Gdy opuszczasz swój kraj, jesteś emigrantem, gdy przekraczasz granicę kraju docelowego, stajesz się imigrantem. Dla obu krajów jesteś migrantem. Emigracja może być dobrowolna lub wymuszona, z przyczyn gospodarczych, politycznych, religijnych, rodzinnych czy innych osobistych.
Zjawisko towarzyszy ludzkości od kiedy Pan Bozia (PB) wypędził (z przyczyn religijnych?) pierwszych rodziców. Jedyne co wiemy o tym przypadku, to to, że wygnał Ich na wschód. Za karę, bo gdyby wybrał kierunek zachodni, nie było by to karą. Jak wiemy z dziejów, kierunki emigracji pokrywały się z pełną różą wiatrów. Ludy parły na wschód, aż na brzegi oceanu. Z północy na południe, aż po Nil. Ze wschodu na zachód, aż po Gibraltar, a po ustąpieniu lodowca, gdy powstał Bałtyk, otworem dla ludów z Azji stanęła cała Europa. W tym samym czasie gdy cieśnina Beringa jeszcze nie była cieśniną Tunguzi, Jakuci, Czukczowie i inni Sybiracy zajęli Alaskę, by po kilku wiekach, jako Indianie, zaludnić obie Ameryki.
Część ludów Azji, po dwóch tysiącach lat nazwanych Indoeuropejczykami ruszyła w kierunku zachodnim. Nie było to takie szybkie. Sporo czasu zajęło im pomieszkiwanie na linii rzeki, o nazwie Wisła, którą odczytywali; „wi-sla”, czyli: „jak – sla” ( jak Słowianie), bo Słowianom też pachniały miododajne puszcze, aż po Hamburg i Lubekę. Uciekano więc na zachód tak szybko, że niektórych grodów nawet nie zdążyli za sobą spalić (Biskupin). Słowianie rozgościli się od Bałtyku, po Saloniki i od Wołgi po Łabę.
Ledwie gdy Europa jakoś tam zdążyła się pogodzić z nową geografia polityczną, znowu ze wschodu, a jakże, ruszyły na nią hordy Attyli, Bułgarów i w X w. azjatyckich Madziarów. Pomijając najazd tatarski w XIII w., który najdotkliwiej odczuła Ruś, ruch migracyjny w samej Europie nie ustawał. Tym razem przybrał on formę kolonizacji. Piastowscy książęta zapraszali do siebie, a to pobożnych zakonników Braci Szpitalnych na północne rubieże Mazowsza, a to w celu zagospodarowania ziem zniszczonych tatarskim najazdem, odbudowania miast (Kraków) i zaludnienia kresów swych księstw (Śląsk i Bielsko).
To jednak nie koniec ruchów migracyjnych. W połowie XV w. na południu Europy osiedlili się (po zdobyciu Konstantynopola) Turcy, którzy samą swoją obecnością uruchomili migrację bałkańsko-wołoską. Całym łukiem Karpat ruszyły z południa tłumy ludności chrześcijańskiej uchodzącej przed islamskim najeźdźcą, wraz ze swoim dobytkiem, stadami bydła, owiec i kóz, zasiedlając po drodze karpackie doliny, aż po Lysą Horę na granicy Śląska i Moraw. Sprowadzili w nasze Tatry i Beskidy gospodarkę pasterską, budownictwo, egzotyczną kulturę. Zostali przez słowiańską ludność zaakceptowani, przyjęto ich do swego kręgu kulturowego i nazwano przybyszów Góralami.
Tego już nasi zachodni sąsiedzi przeboleć nie mogli i zaczęli dowodzić germańskiego pochodzenia Górali (goralenvolk), bo wg nich Giewont, to po germańsku „ściana” (Want), ale na szczęście niczego nie zdążyli dowieść.
Na początku lat 90. Aleksander Kwaśniewski, na jednej z narad, zdawał relację ze spotkania z europejskimi socjaldemokratami, skupiając się na najważniejszych zagrożeniach dla Europy. W skrócie: jeżeli zróżnicowanie gospodarcze i cywilizacyjne pomiędzy rozwiniętą Północą i zacofanym Południem nie zostanie zniwelowane, grozi nam niekontrolowany najazd biednego Południa na bogatą Północ, a tej migracji nic nie powstrzyma. Dlatego są potrzebne i pilne programy pomocy biednemu Południu.
Coś w tym programie nie zagrało. Można dopowiadać sobie własne oceny i diagnozy od spadku po białej kolonizacji, niewystarczającej pomocy, nietrafionych projektów, korupcji, chciwości po amerykańskie kolorowe rewolucje, które zrujnowały stabilizację od krajów Maghrebu i Lewantu po Irak i Afganistan. Obecna migracja przypominająca inwazję, staje się faktem, a jej pomnikami jest Lampedusa i Puszcza Białowieska. Niektórzy już ośmielają się ryzykować nieodległą diagnozę zmiany naszej karnacji na ciut ciemniejszą.