W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Witaj w świecie tych, których będzie można zabić

Witaj w świecie tych, których będzie można zabić

Nie milkną echa debaty na temat liberalizacji prawa do aborcji. Może i chciałbym dodać swoje przysłowiowe trzy grosze, ale przecież nie mam prawa się wypowiadać, bo: po pierwsze jestem facetem i nigdy nie byłem w ciąży, nawet jeżeli są posłowie, którzy bawiąc się w chowanego z logiką, próbują udowodnić, że bym mógł (…i uprzedzając wszystkie komentarze mój duży brzuch o niczym nie świadczy… chyba). Po drugie jestem księdzem więc najlepiej jakbym w ogóle nie miał prawa głosu w kwestiach społecznych w imię wolności słowa i demokracji.

Chociaż moje stanowisko jest jasne i klarowne: aborcja = zabójstwo, to zdaję sobie sprawę, że mam w ręku butelkę oliwy, którą mógłbym wrzucić do ognia i rozpętać burzę komentarzy. Tylko po co? Uważam, że nie dojdziemy w tej sprawie do żadnego kompromisu, bo dla ludzi pro-life w kwestii życia nie ma kompromisów, po prostu. Istnieje chyba tylko jedno rozwiązanie, mianowicie nauka musiałaby dojść do etapu, w którym takie kilkudniowe dziecko, wyciągnięte z łona matki mogłoby przeżyć w sztucznych warunkach aż do pełnego rozwoju. Co dziś, jak wiemy, jest jeszcze niemożliwe.

Zatem skoro nie spór o aborcję, to co chciałbym zaproponować w zamian? A no chciałbym zaprosić Was, drodzy czytelnicy, w dwa cudowne miejsca w których mam zaszczyt być wolontariuszem. I nie, nie jest to tekst, który ma wielbić mój rzekomy heroizm. Wszystko robię z miłości do tych ludzi, a także z własnej, nieprzymuszonej woli.

Pierwsze miejsce znajduje się stosunkowo niedaleko luBBianego przez nas Bielska-Białej. W Chybiu znajduje się cudowne Stowarzyszenie na Rzecz Osób Niepełnosprawnych „Razem”. Jest to dla mnie miejsce ze szczególnym sentymentem, bo to oni pokazali mi ten piękny świat niepełnosprawnych dzieciaków jako pierwsi. Stowarzyszenie każdego roku organizuje wakacyjne kolonie w Głuchołazach, w których biorą udział niepełnosprawni wraz z wolontariuszami, którzy na dwa tygodnie stają się ich opiekunami. Przebywając razem 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu można doświadczyć czegoś niesamowitego. Radości, uśmiechu, chęci i zapału do życia tych dzieciaków. Śmiem twierdzić, że tym przebijają swoich pełnosprawnych rówieśników. Na pierwszą kolonię pojechałem jeszcze w seminarium, w ramach praktyk w 2015 roku i od tamtej pory niemalże nieprzerwalnie jest to stały punkt mojego wakacyjnego urlopu. Ludzie których tam poznałem, zawarte przyjaźnie nie pozwalają patrzeć na ten czas bez wzruszenia.

Swoją drogą „Razem” w tym roku również organizuje kolonie i w dalszym ciągu poszukuje wolontariuszy. Jeżeli ktoś z czytelników byłby zainteresowany, to serdecznie zapraszam. Można kontaktować się ze mną albo bezpośrednio ze stowarzyszeniem. Wszystkie dane znajdują się na stronie internetowej i stronie facebookowej Stowarzyszenia na Rzecz Osób Miepełnosprawnych „Razem” w Chybiu. 

Drugie miejsce to Dom Chłopaków w Broniszewicach. Miejsce dosyć odległe, bo ponad 300 kilometrów stąd i rzeczywiście czasem ciężko znaleźć wolny czas, żeby tam pojechać. Jednakże jest sporo wolontariuszy z naszego regionu, którzy regularnie jeżdżą „do Bronek” i z tego miejsca ściskam ich mocno. Miejsce stworzone „od nowa” przez siostry Dominikanki, które są aniołami chodzącymi po ziemi. Te właśnie siostry postanowiły oddać nie kawałek, ale całe swoje serca chłopakom z DPS w Broniszewicach i tak stworzyły przestrzeń zupełnie wyjątkową. W domu mieszka kilkudziesięciu podopiecznych w przedziale wiekowym od przedszkola po emeryturę. Siostry stworzyły im przestrzeń do rozwoju, doprowadziły do tak bardzo potrzebnych remontów i rozwinęły sieć wolontariuszy, którzy nie przyjeżdżają tam po raz kolejny, ale po prostu tam wracają jak do swojego domu. Polecam spojrzeć na ich social media, bo zjawiskowe jest to, co się wyrabia w Domu Chłopaków.

Te dwa „moje” przykłady to tylko kropla w morzu dobra, które dzieje się każdego dnia w wielu miejscach na mapie naszej Ojczyzny. Ten alternatywny świat pełen jest autentycznej radości.

Moja refleksja jest taka: oni kochają i ich też można kochać.

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart