Ten tekst rodził się powoli, sukcesywnie, sięgał coraz głębiej i dotykał coraz mocniej. A zaczęło się zwykle, banalnie, od przypadkowego zdarzenia.
To było jeszcze w Zakopanem. Poszedłem z synem na zdjęcie szwów do przyszpitalnej przychodni chirurgicznej, godzina wizyty była umówiona, więc sprawa zdawała się być prosta i szybka. Niestety rzeczywistość okazała się brutalna i smutna. Na korytarzach tłumy, to co mnie uderzyło to mnóstwo ludzi starych, przygarbionych, czekających z pokorą a może z rezygnacją na swoją szansę. Siedząca obok staruszka czekała na wejście już od pięciu godzin. Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że to draństwo na co narażamy ludzi u schyłku ich czasu, schorowanych, sfrustrowanych, zagubionych. Oczywiście ta pani siedząca obok mogła pójść do jednej z prywatnych przychodni, nie czekała by dłużej niż 5 minut i byłoby po wszystkim, wystarczy mieć tylko odpowiednią ilość kasy. Kilka tygodni później w kawiarni w bielskiej Sferze trafiłem chyba na taki czas o poranku, gdzie bywa sporo seniorów. Chcąc nie chcą stałem się mimowolnym słuchaczem opowieści o starości, która bywa okrutna. Przy sąsiednim stoliku dwie panie słuchały swojej przyjaciółki (z jej ubioru domyśliłem się żałoby), która straciła swojego męża. Zaczęło się od zwykłego bólu i wizyty u lekarza rodzinnego. Później były miesiące czekania na wizytę u specjalisty, później kolejne miesiące na zrobienie rezonansu, później znów czekanie na specjalistę a kiedy zapadła diagnoza okazało się, że było już za późno na leczenie i ratowanie. Pani jeszcze nadmieniła, że próbowała te badania przyśpieszyć i zrobić prywatnie, ale kwoty były dla nich nieosiągalne. Kilka dni temu byłem świadkiem jak staruszek powoli wyjmował kolejne zakupy i odkładał, bo dla niego to było wciąż za dużo, żeby mógł zapłacić. W końcu na dnie koszyka zostało tylko kilka rzeczy.
Zazwyczaj pokazujemy obrazki seniorów aktywnych, uśmiechniętych, pełnych życia i radości. I oczywiście tacy są, oni nie czekają na wizyty, nie maja problemów z zapłatą w sklepach, a jak potrzeba wykupią sobie miejsce w prywatnych domach opieki za „miliony monet”. Te tańsze, publiczne, są tak oblegane, że większość tych, którzy na miejsce w nich czekają, zanim przyjedzie ich czas - już nie żyją.
Nie bez powodu starość i dzieciństwo są przywoływane jako podobne. I na starcie życia i na jego końcu potrzebujemy pomocy i opieki naszych bliskich, a gdy ci zawodzą, muszą wkroczyć instytucje państwa.
Chyba coś nie tak ze światem, który budujemy, skoro pozwalamy ludziom u schyłku życia żyć w strachu, samotności, ubóstwie, rozpaczy; chyba, że są bogaci – wtedy jest łatwiej (chociaż samotność tym bogatszym też przecież doskwiera).
Nie jest tajemnicą, że z roku na rok jako społeczeństwo jesteśmy coraz starsi. W 2023 roku osób w wieku powyżej 60 roku życia było 9,9 mln, co stanowiło 26,3 %, według szacunków demografów w roku 2060 będzie ich (nas?) 11,9 mln i będą stanowić 38,3 % wszystkich mieszkańców Polski. To daje do myślenia.
W statystykach wszystko można zamieścić, opisać, wypatrzyć. Życie je weryfikuje. Tu już nie ma miejsca na ładne obrazki i piękne historie. Pokazujemy tylko to co się ładnie sprzedaje, co ma odpowiedni algorytm, co przysporzy klientów i klikaczy.
Niestety „pogoda dla bogaczy” wciąż jest przychylniejsza, a maluczcy?