Wyp….! - napisała szefowa klubu Lewicy do marszałka Szymona Hołowni.
To żadne zaskoczenie, ktoś powie. I to niestety prawda. Przecież język ulicy, język rynsztokowy na dobre zagościł na salonach. Chociaż określenie salony na to jak wyglądają debaty polityków, to obraza tych, co kiedyś na salonach bywali. Normlany język debaty politycznej już dawno zniknął z przestrzeni publicznej. Zastąpił go język przemocy. Jak na ironię Ci sami, którzy tym językiem się posługują na co dzień, równocześnie postulują wprowadzenie konkretnych zapisów do kodeksu karnego za stosowanie języka przemocy wobec innych.
Zamiast zawodów nienawiść
W normalnej demokracji oczywistym jest, że ktoś wygrywa, rządzi, później przegrywa i rządzi ktoś inny, choćby jak u nas dotychczasowa opozycja. Idealiści wyobrażają sobie, że to raczej zawody, w których obywatele obdarzają zaufaniem raz jednych, raz drugich. U nas nie. U nas trwa wojna. Kilka lata temu ks. Boniecki trafnie opisał „polskie piekło”: w Polsce nie ma zawodów, bo konkurenci nie rywalizują ze sobą – oni się po prostu szczerze nienawidzą. Niestety nienawiść ma to do siebie, że się rozkręca, rozwija, eskaluje i po pewnym czasie strony konfliktu już nic nie widzą, nic nie kontrolują, podział na obozy się rozrasta, pęcznieje, aż w końcu pęknie. Oto Polska właśnie. Dokąd więc nas prowadzą politycy? Czy jesteśmy w stanie to zatrzymać? Czy dostrzegamy, że sami dajemy się w wciągać w tą wojnę? A może kres nastąpi dopiero wtedy, kiedy nasze ulicę spłyną krwią?
Samorządy dają nadzieję
W tle kampania wyborcza do samorządów. To co bliżej na wyciągniecie ręki, zawsze daje szansę, że może być inaczej. W końcu wybieramy ludzi, których znamy, a jak nie my - to inni znają. To często ludzie zaangażowani społecznie, nasi sąsiedzi, współpracownicy, koledzy. Czy w takim razie potrafimy oderwać się od tej partyjnej wojny, cwaniactwa i oddać swój głos nie na szyld, a na człowieka? To jedno z kluczowych pytań w tej kampanii. Politycy największych partii będą nam mydlić oczy setkami bilbordów, plakatów, kampanii telewizyjnych i w social mediach. (ich na to stać, dostają dotacje z budżetu). Małe, lokalne komitety wyborcze w tym wyścigu w nierównej walce szans nie mają.
Jak w takim razie dokonać oceny, dobrego wyboru. Bo nie ulega wątpliwości, że to jak będzie wyglądać nasze miasto, dzielnica, wioska, powiat za 5 lat będę decydować Ci, na których postawimy.
Za każdym obrazkiem, zdjęciem, listą - kryje się jakiś człowiek. Może warto się tym zainteresować, popytać, porozmawiać. Czy stać nas na wyrwanie się z partyjnej wojny i zamiast na szyld oddać głos na konkretnego człowieka, a z której listy to już mniej istotne.
Coraz więcej z nas ma już serdecznie dosyć wojny polsko-polskiej. Kiedy Polacy tłumnie poszli do wyborów 15 października, liczyli na zmianę nie tylko rządzących ale też stylu, sposobu sprawowania władzy. Wbrew pozorom większość z nas ma dość ciągłego spektaklu nienawiści, hejtu, poniżania i gnojenia przeciwników politycznych. Wybory 15 października dla niektórych były też nadzieją na zasypywanie rowów, odbudowywanie społeczeństwa obywatelskiego i wzajemnego szacunku Polaków do siebie. Czy tak się stało?
Monopol władzy niesie zagrożenie
Przeszkadzał nam bardzo i doskwierał monopol jednego obozu politycznego na władzę. Bo monopol na władzę, posiadanie wszystkiego w jednych rękach - jest z natury złe. Rodzi butę, arogancję, zwalnia hamulce i sprawia, że Ci którzy jeszcze niedawno rozumieli i chcieli demokracji, poszanowania standardów i transparentnego sprawowania władzy, szybko o tym zapominają.
Nasz głos jest ważny
Przed nami wybory radnych, prezydentów, burmistrzów, wójtów. Mamy niebywałą okazję do skorzystania ze swojego prawa do dobrego wyboru. Bo pewnie nie tylko mnie się marzy, żeby na naszym lokalnym rynku zamiast wyp… dało się słyszeć : mamy większość ale to co proponujecie jest dobre dla miasta, więc pójdziemy w to.
A tymczasem dobrej niedzieli.