Przez ostatnie dni głośniejsze od rosyjskich dronów było tylko oburzenie, jakie przetaczało się w mediach w sprawie tzw. szon-patroli. Dla niewtajemniczonych (choć pewnie takich nie ma…): szon-patrol to grupka nastoletnich chłopaków, którzy przyodziani w żółte kamizelki „patrolują” galerie handlowe w poszukiwaniu niestosownie ubranych lub zachowujących się nastoletnich dziewcząt. Ich fotografie mają potem trafiać na specjalne profile, generujące hejt wobec nastolatek. Takie zachowanie jest absolutnie godne potępienia, więc media, również social-media, aż zachłysnęły się oburzeniem. Potępiamy! Niedopuszczalne! Karać młodych fanatyków! Jak zwykle uaktywniły się też antykatolickie trolle: „Bojówki katofaszystów, średniowiecze i stosy” – krzyknęli zgodnym chórem.
Zauważyłem jednak, że większość tekstów o „szon-patrolach”, w bardzo różnych mediach, była ilustrowana tym samym, agencyjnym, pozowanym zdjęciem. WTF? Z dawnych czasów młodości pozostało mi w głowie powiedzenie „nie ufaj nikomu po trzydziestce”, więc postanowiłem zapytać u źródeł. Tak się złożyło, że mam w rodzinie i wśród znajomych nastolatków. Czego się od nich dowiedziałem?
Nie widzieli żadnych szon-patroli. Nie znają nikogo, kto widział. Uważają, że to ściema. Że to dorośli wymyślili, żeby mieć o czym pisać. Że to jak z potworem z Loch Ness: wszyscy o nim mówią, ale nikt nie widział.
I druga część, ważniejsza: to nie znaczy, że hejtu w internecie nie ma. Jest i jest dla młodych potężnym problemem. Szon-patroli nie widzieli, ale każdy potrafił wskazać wśród znajomych kogoś, kto był ofiarą hejtu. Niektórzy nie wytrzymują i pękają. To się dzieje cały czas i nie dotyczy tylko dziewcząt. Podobno istnieją tzw. incel-raporty, na których dziewczyny obśmiewają chłopaków, pisząc o tych, którym odmówiły „chodzenia” i robią rankingi, która upokorzyła więcej chłopaków.
Jak mi jeden młodziak powiedział: wy to widzicie dopiero jak ktoś wam pokaże żółtą kamizelkę, a w szkołach to jest codzienność. Dorośli w ogóle nie wiedzą, w jakim świecie żyją ich dzieci, bo to świat wirtualny i zamknięty. Nie facebooki i instagramy, w których urzędują rodzice, ale tik-toki i discordy.
My dyskutujemy o żółtych kamizelkach, bo tyle – czyli niewiele - jesteśmy w stanie zrozumieć. Tymczasem znajoma policjantka z „obyczajówki” mówi, że codziennością w galeriach są "galerianki". Ale one w żółtych kamizelkach nie chodzą, więc dorosłych w oczy nie kłują...