W ostatnią niedzielę (19 maja) minęło równo dziesięć lat od śmierci Zbigniewa Pietrzykowskiego, jednego z najwybitniejszych sportowców związanych z Bielskiem-Białą. Przy tej okazji powstały artykuły wspominające wicemistrza olimpijskiego z Rzymu. Wracano do wspomnień ze słynnego pojedynku z Cassiusem Marcellusem Clayem, znanym później jako Muhammad Ali. Albo do mistrzostw Europy, na których pięściarz regularnie zwyciężał, zmieniając tylko kategorie wagowe. Mało kto jednak pamięta o pewnym meczu bokserskim, w którym Pietrzykowski wykazał wielki kunszt i odwagę…
W styczniu 1960 roku BBTS Bielsko-Biała mierzył się w ligowym meczu z warszawską Legią. Było to starcie, które w piłkarskim żargonie pewnie nazwano by "klasykiem", bo oba kuby posiadały wówczas w swoich szeregach pięściarzy wręcz wybitnych. Oba należały do ligowej czołówki. Tamto starcie fantastycznie zaczęli stołeczni, którzy w pewnym momencie prowadzili już 7:1! Bielszczanie jednak nie złożyli broni, a jednym z bohaterów został właśnie Pietrzykowski. Dlaczego?
Urodzony w 1934 roku w Bestwince Zbigniew stanął przed nowym, ciężkim (i to dosłownie) wyzwaniem. Trenerzy spod Klimczoka zastosowali pewną sztuczkę, która miała zaskoczyć rywali. Oto "półciężki", ważący 81 kg Pietrzykowski wyszedł do walki z Tadeuszem Branickim, cięższym o dziesięć kilogramów, posiadającym w swoim dorobku medale mistrzostw kraju, walczącym na co dzień w kategorii ciężkiej. Był to jego absolutny debiut w królewskiej kategorii. Tyle że bielszczanin z miejsca stracił wiele atutów, m.in. większego rywala nie mógł razić siłą ciosu tak, jak robił to w swojej wadze. Do tego w trakcie klinczów tracił wiele energii, by zrzucić z siebie przeciwnika.
Starcie było widowiskowe. Cieszyło kibiców. Zawodnik BBTS-u zdawał sobie sprawę, że większy Branicki może zakończyć walkę jednym ciosem, dlatego stosował uniki. Mozolnie pracował w defensywie. I kąsał w ofensywie. Koniec końców wypunktował go. Pisano o bezapelacyjnej wygranej, która dała też ostateczny triumf pięściarzom z Bielska-Białej. Tak, tak! BBTS w cudowny sposób odrobił olbrzymią stratę i zwyciężył Legię 11:9.
- W tej wadze ciężkiej było... ciężko! Chyba już się nie zdecyduję na ponowny występ w tej kategorii – oceniał po ostatnim gongu Zbigniew Pietrzykowski.