W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

W papierówkę kopany, czyli bajka o sadach w mieście

W papierówkę kopany, czyli bajka o sadach w mieście

Uwaga! Chwalą nas! Jak najbardziej. Dzisiaj będę chwalić gminę naszą kochaną Bielsko-Białą. Ostatnio częściej ustawiałam się po drugiej stronie barykady czyli znajdowałam co – moim zdaniem – było/jest nie halo. Uzbierało się tego trochę, dzisiaj jednak będzie pean. 


Bo gdy tylko przeczytałam o tym, że na oddanym niedawno ciągu pieszo spacerowym, tym wzdłuż Białej w kierunku Wilkowic, powstał sad społeczny, niemal zaczęłam bić brawo pomysłodawcom. Oraz oczywiście wykonawcom tej inicjatywny. No nareszcie, pomyślałam sobie! Zamiast wtykać w ziemię gdzie popadnie karłowate klony klonów czy innych pseudodrzew, wreszcie coś przyjemnego z pożytecznym. 
Od dawna jestem zwolenniczką tego, aby w przestrzeni publicznej, czy to miejskiej czy wiejskiej czy nawet leśnej pojawiało się coraz więcej drzew owocowych. Był nawet taki czas, że nie wrzucałam pestek owoców, które jedliśmy w domu tylko rozsiewałam je w lesie, licząc że kiedyś któraś zamieni się w pięknie kwitnące i równie pięknie owocujące drzewo. I rosnąć będzie na pożytek okolicznej fauny i flory, wzbogacając ekosystem. Były to działania, za których rezultat nie mogłam ręczyć, w każdym jednak wariancie z pozytywnym zakończeniem. 

Drzewa owocowe w przestrzeni miejskiej są od zawsze. Sama pamiętam mirabelki, morwy, jabłka czy czereśnie rosnące tu i ówdzie w miastach, w których przyszło mi mieszkać. Korzyści jest kilka i mam nadzieję, że nie tylko ja je widzę. 
Pierwsza: zapylacze. Zapraszam Was do mojego ogrodu gdy kwitnie mirabelka, tak jakoś na przełomie marca i kwietnia. To pierwsze kwitnące drzewo w całej okolicy i wszystkie latające stwory - pszczoły, trzmiele, motyle - natychmiast pojawiają się w okolicy. Drzewo wygląda jak panna młoda ubrana w suknię typu beza z welonem, a w każdym kwiatuszku ma zapylacz. Całość brzęczy i buczy jakby miała zaraz odlecieć. Jednym słowem: magia! Z moim obserwacji oraz z badań poważnych naukowców wynika, że coraz mniej mamy zapylających owadów. Dlaczego więc nie dostarczyć im więcej drzew, takich jak moja mirabelka, czy zaraz po niej kwitnące: drzewo brzoskwiniowe, jabłonka, śliwy… 
Korzyść druga: owoce dla zwierząt. Tak się składa, że w miejskiej przestrzeni żyjemy razem ze zwierzętami, którym zabraliśmy ziemię nie pytając ich o zdanie, nie idąc do notariusza, nie zapewniając im w zamian terenów zastępczych. To może chociaż, w ramach troski o wspólne środowisko dajmy im coś. Na przykład owoce. Jeżom, wiewiórkom czy nawet niezbyt lubianym przez właścicieli sadów czereśniowych szpakom. 
Korzyść trzecia: owoce dla ludzi. Sama pamiętam, jak właziłam na dzikie drzewa na jabłka czy czereśnie. Dlaczego odmawiać tego współczesnym dzieciakom? A i dorośli znajdą coś dla siebie, tym bardziej że w przestrzeni publicznej pojawiają się coraz częściej stare odmiany. O bosz… jak ja tęsknię za żółtą słodką papierówką prosto z drzewa. 

I na koniec wisienka na torcie czyli strona internetowa pokazująca gdzie – i to na całym świecie – dziko rosną drzewa owocowe. Mam nadzieję, że już wkrótce na tej mapce Bielsko-Biała zajmie  poczesne miejsce. Zapraszam na https://fallingfruit.org/

 

 

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart