11 lutego obchodzimy Ogólnopolski Dzień Dokarmiania Zwierzyny Leśnej. W zimowych warunkach wiele osób, kierując się szlachetnymi intencjami, chce wspomóc zwierzęta. Problem w tym, że często dobre motywacje nie wystarczają, by zrobić coś potrzebnego. A niekiedy nieświadomie możemy wręcz wyrządzić szkodę. Jak więc dokarmiać, by wszystko było w porządku? O sprawę zapytaliśmy Agnieszkę Łyczko z Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Mysikrólik”.
– Zwierzęta są różne. Mamy ptaki, ssaki, a wśród nich m.in. drapieżniki. Na każde należy patrzeć w inny sposób – mówi nasza rozmówczyni wyjaśniając, na czym polegają różnice we właściwym podejściu do poszczególnych zwierząt. Generalnie jednak zasada jest jasna: dzikich zwierząt nie należy dokarmiać, gdyż jest im to… niepotrzebne.
– Dzikie zwierzęta żyją na ziemi od tysięcy lat i dają sobie radę bez dokarmiania przez człowieka. Dokarmianie to raczej zaspokajanie naszych, ludzkich odruchów i potrzeb. Miałoby może pewne uzasadnienie w warunkach bardzo surowych zim, jakie możemy pamiętać z dawnych lat. Niekiedy zima trzymała od początków grudnia do marca i w tym okresie przez większość czasu obecna była pokrywa śnieżna. Zwierzęta miały wtedy problem ze znalezieniem pożywienia. Ale wówczas ludzie dokarmiali tylko pewne grupy zwierząt: albo ptaki bytujące w ich ogrodach, albo leśnicy wspierali zwierzynę leśną, ale raczej kopytne, sarny, które dostawały siano. Natomiast inne zwierzęta pozostawały bez dokarmiania – na przykład drapieżniki. Nikt nie martwił się o sowę czy myszołowa, które pod pokrywą śnieżną miały problem ze zdobyciem myszy – tłumaczy portalowi luBBie.pl Agnieszka Łyczko. Jak dodaje, w obecnych warunkach, gdy zimy są łagodne, z pokrywa śnieżna nie zalega długimi tygodniami, dokarmianie jest zbędne. Może być natomiast groźne dla samych zwierząt, ale także dla ludzi. W ograniczonym zakresie wyjątek od zasady rezygnacji z dokarmiania stanowią ptaki. Ale i tu należy zachować rozsądek i kierować się wiedzą, a nie emocjami.
– Jeśli w jakimś obszarze widziałabym możliwość dokarmiania, to wtedy, gdy ktoś ma dzieci i chce im poprzez karmnik umożliwić obserwację lub sam chce dokonać obserwacji, by poznać ptaki. Ale i wtedy trzeba działać rozsądnie, zaobserwować jakie ptaki przylatują i dowiedzieć się jakimi ziarnami można je dokarmiać. Ziarnami, a nie chlebem. Karmnik należy ponadto czyścić – zauważa Agnieszka Łyczko z Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt „Mysikrólik”. Jednak i to działanie obarczone jest pewnym ryzykiem i jeśli nie jest konieczne lepiej z niego zrezygnować. Do karmników przylatują bowiem ptaki osłabione i chore zarażając podczas spotkania osobniki zdrowe.
Duże ssaki poprzez dokarmianie mogą natomiast niepotrzebnie czuć się zapraszane w okolice ludzkich siedzib. Tu zaś czekają na nie niebezpieczeństwa. Na przykład przypadkowo nawet spłoszona sarna może doznać urazu lub zabić się uciekając i uderzając w płot. Natomiast lis chętnie przyjdzie, ale sąsiad może czuć uzasadnione obawy oraz strach i… wyłożyć trutkę na lisa.
– Natomiast gdy zaprosimy dziki, to będziemy mieć problem, gdyż będą bytować w okolicy. Zwierzęta nauczą się i zaczną stanowić zagrożenie. Będą musiały być odłowione lub odstrzelone, bo jest to zwierzę niebezpieczne – tłumaczy Agnieszka Łyczko. O problemie z dzikami w Bielsku-Białej pisaliśmy tutaj.
Zagrożeniem dla dokarmianych dzikich zwierząt jest jednak nie tylko kontakt z infrastrukturą wznoszoną przez ludzi, ale także pokarm, który otrzymują. Jak powiedziała nam przedstawicielka Ośrodka „Mysikrólik”, jabłko i marchewka – czyli pierwsze, co przychodzi wielu osobom na myśl w sytuacji potencjalnego dokarmiania saren – to jedzenie niewłaściwe dla tego gatunku zimą. Organizmy zwierząt są bowiem w tym czasie przystosowane do trawienia suchych traw i liści. Zawierające duże ilości cukrów jabłka i marchewki mową natomiast zaowocować śmiertelną dla zwierzęcia biegunką.
– Na prelekcjach dla dzieci mówię, że lepiej stworzyć dla ptaków i drobnych ssaków, jak np. jeże, przyjazny ogród. Można sadzić krzewy, które mają owoce do późnej jesieni lub do zimy, np. dzika róża czy kalina lub trzmielina. Ptaki mogą zjadać te owoce jeszcze w zimie. A liście, które spadają, tworzą ściółkę dla owadów – to także pokarm dla ptaków czy jeży – podsumowuje Agnieszka Łyczko.