Mówią, że "o gustach się nie dyskutuje". Nie znam bardziej bezsensownego powiedzenia. Przecież my na co dzień o nich debatujemy! Mówimy znajomym, że to nam się podoba, a tamto nie. Że jesteśmy zwolennikiem lub przeciwnikiem pewnych rozwiązań. Albo osób. Od poniedziałkowego wieczoru, wśród futbolowych entuzjastów, jednym z głównych tematów dyskusji są wyniki plebiscytu "France Football" i nagroda Złotej Piłki dla Hiszpana - Rodriego…
Zacznę może od tego, że ten i inne plebiscyty mają to do siebie, że rzadko kiedy są obiektywne. Ze Złotą Piłką, szczególnie w ostatnich latach, jest trochę jak z wyborami miss, w których każdy ma swoją kandydatkę do tytułu. A na pytanie, dlaczego akurat tą, mogą paść odpowiedzi: "bo tak", "bo jest najładniejsza", "bo ma blond włosy", "bo lubię brunetki" itd. A gdy już przyjdą wyniki i wskazana kandydatka nie wygra, przychodzi czas pytań i rozliczeń: "dlaczego się nie udało", "jak to możliwe, że ta z jedynką była wyżej, od tej z trzynastką"… Są też tacy, których nowa miss zachwyca. I z plebiscytami piłkarskimi jest podobnie. Ten będzie pasował bo strzela bramki, tamten, bo dogrywa.
Dla mnie, szarego kibica, nagroda "France Football" już dawno straciła magię i powagę. Nie dziwię się, że w Polsce drwiąco określa się ją "le cabaret", po tym, jak w 2020 roku, z powodu pandemii, w ogóle jej nie wręczono, choć murowanym kandydatem do jej zdobycia był Robert Lewandowski. Ta decyzja nie broniła się. W czasie pandemii piłkarze grali, a polski napastnik w barwach Bayernu wygrał Ligę Mistrzów…
Rok później nad Wisłą znów zawrzało, bo Robert był drugi, a nagrodę kolejny raz zgarnął Leo Messi, chociaż wybitnego sezonu nie rozegrał. Polski kibic wynikami plebiscytu mógł czuć się więc urażony. I to tylko dowód na to, jak mocno emocjonalny to konkurs. A za rok sytuacja może się powtórzyć, jeśli tylko "Lewy" utrzyma obecną formę i… nagrody nie zdobędzie. Bo z grą, jaką obecnie prezentuje należy do absolutnej światowej czołówki. A to, że z reprezentacją nic nie wywalczy? Oby nadrobił w klubie.
Istnieją też wokół Złotej Piłki kontrowersje związane z wpływami, jakie na ostateczne wyniki mogą mieć producenci odzieży sportowej i inne, wielkie firmy wspierające futbol. Na ten problem zwracano uwagę, gdy zwycięstwo w plebiscycie przechodziło z rąk Messiego (Adidas) do Ronaldo (Nike) i odwrotnie. Nie od dziś wiadomo przecież, że wygrana w tym plebiscycie, to potężny marketingowy bodziec. Najwięksi gracze na rynku sportowym chcą, by to ich logo zdobiło koszulki, spodnie czy buty zwycięzcy. Wiele są w stanie poświęcić, by urzeczywistnić te chęci. To również nie świadczy najlepiej o samym plebiscycie, który zniszczyła postępująca komercjalizacja futbolu.
Organizatorzy od zawsze upierają się, że laureat Złotej Piłki nie jest znany do ostatniej chwili, do momentu otwarcia koperty. Prawda jest jednak taka, że rezultat wiadomy jest przynajmniej kilka dni wcześniej. W 2021 roku Robert Lewandowski pojechał do Paryża, mimo iż wiedział, że trofeum nie otrzyma. Swoją drogą, zachował się wtedy bardzo elegancko, zupełnie inaczej, niż piłkarze, trenerzy i działacze Realu Madryt, którzy, uprzednio znając tegoroczne wyniki, we Francji się nie pojawili. To też dowód na to, że "tajemniczość" konkursu jest mityczna.
Na wybór laureata składają się głosy dziennikarzy z całego świata. Często są to jedni i ci sami jegomoście, przez ostatnią dekadę dzielący się na fanów Messiego lub Ronaldo. Zakładam, że większość podchodziła do głosowania w miarę racjonalnie, ale nie wierzę, że wszyscy.
Tegoroczny wybór Rodriego trochę wyłamuje się ze schematów, które znamy od lat. Może jest i jakąś nadzieją na przyszłość. Oto Złotą Piłkę otrzymał zawodnik, który nie jest bombardierem, wybitnym dryblerem z ofensywnymi zapędami. A przecież tacy gracze od lat dominują w tym konkursie. Hiszpan na boisku zajmuje pozycję defensywnego pomocnika, w pierwszej kolejności odpowiada za rozbijanie ataków rywali. Ostatnim zwycięzcą z zadaniami mocno obronnymi na boisku był Fabio Cannavaro w 2006.
I druga rzecz, Rodri nie jest marketingowym potworem, który napędzi tej, czy innej marce koniunkturę. Piłkarz ten nie posiada swoich profili w social mediach i to w dobie wszechobecnego dostępu do sieci. Jest cichy i jakby "oderwany" od współczesnej, piłkarskiej rzeczywistości. To człowiek, który z klasą potrafi zachować się i na boisku i poza nim. Może to znak na przyszłość? Może w piłce następuje odwrót?
Nie wierzę.
A Robertowi i tak życzę, żeby w "le cabaret" zajął pierwsze miejsce. Bo jest najlepszym polskim piłkarzem w historii!
P.S. Ciekawe, jakie byłby wyniki podobnego, tyle że lokalnego plebiscytu na najlepszego piłkarza w Bielsku-Białej i okolicach…