W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Liban

Liban

Liban zapisał się w mojej pamięci w postaci krótkich migawek z dziennika telewizyjnego z przełomu lat 70. i 80. relacjonujących wojnę domową w tym bliskowschodnim kraju. Byłem dzieckiem i nie przypuszczałem, że będzie mi dane, kiedyś tam zawitać i spacerować po ulicach Bejrutu. Drugi raz Liban pojawił się w młodości za sprawą punkowego utworu grupy KSU z wpadającym w ucho refrenem: „Kolejny rok, a Liban płonie”.

Trzeci raz pojawił się jako żywe doświadczenie. Pierwsze wrażenie po opuszczeniu samolotu to zupełnie odmienny zapach świata, inne przedtem nieznane nuty. Następnie gościnność osób, które nas podejmowały w swoich domach. Mieliśmy to szczęście, że pobyt przebiegał wśród libańskich rodzin, ich przyjaciół, znajomych, sąsiadów. Do tej pory piję kawę z kardamonem i przyrządzam kilka potraw według oryginalnych libańskich przepisów, między innymi humus, który z tym w naszych sklepach niewiele ma wspólnego.

Poznawaliśmy Liban nie z perspektywy hotelu czy katalogowych wycieczek, ale od strony żyjących tam ludzi, od wnętrza. Gościliśmy w chrześcijańskiej dzielnicy Bejrutu, głównie wśród maronitów, ale nie tylko. Maronici to chrześcijanie rytu orientalnego, lecz od wieków w unii z Biskupem Rzymu. Gdy w XI wieku do Libanu przybyli krzyżowcy, napotkali wierzących, którzy posiadali własny kościół z wschodnim obrządkiem i pomimo wielowiekowej izolacji i braku kontaktu z Rzymem byli przekonaniami o duchowej łączności ze Stolicą Apostolską.

Spotykaliśmy się również ludźmi, którzy należeli do innych tradycji chrześcijańskich: ormiańskich, prawosławnych, orientalnych. Ponieważ Liban to barwna i skomplikowana mozaika wyznań. To jego niezaprzeczalny czar, a zarazem przyczyna nieustannych napięć. Mieliśmy okazję zwiedzić dzielnicę szyicką, ale tylko zza okien samochodu, ponieważ nad tą dzielnicą sprawuję opiekę Hezbollah. Oprowadzający wyjaśnił nam, że tak będzie bezpieczniej. Podczas wycieczki do ruin świątyni Baala byliśmy nagabywani przez kramarzy do zakupu oryginalnego suweniru w postaci koszulek z logo Hezbollahu. Handlujący zagadywali nas po rosyjsku. Gdy wyjaśniliśmy, że jesteśmy Polakami, zaskoczeni usłyszeliśmy znajome przywitanie: Dzień dobry pani! Biznes nie zna granic. Trzeba wspomnieć, że przed wojną domową (trwającą 15 lat) Liban był nazywany Szwajcarią Bliskiego Wschodu. Stanowił centrum finansowe w regionie i bardzo dobrze prosperował. Wszak za twórców pierwszych monet uważa się Fenicjan, którzy zamieszkiwali tereny dzisiejszego Libanu, Izraela i Syrii. Nie wchodząc w szczegóły systemu politycznego, tylko nadmienię, że prezydentem państwa libańskiego musi być maronita, premierem szyita, marszałkiem sunnita i tak dalej. Ten parytet wyznaniowy zapewnia Libanowi przetrwanie w pokoju, ale zarazem implikuje poważne problemy.

Odwiedziliśmy maronickie sanktuarium maryjne w Bejrucie, które również jest nawiedzane i szanowane przez wyznawców islamu. Zauważyliśmy liczne wycieczki szyickich kobiet w czarnych hidżabach. Byliśmy świadkami scysji pomiędzy nimi, a obsługą toalet. Okazało się, że odpowiadający za czystość toalet nie chcą wpuszczać szyitek do WC. Byliśmy święcie oburzeni postawą obsługi. Potem poznaliśmy przyczynę zakazu. Okazało się, że muzułmanki załatwiały potrzeby obok muszli klozetowej, ponieważ nie będą siedzieć na desce, którą przedtem dotykali niewierni, a obsługa musiała to sprzątać. Doznaliśmy pierwszego szoku kulturowego, ale to nam wyjaśniło, że problemy wzajemnego współżycia mogą być jeszcze bardziej skomplikowane. Częstym obrazkiem są liczne patrole wojskowe na ulicach Bejrutu oraz kontrole na rogatkach miast. Na niektórych fasadach domów nadal są widoczne ślady walk. Niestety obecne są również zamachy terrorystyczne.

W sklepie z pamiątkami zakupiłem ikonę oraz drobiazgi z drzewa cedrowego, które jest godłem Libanu. W moim ogródku aktualnie rośnie godło Libanu. Podczas wycieczki w góry odwiedziliśmy rezerwat cedrów. W trakcie odpoczynku, gdy piliśmy zaparzoną po arabsku kawę, wspomniałem tylko mimochodem, że fajnie by było posiadać w ogrodzie drzewko cedrowe. Jeden z Libańczyków na chwilę wyszedł, po czym powrócił z sadzonkami biblijnych cedrów. Cedr ma się dobrze i mierzy już kilka metrów. Przypomnę, że cedrami była wyłożona starożytna świątynia króla Salomona w Jerozolimie, a cedry były towarem eksportowym Fenicji. Teraz są już tylko nieliczne w rezerwatach.

Paliłem również sziszę. Bardzo mi smakował owocowy aromatyczny tytoń. To stały element spotkań Libańczyków. Po każdym posiłku obsługa w restauracji przynosi fajkę wodną. Palą ją prawie wszyscy, od młodego do starego. Puszczałem bucha nawet z libańskimi skautami, którzy opowiadali nam o swojej działalności. Zaobserwowałem, że sziszą raczą się publicznie w kafejkach również kobiety.

Gościnność i relacje rodzinne to coś, z czymś mieliśmy od początku do czynienia. Wszystko odbywało się przy smacznie zastawionych stołach. Ciekawe rozmowy o wojnie, polityce, historii, Bogu. Dużo radości. Tak się złożyło, że mieliśmy okazję poznać ludzi, którzy zajmowali lub zajmują wysokie państwowe stanowiska. Nawet gościliśmy w rządowym ośrodku wypoczynkowym w Bejrucie. Kilka stolików dalej w restauracji siedział były prezydent Libanu. Dużym zaskoczeniem było dla mnie odkrycie, że Libanem rządził Polak. W latach 1902–1907 osmańskim gubernatorem był Władysław Czajkowski vel Muzaffar Pasza. Nie zapisał się niczym szczególnym. Takich smaczków polsko-libańskich jest więcej. Obecnie stacjonują tam polscy żołnierze w ramach sił pokojowych ONZ.

Z zaniepokojeniem przyglądamy się aktualnym wydarzeniom na Bliskim Wschodzie. Na szczęście ludzie, u których przebywaliśmy, mieszkają w dzielnicach Bejrutu niezagrożonych izraelskim ostrzałem, tam nie ma siedzib Hezbollahu. Szyickie bojówki panują nad południową częścią terytorium państwa libańskiego. Stamtąd od lat ostrzeliwują rakietami Izrael, który w odwecie odpłaca podobnym ostrzałem, a teraz przystąpił do interwencji lądowej. Na obszarze południowego Libanu rządzi Hezbollah, który de facto współtworzy radę ministrów oraz dzierży tekę premiera. Wielowymiarowa polityczna układanka. Na razie państwo libańskie oraz siły zbrojne Libanu nie biorą udziału w konflikcie z Izraelem.

Niedawno dowiedziałem się, że Jocelyne z Bejrutu, przyrządzając baba ganoush (popularne danie -przystawka), zawsze ciepło wspomina gości z Polski. Natomiast u mnie role wyzwalacza reminiscencji pełni drzewko cedrowe w ogrodzie.

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart