Ponad stuletni kasztanowiec koło „Banialuki”, który był świadkiem trudnej historii tego miejsca, m.in. spalenia przez Niemców synagogi we wrześniu 1939 roku, miał być wycięty ze względów bezpieczeństwa. Był suchy, ułamał się niedawno kolejny konar i zapadła decyzja o wycięciu drzewa. Na pożegnanie Galeria BWA, na terenie której rośnie drzewo, zorganizowała nocne czuwanie. Tuż przed „godziną zero” nadeszła informacja, że po interwencji ekologa i społecznika Jacka Zachary, prezydent Klimaszewski podjął decyzję o zaniechaniu wycinki. Wycięto jedynie konary zagrażające przechodniom, pozostał pień jako tzw. „świadek”.
Ładna historia, prawda? Drzewo darzone szacunkiem, sentymentalne pożegnanie, interwencja społecznika i mądra decyzja władzy. Nic tylko opowiadać, jak to w Bielsku-Białej jest „eko” i „obywatelsko”.
No nie.
Mam kilka pytań w związku z drzewem.
Jaki specjalista-dendrolog orzekł, że drzewa nie da się już uratować i trzeba go wyciąć? I jaki (może ten sam?) doradził Prezydentowi Miasta, że jednak można jedynie przyciąć to, co stwarza niebezpieczeństwo a resztę zostawić?
Gdzie byli i co zrobili urzędnicy, których obowiązkiem jest dbałość o przyrodnicze i kulturowe aspekty życia miasta? Dlaczego w sprawie musiał interweniować społecznik?
W ilu przypadkach drzewa poszły „pod topór” bo nie upomniał się o nie u Prezydenta żaden społecznik?
Ile tysięcy drzew ścięto, bo projektant nie uznał za stosowne przesunąć kreski na rysunku o parę milimetrów, zmienić lekko przebieg drogi, zaplanować niekolizyjne rozwiązanie?
Ile starych drzew zniknie z okolic teatru, bo nikomu nie chce się wyjść poza wygodne schematy przy projektowaniu przebudowy tunelu kolejowego w centrum miasta?
W ilu przypadkach wycięto drzewa, bo ktoś skarżył się na spadające liście? W ilu ogrodach stare drzewa zostały zastąpione przez równiutko przycięte tuje?
Wreszcie: ile drzew wycięto, by za europejskie pieniądze postawić w mieście wielkie drewniane liście, które niczemu nie służą, za to są „ekologiczne”?
Drzew wcale nie wycinają drwale. Najwięcej mają ich na sumieniu bezmyślni projektanci, leniwi urzędnicy, nieczuli sąsiedzi. Bo przecież nie postawimy społecznika przy każdym drzewie…