Łatwiej powiedzieć, o czym nie będą. Te wybory nie będą o aborcji, KPO, Trybunale Konstytucyjnym, migracji i Zielonym Ładzie. Nie będą też o Putinie, Angeli Merkel i Donaldzie Trumpie. Ani nawet o składce zdrowotnej, liście szkolnych lektur i wieku emerytalnym. W żadnym z tych tematów samorząd nie ma kompetencji. W żadnym z tych tematów decyzje nie zapadają na poziomie lokalnym.
Niestety, to nie oznacza, że te tematy nie pojawią się w kampanii. Partie polityczne, które żyją ze sterowania ludzkimi emocjami, z pewnością wrzucą w czasie kampanii jakieś „gorące” tematy, które będą miały zmobilizować partyjne elektoraty. Dlatego Lewica będzie gromko domagać się prawa do aborcji na życzenie, choć doskonale zdaje sobie sprawę, że w obecnym parlamencie nie ma większości dla takiego rozwiązania. Dlatego PO będzie kontynuować widowisko pt. komisje śledcze, by pokazać że realizuje najważniejszy postulat swojego elektoratu, czyli osiem gwiazdek. Dlatego PiS będzie straszył Niemcami i Zielonym Ładem. Nawet Hołownia grozi zerwaniem koalicji z powodu składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Byle tylko głos tej czy innej partii był słyszalny w ogólnym politycznym zgiełku.
Ale za miesiąc będziemy decydować przecież w kompletnie innej sprawie. Będziemy wybierać ludzi, którzy mają dbać o drogi, remonty szkół i przedszkoli, sprawną komunikację i czyste powietrze w mieście, o budowę mieszkań komunalnych i utrzymanie zieleni, boiska sportowe i domy kultury. Możemy więc spokojnie zostawić na boku poglądy na aborcję, Unię Europejską, migrację i CPK – w tych wyborach nie o to chodzi.
Czego więc będą dotyczyć wybory w Bielsku-Białej? Moim zdaniem to będzie wybór pomiędzy ekipą, która rządzi miastem od ponad dwóch dekad a szansą dla nowych ludzi i nowych pomysłów. Będzie to wybór między prowincjonalizmem a otwarciem na świat. Między partyjniactwem a społecznikostwem. Będziemy wybierać albo ludzi, którzy do perfekcji opanowali metodę „dziel i rządź”, albo ludzi, którzy potrafią łączyć ponad podziałami. Będziemy wybierać między rządami małej grupki polityczno-biznesowej z jednej strony a oddaniem miasta ludziom – z drugiej. Między rządami oligarchii a demokracją. Między kontynuacją a zmianą.
Ponieważ sam w tych wyborach startuję, nie będę agitował. Każdy musi sam się rozejrzeć wokół i każdy sam musi zdecydować. Ja tylko namawiam, by nie dać się uwieść politycznym marketingowcom i nie dać się kolejny raz wciągnąć w beznadziejną nawalankę Tusk-Kaczyński. Nasze miasto na to nie zasługuje.