W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Efekt potwierdzenia

Efekt potwierdzenia

Dzień wcześniej przed naszymi wyborami, i referendum, Australijczycy staną przed własnym, jakże ważnym, referendum, i odpowiedzą na pytanie:

Proponowana ustawa: zmiana konstytucji w celu uznania Pierwszych Ludów Australii poprzez ustanowienie Głosu Aborygenów i mieszkańców wysp w Cieśninie Torresa. Czy zgadzasz się z proponowaną zmianą?

Co nas to może obchodzić? Przecież to problem z końca świata, dotyczący postkolonialnych pozostałości, etc. Otóż niekoniecznie, bo mamy do czynienia z pewnym procesem intelektualnego, wręcz cywilizacyjnego wypierania, o globalnym już teraz zasięgu.

Australia i jej problemy pozostają w horyzoncie moich zainteresowań od ponad trzech dekad. Zorganizowałem 16 wypraw, głównie w interior (Outback). Zafascynowałem się dość smutną historią tzw. Pierwszych Ludów Australii, zwanych potocznie Aborygenami, a jeszcze bardziej ich wyjątkowo piękną i oryginalną sztuką. 

Pogląd na historię Aborygenów, i to w sensie prawdziwie naukowym, od wielu dziesiątków lat jest mocno ugruntowany. Są uważani za najstarszą z ocalałych cywilizacji na świecie. W zasadzie spory antropologów dotyczą wieku ich pierwszej fali osadnictwa, czy to było 60 czy 80 tysięcy lat temu. To, że jest to jedna i ta sama cywilizacja widać najlepiej w sztuce malowideł naskalnych, w kontynuacji podobnych motywów w skali dziesiątków tysięcy lat. Ilość odkrytych tam stanowisk idzie w miliony. Dla porównania w Polsce znane są tylko dwa malowidła naskalne z odległej przeszłości, w tym jedno z okolic …Wilkowic. 

Skuteczna kolonizacja europejska od końca XVIII wieku – w skali bez-czasu cywilizacji aborygeńskiej – to zaledwie rysa, nieco ponad 200 lat ale na tyle bolesna, że zmieniła wektory życia rdzennych tam ludzi trwale, raczej nieodwracalnie, z naciskiem na katastrofalnie. Aborygeni żyją na marginesie „białej”, bogatej, więc uśmiechniętej Australii. Trawieni przez rozpad struktur rodzinnych, społecznych i alkoholizm, i pochodny mu plon agresji, od kilkunastu dekad pozostają postkolonialnym problemem, by nie pisać, wstydem. Wstydem, który się zdegenerował, wewnętrznie skonfliktował i podzielił.

No to jak teraz, ten niechciany wstyd, umieścić w konstytucji, wpuścić jako tzw. Głos do parlamentu, a zatem do umysłów wygodnie i stabilnie żyjących ludzi? Dla konserwatywnego społeczeństwa, bo post-brytyjskie społeczeństwo jest daleko bardziej konserwatywne niż np. polskie,  jest z tym mocno nie po drodze. I tworzy się ostrze, które skutecznie dzieli także białych obywateli, które można, a nawet trzeba wykorzystać politycznie. I to się dzieje teraz. Głównie siłą przekazów poza mainstreamowych, zwanych najczęściej …niezależnymi. Kilka takich filmów, o mocno spiskowych teoriach, dotarło i na mój ekran. 

Co tam głoszą? Powołując się na sofistyczne autorytety podważają niemal wszystko, od historii Aborygenów po ich sztukę. Tym językiem mówią nawet niektórzy Aborygeni! Dowiadujemy się, że przybyli z terytoriów dzisiejszych Indii i Sri lanki, nie więcej niż 6 tysięcy lat temu, że są z nimi nie tyle spokrewnieni, co niemal tożsami, i że współczesna sztuka aborygeńska powstała zaledwie pół wieku temu, i to za sprawą szkolnego nauczyciela Geoffrey’a Roberta Bardona, który zachęcił dzieci aborygeńskie do przeniesienia rytualnych rysunków na piasku na kartony po opakowaniach, i wkrótce potem na sztalugi. I to jest fakt z jednej strony, i uproszczenie czyli manipulacja z drugiej. Nakłanianie do zagłosowania na NIE argumentuje się, że nawet samym Aborygenom to niepotrzebne, i to ustami …samych zainteresowanych. Jeden wektor, co najmniej dwa kierunki.  

I to się świetnie sprawdza w tzw. grach politycznych. Bo działa. Skutecznie dzieli. 

Nie tyle udostępniane filmy w przestrzeni internetowej mnie zaintrygowały, bo historię rdzennych ludów Australii znam dość dobrze, co komentarze pod tymi filmami. Ludzie piszą: tak myślałem, tego się spodziewałem, wreszcie ktoś prawdę pokazał, itp. 

Poczuli ulgę, utożsamili się, bo znaleźli się w przestrzeni tzw. efektu potwierdzenia. Do dyskusji zaprosiłem Jacka Różyckiego, przyjaciela z Sydney, australijskiego dziennikarza, który przez wiele lat pisał i redagował teksty dla Australian Geographic. Co mi napisał?

Ludzie szukają potwierdzenia ich złudzeń, i uprzedzeń, i wykazują tę stronniczość, gdy wybierają informacje potwierdzające ich poglądy, ignorując informacje sprzeczne lub gdy interpretują niejednoznaczne dowody jako potwierdzające ich istniejące postawy. Efekt potwierdzenia jest najsilniejszy w przypadku pożądanych rezultatów, problemów naładowanych emocjonalnie i głęboko zakorzenionych przekonań, nie można go wyeliminować.

I z tym ostatnim zdaniem Jacka zostawiam Was z nieśmiałą propozycją własnych przemyśleń. Nie tylko dotyczących dalekiej nam Australii…

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart