Z Bielska pochodził Rudolf Wiesner, szef nazistowskiej partii niemieckiej w przedwojennej Rzeczpospolitej, senator RP. Ale z Bielskiem związany był także inny Niemiec, który zapisał się w historii zupełnie inaczej. I też był senatorem, tyle że z wyboru a nie mianowania, jak Wiesner.
Eduard Pant urodził się w 1887 roku w Witkowicach, dziś dzielnicy Ostrawy, w rodzinie rolników. Należał do tzw. Deutschböhmen, czyli Niemców czeskich, silnie co prawda związanych z kulturą niemiecką, ale nie tą pruską, berlińską, jak na Górnym Śląsku, lecz austriacką, wiedeńską. W Czechach krótko uczył się w seminarium w Kromieryżu, ukończył studia na praskim uniwersytecie i podjął pierwszą pracę jako nauczyciel w niemieckojęzycznej szkole. Jednak jeszcze przed I wojną światową trafił do Bielska i do mobilizacji w 1915 roku był nauczycielem łaciny i greki w niemieckim gimnazjum. Przyjazd do Bielska wpłynął decydująco na dalsze losy Panta – związał go na resztę życia z Polską. Również przez małżeństwo: ożenił się z córką dyrektora bielskiego gimnazjum, panną Gretą Kieswetter.
Po przedwczesnym powrocie z frontu z powodu odniesionych ran, zatrudnił się jako radca naukowy w Gimnazjum Państwowym w Bielsku. Na pewno cieszył się dużym szacunkiem, bo w latach 1920-25 był radnym Bielska, a nawet wiceburmistrzem. Od 1922 do 1935 nieprzerwanie zasiadał też w Sejmie Śląskim, parlamencie autonomicznego województwa śląskiego, pełniąc także funkcję wicemarszałka. Przeprowadził się wtedy do Chorzowa (Królewskiej Huty), potem do Katowic, gdzie został sąsiadem… Wojciecha Korfantego. Paradoksalnie, jako poseł na Sejm Śląski bronił autonomii Bielska, która wywodziła się jeszcze z czasów monarchii habsburskiej.
Cała działalność polityczna Panta była inspirowana wartościami chrześcijańskimi. Od 1927 stał na czele Deutsche Katholische Volkspartei (w latach 30., po zbliżeniu ze środowiskami ewangelickimi, nazwę zmieniono na Deutsche Christliche Volkspartei). W latach 1928-35 zasiadał w Senacie RP; był przeciwnikiem sanacji i współpracował z opozycyjnym Centrolewem. Mimo, że występował w obronie praw mniejszości niemieckiej, z szacunkiem wypowiadała się o nim polska prasa. Katowicka „Polonia” tak charakteryzowała Panta: W stosunku do państwa polskiego (…) umiał zachować pełen umiar i bardzo daleko sięgającą lojalność.
Od początku lat trzydziestych głównym politycznym przeciwnikiem Panta był ruch nazistowski, zdobywający wśród polskich Niemców coraz większą popularność. Pant dał się poznać jako bezkompromisowy przeciwnik niemieckiego faszyzmu: po dojściu Hitlera do władzy w Sejmie Śląskim jasno deklarował: My, jako mniejszość narodowa, nie mamy i nie chcemy mieć nic wspólnego z dążeniami i poglądami, które godzą w całość Państwa… Jako obywatele Państwa Polskiego znamy swoje obowiązki wobec Państwa i zawsze też domagać się będziemy lojalnego ich spełniania. Ostro i bezkompromisowo zwalczał tendencje faszystowskie w niemieckich organizacjach, co – wobec rosnącego wpływu zwolenników Hitlera – coraz bardzie spychało go na margines niemieckiego ruchu narodowego w Polsce.
Zmarł po długiej chorobie w 1938 roku w Katowicach, pochowano go jednak na cmentarzu katolickim w Bielsku, przy obecnej ul. Grunwaldzkiej, w grobie należącym do rodziny żony, Grety.
Po wybuchu wojny w 1939 roku wdowę po senatorze nękało Gestapo, w obawie przed aresztowaniem wyjechała więc z Katowic do Bielska, gdzie przetrwała wojnę. Po zakończeniu wojny Greta Pant wyemigrowała do Niemiec razem z pięciorgiem dzieci.
Po 1945 roku postać Eduarda Panta została zapomniana. Nic dziwnego, wszak Pant nie pasuje do żadnego ze stereotypów o tamtych czasach. Był Niemcem, więc dla Polaków figurą podejrzaną. Był antyfaszystą, więc nie pasował do stereotypu Niemca-nazisty. Był politykiem katolickim, więc dla kół lewicowych - niewygodnym. Skazano go więc na zapomnienie. Może dlatego życiorys Panta budzi wciąż wątpliwości. Niektóre źródła mówią, że Pant już w czasie I wojny światowej pomagał ruchowi legionowemu, ale na czym miałaby ta pomoc polegać? Z kolei 3 grudnia 1923 roku w czasie zamachu bombowego w Bielsku Pant został ranny, co spowodowało dwumiesięczną przerwę w działalności politycznej. Czy był to zamach wymierzony w Panta i kto go dokonał?
Tego nie wiemy i być może nigdy się nie dowiemy. Ale mimo to możemy wziąć sobie do serca słowa nekrologu, którym pożegnała Panta redakcja „Polonii”: Nad grobem tego na wskroś wzorowego, prostego i religijnego obywatela, chylić należy czoło (…). Dobry Niemiec spoczywa w sektorze BI w grobowcu nr 47.