Przy okazji meczów reprezentacji niemal we wszystkich mediach sportowych toczą się dyskusje o aktualną dyspozycję kadrowiczów. O ruchy personalne. O ustawienie. O atmosferę. W jednym z programów usłyszałem przy tej okazji, że „reprezentacja od jakiegoś czasu kręci się w kółko”. Przypadło mi to stwierdzenie do gustu. Zgadzam się z nim. Od ośmiu lat lawirujemy między eliminacjami mistrzostw, samymi mistrzostwami (kończonymi zazwyczaj w fazie grupowej) i Ligą Narodów, w której nie potrafimy pokonać rywala pokroju Holandii, Portugalii czy Włoch (piszę to przed meczem z Chorwacją). Staliśmy się typowym, europejskim średniakiem.
Szkoda. Problem jest jednak głębszy. Jeden felieton czy wywiad – nawet najdłuższy - nie wystarczy, by dogłębnie go przeanalizować. Najważniejsze by w tym całym reprezentowaniu wspinać się na wyżyny swoich możliwości. Tak jak dwie reprezentacje w pewnym meczu sprzed ponad 77 lat…
Po zakończeniu II wojny światowej, ale przed 1 stycznia 1951 roku, kiedy to Bielsko i Biała stały się jednym miastem, pomiędzy reprezentacjami obu toczono piłkarskie boje. Dla kibiców i zawodników z obu miejscowości miały one spore znaczenie.
W dawnej prasie sportowej znalazłem niedawno relację z takiego meczu. Była niedziela, 15 czerwca 1947 roku, gdy prawie 300 kibiców otoczyło boisko w Bielsku (najpewniej „Na Górce”), by śledzić starcie swoich wybrańców. W skład reprezentacji Białej wchodzili gracze występujący na co dzień w RKS-ie Białej Lipnik, KS Leszczyński i BKS Biała. Zespół z Bielska złożono z piłkarzy BBTS, ZZK oraz pracowników Lenka. Mecz ten odbył się w ramach imprez Święta Sportu WF i PW. A nagrodą był Puchar Przechodni Powiatowego Urzędu WF i PW.
Prowadzenie dla Białej zdobył niejaki Baśnik. W relacji podkreślono, że generalnie mecz układał się pod dyktando piłkarzy z Białej. Efektem tego był drugi gol, autorstwa Woźniaka. Bielsko zdołało odpowiedzieć tylko raz, strzałem z rzutu wolnego.
Podobne spotkania rozgrywano regularnie. Później, po 1951 roku, możliwości selekcji do reprezentacji miasta lub podokręgu były większe. Jedna kadra Bielska-Białej wyjeżdżała choćby na mecze z odpowiednikami z Rybnika, Katowic czy Sosnowca. I każdy mecz tej reprezentacji wzbudzał podobne odczucia wśród lokalnych kibiców, jak dziś gra biało-czerwonej kadry.