Pamiętacie te czasy, kiedy wałówka na wyjazd składała się z pieczonego udka kurczaka, gotowanego jajka i kanapek z serem? Na biwakach królowała tyrolska, paprykarz szczeciński a masło zabierało się w słoiku z wodą, żeby trzymało formę ;) Na szczęście to już przeszłość, a knajpki z dobrym jedzeniem znaleźć można w zasadzie na każdym kroku. W najnowszym wpisie w BBlogaosferze Margarett Antonik pisze o smakach przywożonych z podróży. Cały tekst przeczytać można tutaj.