawie ograniczenia chlania nasze miasto dołączy do awangardy?
A póki co, życzę wszystkim „Na zdrowie”!