190 ofiar. Tylu ludzi zginęło zastrzelonych lub utonęło, próbując uciekać do Berlina Zachodniego. Czesław Kukuczka to jedna z dwóch polskich ofiar Muru Berlińskiego.
Kilka dni temu sąd w Berlinie skazał Manfreda Naumanna na 10 lat więzienia za zastrzelenie z zimną krwią Polaka, który usiłował przekroczyć granicę komunistycznej NRD z Berlinem Zachodnim. Tym Polakiem był Czesław Kukuczka z Bielska-Białej.
Kukuczka przyjechał do Bielska-Białej już jako dorosły i doświadczony człowiek. Można powiedzieć – ciężko doświadczony, bo miał za sobą i wojenne dzieciństwo (urodził się w 1935 roku w Kamienicy koło Limanowej), i nieudany epizod jako nastoletni budowniczy Nowej Huty, a przede wszystkim – roczny pobyt w więzieniu za przywłaszczenie mienia społecznego w restauracji, w której pracował. Z więzienia wyszedł, ale ciągnął się za nim dług, który musiał spłacać przez resztę życia. Życia, które okazało się niezbyt długie.
Kukuczka jakoś się pozbierał po kryminalnej przygodzie, w czym zapewne pomogły mu dwie rzeczy: ożenił się i miał trójkę dzieci oraz podjął pracę w straży pożarnej. I już jako zawodowy strażak trafił właśnie do Bielska-Białej.
Stąd też udał się w swoją ostatnią podróż. W lutym 1974 roku Czesław Kukuczka wyszedł z domu do pracy, ale się w niej nie pojawił. Przez kolejny miesiąc nie dawał żadnego znaku życia, nie kontaktował się z rodziną. Gdzie był, dlaczego się ukrywał i czy od początku miał sprecyzowany plan ucieczki – tego się już pewnie nie dowiemy. Wiemy za to, że 29 marca 1974 roku pojawił się w Berlinie Wschodnim, w polskiej ambasadzie. Zagroził urzędnikom wysadzeniem bomby, którą miał rzekomo schowaną w teczce. Jego wspólnicy mieli wysadzić podobne bomby w innych miejscach miasta. Jego jedynym żądaniem było wydanie dokumentów pozwalających mu przekroczyć granicę z Berlinem Zachodnim, będącym pod kontrolą zachodnich aliantów. Mówił, że docelowo chce wyjechać do USA, gdzie mieszkały jego ciotki. I właściwie tylko to było prawdą (siostry jego matki mieszkały na Florydzie), bo resztę zmyślił: bomba okazała się częścią hydrantu, a wspólników żadnych nie było.
Polska SB i niemiecka STASI podjęły grę i udając, że spełniają żądania Kukuczki, przewiozły go na punkt graniczny na dworcu Friedrichstrasse. Tam jednak, tuż przed wymarzoną linią graniczną, agent STASI zastrzelił Kukuczkę, strzelając mu z bliskiej odległości w plecy. Manfred Naumann, bo to on strzelał, został potem uhonorowany wysokim odznaczeniem za sukces w walce z terroryzmem. Spokojnie dożył osiemdziesiątki i dopiero w tym roku zasiadł na ławie oskarżonych. Podczas procesu nie wyraził skruchy.
Ciało Kukuczki skremowano i w urnie zwrócono rodzinie. Pogrzeb odbył się w Kamienicy koło Limanowej z udziałem wyłącznie rodziny, a mieszkańcy wsi i bliscy Kukuczki zostali zobowiązani do milczenia w sprawie okoliczności śmierci.
W miejscu upamiętnienia ofiar komunistycznego terroru, w pozostałości Muru Berlińskiego wkomponowane są tablice z nazwiskami i zdjęciami ofiar. Z jednej z nich patrzy na zwiedzających młodszy ogniomistrz z Bielska-Białej, Czesław Kukuczka.