Ruszyły śledztwa w sprawie wyborów i od razu wyszła na jaw absurdalna sytuacja związana z dwoma komisjami wyborczymi w Bielsku-Białej, w których nieprawidłowo policzono głosy z korzyścią dla Karola Nawrockiego. Przewodniczącymi obu komisji byli przedstawiciele ugrupowań lewicowych!
W ani jednej z 13 komisji, w których w całym kraju stwierdzono nieprawidłowości przy liczeniu głosów w wyborach prezydenckich, nie szefowali przedstawiciele komitetu Karola Nawrockiego. Przewodniczącymi tych komisji, odpowiedzialnymi za prawidłowe wypełnienie protokołów wyborczych, byli przedstawiciele innych kandydatów – Magdaleny Biejat, Adriana Zandberga, Szymona Hołowni, Marka Jakubiaka, Grzegorza Brauna i Pawła Tanajny.
Także w Bielsku-Białej obu komisjom, w których stwierdzono pomyłki w przypisaniu głosów Nawrockiemu, nie przewodniczyli przedstawiciele jego komitetu.
W komisji nr 30 („Gastronom” na Sobieskiego) przewodnicząca Ewelina Ewa Jastrząb była przedstawicielką Adriana Zandberga, a jej zastępcą była Katarzyna Majdak z komitetu Wiesława Lewickiego, przedsiębiorcy ze Szczyrku, który nie zebrał 100 tys. głosów i w wyborach w ogóle nie wystartował. Pod protokołem znalazły się podpisy 9 osób delegowanych przez 9 różnych komitetów wyborczych, m.in. Szymona Hołowni i Magdaleny Biejat.
Z kolei pracami komisji nr 61 (SP 37 na Os. Karpackim) kierowali Jan Byrski z komitetu Magdaleny Biejat oraz Jarosław Pabis z ramienia Grzegorza Brauna. W pracach komisji brało udział i protokół podpisało 13 osób z 13 różnych komitetów wyborczych, m.in. Hołowni i Trzaskowskiego.
Prokuratura prowadzi śledztwo po stwierdzeniu, że 160 głosów oddanych na kandydata Rafała Trzaskowskiego, spośród łącznej liczby 959 wszystkich oddanych głosów, zostało umieszczonych w zamkniętym i opieczętowanym pakiecie z głosami przypisanymi kandydatowi Karolowi Nawrockiemu, a następnie błędnie wykazanych w protokole wyborczym jako głosy oddane na jego rzecz.
***
Od redakcji: Nieprawidłowości w komisjach wyborczych muszą być dogłębnie wyjaśnione w interesie wszystkich wyborców i państwa polskiego. Ale wyjaśnieniem musi zajmować się wymiar sprawiedliwości a nie politycy, którzy są stroną sporu i mają oczywisty interes w rozstrzygnięciach wyborczych. Narracja o systemowym fałszowaniu wyborów i podważanie wyniku wyborów w skali kraju to bardzo niebezpieczna gra, w którą niestety zaangażowali się przedstawiciele rządu. Jedną z podstawowych reguł demokracji jest trzymanie władzy wykonawczej z dala od procesów wyborczych i szkoda, że polski premier nie stosuje się do tej zasady. Tym bardziej, że już pierwsze dokładne informacje z komisji, w których doszło do nieprawidłowości, wskazują dość jednoznacznie, że nie doszło do jakiegoś ogólnokrajowego spisku lecz do serii ludzkich pomyłek; trudno bowiem brać na poważnie przypuszczenie, że reprezentanci lewicy dosypywali głosy Nawrockiemu. Należy też pamiętać, że stwierdzone dotychczas nieprawidłowości dotknęły 13 spośród ponad 31 000 tysięcy komisji, zatem nie miały istotnego wpływu na ostateczny wynik wyborczy (Nawrocki zwyciężył z przewagą 370 tysięcy głosów).