W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Dziesięć minut i polska racja stanu

Dziesięć minut i polska racja stanu

Internety i medialni naganiacze prześcigają się w emocjonalnych komentarzach po "spotkaniu" Dudy z Trumpem. Jakoś spróbuję to uporządkować, a przede wszystkim przedstawić własne spojrzenie na tę smutną sprawę.

Po pierwsze: tak, był to spektakl ukazujący lekceważenie ze strony Trumpa. Ale, drodzy "młodzi, wykształceni z dużych miast" (niezależnie od wieku, wykształcenia i miejsca zamieszkania), to nie było lekceważące wobec Dudy, lecz wobec Polski i wobec wszystkich, którzy czują się z Polską związani. Bo to nie Andrzej Duda odwiedzał Waszyngton, lecz Prezydent Rzeczpospolitej. Każdy, kto o tym w ogniu plemiennych nawalanek zapomina, lekceważy Rzeczpospolitą tak samo jak Trump.

Po drugie: spotkanie Dudy z Trumpem nie miało żadnego znaczenia dla samego Dudy (nie startuje, a jego poparcie dla Nawrockiego...), nie miałoby też większego znaczenia dla Polski (gdyby nie nadgorliwość TV Republika, która rozpętała ten medialny shitstorm); za to mogło mieć istotne znaczenia dla Ukrainy. Tuż przed wyjazdem do Waszyngtonu Duda konsultował się z Zełenskim i przy nadwyrężonych relacjach Kijowa z Waszyngtonem Polska mogła odegrać istotną rolę, przedstawiając punkt widzenia tej części Europy. Dzień po powrocie z USA Duda był w Kijowie. Jeśli zatem ktoś potrafi się cieszyć z lekceważenia naszego prezydenta, to wpisuje się w chór głupców rechoczących z nazwania Zełenskiego "dyktatorem".

Po trzecie wreszcie, zacytuję rozsądny głos ministra ds. europejskich, Adama Szłapki. Minister zdaje sobie sprawę z tego, że relacje z USA są wciąż dla nas kluczowe i estetyka tego czy innego prezydenta nie ma żadnego znaczenia. I wie też, że na czele polskiego rządu stoi polityk, który nie tylko zaangażował się w kampanie wyborczą w USA po stronie przegranej, ale także rok temu nazwał obecnego prezydenta USA zwerbowanym przez Rosjan agentem, co raczej przekreśla możliwość jakiegokolwiek spotkania. Dlatego Szłapka mówi o spotkaniu Duda-Trump tak: "W naszym interesie jest to, żeby mieć jak najwięcej kontaktów z administracją amerykańską, żeby mieć jak najlepsze relacje, niezależnie od tego, jaka to jest administracja. Nawet jeżeli ta wizyta była krótka, ona też ma swoją wartość".

Po czwarte i najważniejsze: Polska niejako na własne życzenie wypisuje się z głównego nurtu europejskiej polityki, przyglądając się bezradnie odradzającej się idei imperialnych stref wpływów. Macron będzie rozmawiał z Trumpem godzinami; przecież nie dlatego, że Trump go bardziej lubi lub szanuje, ale dlatego, że Francja wykazuje chaotyczną ale aktywną postawę wobec aktualnych wydarzeń, a propozycja wysłania europejskich wojsk na Ukrainę jest kluczowa dla planów amerykańskich. Tymczasem Polska (cała klasa polityczna, od lewa do prawa) abdykuje z polityki europejskiej i globalnej. Nasze wojsko będzie dzielnie odpierać ataki Kurdów i Afgańczyków na białoruskiej granicy, a w tym samym czasie Brytyjczycy, Francuzi, Szwedzi i Holendrzy będą zabezpieczać wschodnią flankę NATO. "Dlaczego mamy umierać za Gdańsk?" - znacie to? I pamiętacie ciąg dalszy?

I po piąte: siły zbrojne to narzędzie prowadzenia polityki. Ale, na Boga, polityki zagranicznej, nie wewnętrznej! Tymczasem Polska jako państwo abdykuje z głównego nurtu europejskiej polityki, bo tego wymagają przedwyborcze sondaże! Czyli zachowanie państwa na arenie międzynarodowej wynika z potrzeb kampanii wyborczej, nie z jakiegokolwiek długofalowego interesu państwa, zwanego racją stanu. To pokazuje miejsce, w którym się znaleźliśmy jako państwo i społeczeństwo. Intelektualnie wyjałowione elity polityczne i władza sondażowni.

I to jest prawdziwy dramat, nie dziesięć minut w Waszyngtonie.

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart