Zrobiłam ostatnio zdjęcie. Moje dziecko bawi się z psem moich marzeń na świeżo skoszonej trawie w naszym ogrodzie, a na drugim planie mój mąż porządkuje garaż. Całkiem spontanicznie zatrzymałam tę chwilę na jednym ujęciu, a w mojej głowie pojawiła się wtedy myśl, że właściwie wszystko to, do czego w życiu dążyłam, znajduje się na tym właśnie zdjęciu.
Jest to dla mnie niezwykłe, jak wiele mniej lub bardziej ważnych decyzji życiowych musiało zostać podjętych, jak wiele ludzkich dróg musiało się wcześniej skrzyżować, żebym znalazła się w tym właśnie miejscu.
Mojego męża poznałam, kiedy w wieku 17 lat wstąpiłam do Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej działającej w ramach lokalnej Ochotniczej Straży Pożarnej. Zainteresowałam się tą formacją, ponieważ kilka miesięcy wcześniej nawiązałam kontakt ze strażakami z jednostki znajdującej się w miejscowości obok, natomiast poznałam ich dlatego, że zdecydowałam się wybrać liceum oddalone od miejsca mojego zamieszkania. Dlaczego tak wtedy wybrałam? Wiele było powodów. Pamiętam, że wśród bardziej istotnych kwestii znajdowały się też całkiem błahe i z perspektywy czasu śmieszne, jak na przykład to, że podobała mi się sama idea dojeżdżania do szkoły.
Mam wrażenie, że wybór szkoły średniej to była pierwsza moja poważna decyzja, która miała realny wpływ na to, jak potoczyło się później moje życie. Ciężko ocenić, na ile była istotna w kontekście mojej edukacji. Na pewno musiała zostać wtedy podjęta, abym kilka lat później poznała osobę, z którą zdecydowałam się iść przez życie i budować nasz wspólny, mały świat.
Mój mąż kocha wiele rzeczy. Wśród nich szczególne miejsce zajmują samochody – zwłaszcza duże. Tak się nam życie poukładało, że został zawodowym kierowcą i w takim właśnie dużym samochodzie spędził kilka lat, jeżdżąc po Europie. Długo biliśmy się z myślami, zanim podjęliśmy decyzję o podjęciu tego typu pracy. Poprzedzona była ona mnóstwem analiz i do ostatniej chwili mieliśmy spore wątpliwości. Ostatecznie zdecydowaliśmy się jednak na ten krok, co z pewnością zapewniło nam możliwość sprawnego wybudowania domu, w którym udało się nam szczęśliwie zamieszkać, kiedy nasza córka skończyła 4 miesiące.
Dwa lata później spełniłam swoje kolejne marzenie, a obraz naszej rodziny został dopełniony przez brakujący do tej pory puzzelek. Do naszej trzyosobowej ekipy dołączyła piękna suczka rasy golden retriever – dokładnie taka, jaką wymarzyłam sobie w wieku około lat dziesięciu.
Wydaje się, że wiele rzeczy w naszym życiu jest kwestią przypadku. A co, jeśli nie? Może to właśnie te małe i z pozoru nic nie znaczące decyzje kształtują cały nasz świat. Dom wybudowaliśmy w miejscowości oddalonej o kilka kilometrów od naszych domów rodzinnych, ponieważ znajomy przekazał nam informacje, że w tym właśnie miejscu znajdują się działki na sprzedaż. Wydawać by się mogło, że to klasyczny przykład przypadku. Można jednak na to spojrzeć szerzej, a wtedy okaże się, że znajomy, który poinformował nas o działkach to osoba, którą poznaliśmy w strukturach OSP, czyli tam, gdzie zaczęła się nasza historia.
Z jednej strony to trochę przerażające, że nie wiemy, która decyzja jest właśnie tą jedną, czasem błahą, która może ukształtować nasze życie. Może to i lepiej, bo gdybyśmy mieli taką świadomość, to wybór drogi do piekarni mógłby się okazać paraliżujący i wymagałby przeprowadzenia głębokiej analizy.
I tak sobie lubię wracać do tego zdjęcia, na którym moja córka bawi się z psem w naszym ogrodzie. Czuję wtedy wdzięczność do samej siebie, że w wieku 16 lat podobała mi się idea dojeżdżania do szkoły.