Za nami kolejny kiepski mecz Podbeskidzia. Górale na własnym boisku przegrali z Motorem Lublin 1:2 (1:2), a jedyną bramkę dla TSP strzelił Daniel Mikołajewski tuż przed przerwą, już przy wyniku 0:2. Po meczu zwolniony został trener Dariusz Marzec. Dla naszych czytelników mecz skomentowali byli działacze Podbeskidzia: Janusz Okrzesik i Jarosław Zięba.
Janusz Okrzesik prezes TSP w latach 2009-2011 uznawany za najlepszego prezesa w historii klubu |
Polska myśl szkoleniowa
Ciężko się ten mecz oglądało, i to nie tylko ze względu na słabą grę Podbeskidzia, bo – szczerze mówiąc – Motor też grał haniebnie słabo, jak na zespół aspirujący do awansu. Po prostu kopanina poniżej ligowej przeciętnej.
Nie rozumiem taktyki, którą trener Marzec obrał na ten mecz. Rozpoczynanie każdej akcji dalekim wykopem, gdy z przodu za zgrywanie piłki odpowiada niski Bartosz Bida to po prostu seryjne marnowanie piłki. Trochę to przypominało słynną „lagę na Robercika”, tylko bez Robercika. A już wpuszczenie dwóch obrońców w końcówce meczu, który przegrywamy, to tak wyrafinowane przedsięwzięcie że nie potrafię go skomentować.
Mam wrażenie, że trener ustawia piłkarzy na boisku w sposób, który odbiera im ich atuty a uwydatnia słabości. Atutem Bidy jest szybkość i zwrotność, a trener każe mu dziewięćdziesiąt minut walczyć o górne piłki tyłem do bramki. Jodłowiec jako stoper jest zdecydowanie mniej przydatny niż wtedy, gdy gra tak jak przez całą karierę – jako defensywny pomocnik. Za to stoper, sprowadzony ze sporym rozgłosem Chorwat Senić, wchodzi na ostatnie minuty. Nie wiem po co – żeby bronić wyniku? A jedyny napastnik, który czasem strzela bramki, Lionel Abate, cały mecz spędza na ławce. O co chodzi?
Indywidualnie nie ma kogo wyróżnić, ani na minus ani na plus. Sitek był groźny w pierwszej połowie, ale indywidualne błędy w drugiej połowie wyrównały bilans na zero.
W trzech pierwszych meczach miało być dziewięć punktów. Jest jeden. Tego się nie da w żaden sposób obronić. Teraz najważniejsze pytanie brzmi: czy leci z nami pilot?
Jarosław Zięba członek Zarządu TS Podbeskidzie i rzecznik prasowy klubu w latach 2007-2011
|
Przegrana z kiepskim Motorem
To był po prostu słaby mecz, w wykonaniu obu zespołów. Motor Lublin, drużyna walcząca o awans do ekstraklasy, niczego szczególnego w Bielsku-Białej nie pokazała. Tym bardziej żal, że Podbeskidzie nie potrafiło tej słabości wykorzystać.
Po meczu z Odrą Opole ktoś powiedział, że Podbeskidzie nie miało pomysłu na tamto spotkanie. Cóż. Tym razem jakiegoś pomysłu można się było doszukać: długa piłka od obrony w kierunku napastników… Problem w tym, że to pomysł kiepski sam w sobie. A co dopiero, gdy z przodu mamy niskich Bidę i Sitka. No właśnie, to nie są napastnicy. Jak można wygrać mecz, czy chociażby zremisować, jak na boisku nie ma żadnego napastnika? Jedyny chwalony za ostatnie spotkania gracz – Lionel Abate cały mecz przesiedział na ławce. Trener nawet nie myślał o jego wpuszczeniu na boisko, bo ten zawodnik praktycznie w ogóle się nie rozgrzewał.
Jako zmiennicy pojawili się za to dwaj obrońcy… Senić i Ziółkowski. Na 10 minut przed końcem meczu, gdy drużyna musi gonić wynik, trener Marzec wprowadza na boisko dwóch obrońców. Wiele dziwnych decyzji trenerskich widziałem, ale ta jest chyba najbardziej kuriozalna z nich. Na efekty nie trzeba było zresztą długo czekać. W ostatnim kwadransie, wraz z doliczonym czasem gry, w większości piłka znajdowała się na połowie Podbeskidzia. Górale zamiast szukać szansy na wyrównanie… odpierali –na szczęcie niezbyt zdecydowane – ataki gości.
Motor niczego szczególnego w Bielsku-Białej nie pokazał. Przeprowadzenie dwóch w miarę składnych akcji pozwoliło gościom na wywiezienie 3 punktów. Po takim meczu trudno z optymizmem patrzeć w przyszłość. Ale nadzieja umiera ostatnia… Będę więc czekał na przełamanie Podbeskidzia w następnym meczu. Bo z kim, jak nie w pogrążonym w jeszcze większym maraźmie Zagłębiem Sosnowiec.