Spokojnie, nie czeka nas powrót do XIX wieku. Ale przygotujmy się, bo dobrze to już było. Będziemy się więc zakażać, a najsilniej oberwą niezaszczepieni – z winy własnej lub wyboru rodziców. I jak to na tym świecie bywa: sprawiedliwości nie będzie. Noworodki, które zaszczepione być jeszcze nie mogą, zapłacą życiem za to, co niektórzy nazywają wolnością, a inni: głupotą.
Papież-Polak św. Jan Paweł II, którego chętnie bierzemy na sztandary, mówił dużo o wolności powiązanej z odpowiedzialnością. Myśmy jednak wszystko zapomnieli. Pamiętamy tylko kremówki. Nasza wolność to więc wolność nieodpowiedzialna: anarchiczna, indywidualistyczna, egoistyczna. Wolność sprzedawania wódki na każdej stacji benzynowej i wolność unikania teoretycznie obowiązkowych szczepień. Bo mi, szlachcicowi na zagrodzie, żaden mądrala – na przykład w kitlu – nie będzie mówił co mam robić.
No to mamy to, co mamy.
W ostatniej dekadzie odsetek odmów szczepień rósł w Polsce w zastraszającym tempie. W Bielsku-Białej oczywiście nie jest inaczej, a nasze województwo znajduje się na granicy odporności zbiorowej w przypadku kilku chorób. A mówiąc szczerze: już za ową granicą. Epidemia jest więc kwestią czasu – nie pytajmy „czy”, pytajmy „kiedy” wybuchnie, kiedy zobaczymy na Podbeskidziu to, co dzieje się chociażby w Rumunii.
Rumunia od kilku miesięcy boryka się z epidemią odry, którą ludzkość od wielu dekad potrafi opanowywać przy użyciu szczepionek. Słowem klucz jest tu jednak „użycie”. Gdy szczepionek się nie podaje, to nie działają. Żadnej magicznej mocy przenikania przez ścianki fiolek nikt nie przewidział. Przyroda przewidziała natomiast całkowicie naturalne przechodzenie wirusa z człowieka na człowieka ze szkodą dla niego. Śmiertelność choroby u osób dorosłych w krajach rozwiniętych nie jest oczywiście spektakularnie duża, natomiast w przypadku niemowląt choroba zbiera potworne żniwo. Dodatkowym problemem są natomiast powikłania, które mogą siać spustoszenie w organizmie nawet wiele lat po infekcji (np. podostre stwardniające zapalenie mózgu).
Ktoś jednak powie: co mi tam Rumunia, daleko i nieprawda. Okej. Mamy więc Warszawę, Wrocław, Poznań… Tam ogniska odry już się tlą. I lepiej nie będzie.
A przecież odra nie jest jedyną chorobą, przed którą skutecznie chronią szczepionki i która powraca do Polski w wyniku lawinowo rosnącej liczby szlachciców na zagrodzie broniących swojej wolności do zarażania siebie i innych. O ile w roku 2014 liczba odmów w skali kraju wynosiła niespełna 13 tys., o tyle w ubiegłym roku już blisko 90 tys. A to wszystko przy spadającej liczbie urodzeń, a więc mniejszej liczbie osób podlegających szczepieniu ochronnemu.
Województwo śląskie jest niechlubnym liderem jeśli chodzi o odmawianie szczepień. Na taki krok w roku 2023 zdecydowano się wobec 12389 dzieci. Oczywiście jest to liczba sumaryczna – w tym gronie ktoś mógł zaszczepić swoje dziecko np. na gruźlicę, szczególnie, że szczepienie jest wykonywane w szpitalu, w pierwszej dobie po urodzeniu, ale na odrę, gdy trzeba iść do lekarza po pierwszych urodzinach – już nie. Mógł też nie przyprowadzić pociechy na kolejną dawkę. Liczby są jednak bezwzględne: odmów jest porażająco wiele. I widać efekty.
Oczywiście można próbować się pocieszać, że gdzieś jest gorzej, np. w mniej ludnej Wielkopolsce odmów było niemal tyle samo – 11730. Formalnie więc odsetek niezaszczepionych jest wyższy. Ale co z tego? Przecież sytuacja w innej części kraju nie zmienia faktu, że oba województwa (w sumie takich jest siedem) narażone są na tzw. epidemię wyrównawczą – zachorują niezaszczepieni z woli rodziców oraz z powodu obiektywnych, na przykład medycznych przeciwskazań lub zbyt młodego wieku. Natura bezlitośnie wyrówna poziom odporności. Ceną za to będzie czyjeś życie, tak jak na odrę umierają dzieci w Rumunii. I pewnie wkrótce umrą gdzieś w Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu czy… Bielsku-Białej.
Sami sobie gotujemy ten los i, jako społeczeństwo, solidarnie wydajemy wyroki śmierci – a to na własne dziecko, którego zaszczepić nie chcieliśmy, a to na miesięczne dziecko naszych bliskich, które z racji wieku zaszczepione być jeszcze nie może, a to na młodzieńca lub seniora z osłabioną przez nowotwór odpornością, któremu nasze niezaszczepione dziecko zapoda paramyksowirusową mieszankę z noska.
A taki – bakteryjny, dodajmy dla porządku – krztusiec zwany przez nasze babcie kokluszem, jest niezwykle groźną i często śmiertelną dla noworodków chorobą, na którą – ze względów bezpieczeństwa – szczepimy dopiero po drugim miesiącu od narodzin. Wszystko by jednak działało, a szczepienia po drugim miesiącu nie byłyby żadnym problemem, gdybyśmy byli tak mądrzy jak właśnie nasze babcie, które stały w długich kolejkach za szczepionkami. Bo wiedziały o jakim zagrożeniu mowa. Widziały je. Ale my mamy „wujka Google”, antyszczepionkową grupę wirtualnych przyjaciół na Facebooku, a wśród naszego rodzeństwa i kuzynostwa nikt na duszący w wieku niemowlęcym kaszel nie umarł, więc stojąc na naszej szlacheckiej zagrodzie jesteśmy równi wojewodzie i wiemy lepiej. I swojej rzekomo lepszej wiedzy nie konfrontujemy z faktami. W wolnej chwili wolny sarmata nie poczyta niczego o medycynie czy historii, bo po co… Wie lepiej, więc w tym czasie sprawdzić co zrobiła popularna aktorka i ten znany sportowiec… Wolność bez odpowiedzialności. I bez rozumu. Nasza szlachecka wolność.
Co do zasady szczepienia są oczywiście w Rzeczypospolitej obowiązkowe. Na gruncie formalnym żadną bananową republiką nie jesteśmy. Odmawianie szczepienia swoich dzieci wiąże się więc z ryzykiem otrzymania grzywny w wysokości do 10 tys. zł. Co do zasady, bo nasze do szpiku kości wolnościowe państwo potrafi co najwyżej pogrozić palcem w bucie. Nakazy są tu tylko dla tych, którzy chcą ich słuchać. W praktyce więc kary w wymiarze najsurowszym (choć nawet one są śmiesznie łagodne) pojawiają się niezwykle rzadko, zaś środowiska antyszczepionkowe brykają w najlepsze, służąc radą dotyczącą minimalizowania konsekwencji takiej decyzji. Dopiero w środę 15 maja 2024 roku, po wielu latach bojów, apelacji i odwołań, Naczelny Sąd Administracyjny orzekł, że szczepienie dziecka bez zgody rodzica to konieczny przymus, a rodzic za swoją odmowę może zostać ukarany. Sam wyrok nic jednak nie zmieni. Na wyobraźnię zadziałają bowiem dopiero liczne zgony. Takie, jak przed laty, zanim opracowano i upowszechniono szczepienia. Wkrótce więc powtórzymy za twórcą literackiej polszczyzny i świadkiem rozwijającej się szlacheckiej wolności Janem Kochanowskim, że „nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą, i po szkodzie głupi”.