Niedawno zakończyła się wystawa w Muzeum Historycznym zatytułowana Odkrywanie miasta. Bielsko-Biała w świetle badań archeologicznych. Bielscy archeolodzy Bożena i Bogusław Chorążowie wśród największych swych odkryć ostatnich lat wymieniają jeszcze dwa inne, niekoniecznie związane ze stolicą Podbeskidzia.
Pierwsze spośród nich zaczęło się w 2019 r. od Wołka, czyli wzgórza w Kobiernicach, na którym niegdyś stała warownia. Obecnie jego wypłaszczony szczyt zdobią skromne ruiny. – Wielkim odkrywcą tych skarbów był mieszkaniec Kóz Tomasz Pudełko. Człowiek, który zawodowo zajmuje się czymś zupełnie innym, ale kocha historię. Kocha poszukiwania, jednak patrząc z naszej perspektywy, prowadzone w sposób zupełnie poprawny – mówi dr Bogusław Chorąży. – Po pierwsze ma odpowiednie zezwolenia, po drugie kiedy znajduje skarby, nie rusza ich, tylko wzywa nas jako archeologów. My wykonujemy swoją pracę, ale to on jest odkrywcą.
Jak przyznają bielscy archeolodzy, przedmioty znalezione pod Wołkiem naprawdę ich zaskoczyły. – Na stokach Wołka jest mnóstwo materiału prehistorycznego, który został zepchnięty w różnych okolicznościach; to nie tylko budowa, ale też osunięcia. Ten materiał dosłownie leży na ziemi, no może dzisiaj już nie, bo trochę tego wyzbieraliśmy – mówi Bogusław Chorąży. – Ale na samym szczycie Wołka, np. w okolicach baszty, tam pomiędzy skorupami średniowiecznymi jest też materiał prehistoryczny. W tym czasie ludzie tam mieszkali. Zaskoczył nas fakt, że to osiedle jest jednym z wielu, które odkrywaliśmy tutaj na pogórzu, również z kolegami z Czech po ich stronie. Dziś wiemy, że odpowiadają one różnym cyklom prehistorycznym w różnych czasach: neolit, kultura łużycka, okres wpływów rzymskich. Ale to, co tam udało się odkryć, to był prawdziwy skarb. Ten pierwszy, brązowy to 22 przedmioty, w tym jeden już żelazny, ale to są przedmioty przepiękne. Trafiły na wystawę w Biskupinie nie przez przypadek, ponieważ gdzieś w tamtym środowisku powstawały, właśnie w kujawsko-pomorskim.
Pierwszy skarb, znaleziony w Kobiernicach w 2019 r., składał się z 22 wyrobów: głównie przedmiotów z brązu lub bimetalicznych, tzn. wykonanych z brązu i żelaza: zapinek, szpil, bransolet spiralnych i naszyjników. Tylko jedna rzecz wykonana była wyłącznie z żelaza. Analiza porównawcza przedmiotów z tego skarbu wskazuje, że pochodzą one z okresu halsztackiego, dokładnie z czasu 600-500 r. p.n.e. Grupę badawczą tworzyli Tomasz Pudełko oraz archeolodzy bielskiego Muzeum: Bożena i Bogusław Chorążowie.
W wyniku odkrycia postanowiono poszerzyć poszukiwania o obszar ponad 20 ha. Wsparcia przy tak poważnym zadaniu udzielili wolontariusze ze Stowarzyszenia Eksploracyjno-Historycznego Szaniec 1863 z Dąbrowy Górniczej. W wyniku prac, przerywanych ograniczeniami związanymi z pandemią, do 2021 r. odkryto kolejne 3 skarby na terenie Porąbki.
– Druga rzecz, która nas już naprawdę zupełnie zaskoczyła, to były skarby z tego samego czasu, ale o zupełnie innym charakterze – tłumaczy Bogusław Chorąży. – Były to sztaby żelaza, takie kęsy żelazne, które mają proweniencję niezwykle odległą. To rejon bardziej przyalpejski, reńsko-alzacki: Bawaria, Alzacja, Szwajcaria, południowo-wschodnia Francja. Tamten świat, korzystając z bogactwa zasobów, produkował dużą ilość żelaza, które było rozprowadzane po całej Europie, zwłaszcza zachodniej. Tutaj trafił jakiś odprysk, ale bardzo rzadki, bo na terenie ziem polskich tych sztabek do tej pory znaleziono bodajże 10, a u nas w jednym skarbie było 9.
Grzywny żelazne datowane są na okres wczesnej epoki żelaza (750–400 r. p.n.e.). Tym odkrytym w beskidzkiej strefie towarzyszą żelazne ozdoby obręczowe, także znajdowane pojedynczo poza skarbami oraz sierpy żelazne. Zabytki te, podobnie jak grzywny, datowane są na wczesną epokę żelaza. – W Polsce nie ma takiego miejsca, żeby aż tak dużo odkryto tych kęsów żelaznych. W ogóle, można wnioskować, że ten rejon Wołka miał dla tych ludzi jakieś szczególne znaczenie – mówi Bożena Chorąży.
Zdaniem archeologów z Muzeum w Bielsku-Białej przełom Soły w Beskidach miał duże znaczenie komunikacyjne, o czym może świadczyć fakt, że docierały tam elementy z bardzo odległego świata. – To był czas, kiedy prestiż wymagał posiadania zapinki nie brązowej, tylko właśnie żelaznej – tłumaczy Bogusław Chorąży. – To był ten nowy metal, oni wtedy nie posiedli jeszcze technologii wytopu żelaza, przybywał on jak gdyby z zewnątrz, ale był metalem niezwykłym i nie chodzi tu o efekty wizualne; był wreszcie metalem do produkcji noży, mieczy z prawdziwego zdarzenia. I musiało to mieć naprawdę wielkie znaczenie, bo nawet w grobach widzimy, że na nogach mieli bardzo często takie nagolenniki, sztaby żelastwa po prostu, rzecz zupełnie niewygodną, ale dla nich było to wyznacznikiem statusu społecznego.
– Dlatego te bardzo piękne brązy, bo wśród nich są i zapinki binoklowate, i naszyjniki, i bransolety spiralne, piękne szpile – nie to jest najcenniejsze, tylko właśnie te żelazne sztaby czy żelazne kręgi – dodaje Bożena Chorąży.
W sumie w wyniku badań w latach 2019-2021 w rejonie beskidzkiego przełomu Soły odkryto 4 skarby oraz 6 znalezisk luźnych, pozyskując w ten sposób łącznie 40 wyrobów z brązu i żelaza datowanych na okres wczesnej epoki żelaza (750–400 p.n.e.).
Po znalezieniu pierwszego skarbu nie ogłaszano tego światu. Wołek bowiem od lat był miejscem nielegalnych poszukiwań. – Przez 3 lata milczeliśmy i pracowaliśmy po cichu – wspomina Bogusław Chorąży. – Bez pana Tomka i ekipy Stowarzyszenia Szaniec 1863 byłoby to niemożliwe. Tam jest zrobione 30 ha w bardzo trudnym terenie, a dzisiaj możemy już sobie o tym spokojnie mówić.
Wystawę prezentującą skarby spod Wołka można było oglądać, oprócz Bielska-Białej, także w Krakowie i Gdańsku, a ostatnio w Muzeum Archeologicznym w Biskupinie.
***
Drugie niezwykle ważne odkrycie miało miejsce w tym roku w Soli, niewielkiej wsi w Beskidzie Żywieckim, przy granicy ze Słowacją. Badania prowadzili bielscy archeolodzy wraz z Robertem Skoczylasem, archeologiem – amatorem.
– Już sama nazwa – Sól – wskazywała, że coś z solą, z obecnością solanek czy w ogóle soli w przeszłości miało miejsce – mówi Bożena Chorąży. – I rzeczywiście, ona zwracała uwagę już wcześniej do tego stopnia, że w 1968 i 1969 r. wybrali się tam archeolodzy z Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce. Późniejszy dyrektor Muzeum prof. Antoni Jodłowski rzeczywiście na powierzchni i w pobliżu studni z solanką, które są tam do dzisiaj, znalazł niedużą ilość skorup, które jego zdaniem mogły pochodzić z czasów kultury łużyckiej, a może nawet wcześniej z neolitu. Znalazł też neolityczne narzędzie krzemienne, co potwierdzałoby, że tych ludzi ewidentnie tam ściągnęła sól. Później archeolodzy zaniedbali to miejsce.
W latach 70., 80. i 90., prowadzona była regularna akcja poszukiwań na terenie ziem polskich pod nazwą Archeologiczne Zdjęcie Polski. – Jednak w Soli archeolodzy nie przyłożyli do tego właściwej wagi, ponieważ nie potwierdzili miejsc znalezionych przez Antoniego Jodłowskiego i nie znaleźli też nowych, które nam udało się znaleźć 2-3 lata temu. A to skutkuje tym, że te miejsca są już całkowicie zagospodarowane przez prywatnych właścicieli; powstały tam domy, ogrody i nie są chronione przez urząd konserwatorski. Nam udało się przekonać jednego z właścicieli posesji, na której znaleźliśmy inne miejsce niż to odkryte przez prof. Jodłowskiego – tłumaczy bielska archeolog. – I już na takiej skarpie nad potokiem Slanica pozyskaliśmy ogromną ilość – bo to są dziesiątki tysięcy – fragmentów pochodzących z naczyń służących do warzenia soli, czyli do odparowywania wody z tych solanek.
Solanki te były dostępne dla ludzi jeszcze w XIX w. Później Austriacy kazali je zasypywać, aby nie tworzyły konkurencji dla kopalni w Wieliczce i Bochni. – Dużo tych naczyń jest związanych z kulturą łużycką. Dla tych ludzi odparowanie i pozyskanie nawet niewielkiej ilości soli było ogromnym bogactwem, ponieważ ta sól służyła do konserwacji żywności – dodaje Bożena Chorąży.
Na ziemiach polskich dotychczas potwierdzono tylko trzy takie miejsca. Dwa spośród nich to rejon wielicko-bocheński (neolit, epoka brązu, aż do średniowiecza) i Tyrawa Solna nad rzeką San. – I właśnie nasza Sól, gdzie potwierdziliśmy, że również w epoce brązu, w epoce żelaza i w średniowieczu coś się działo – dodaje Bożena Chorąży. – Dla ziem polskich to jest bardzo ważne odkrycie. Trzeba jednak przyznać, że to trudne miejsce do badań. Prywatnemu właścicielowi trudno się bowiem zgodzić na jakieś obszerne prace wykopaliskowe. Jednak w sensie naukowym mamy potwierdzenie, że pozyskiwanie soli miało miejsce także w tak niekorzystnych warunkach; miejsce naszych badań położone jest bowiem na wysokości 550 m n.p.m.
Fot. FB Muzeum Historyczne w Bielsku-Białej