Zwolennicy budowy spalarni odpadów w Bielsku-Białej, z prezydentem Klimaszewskim na czele, argumentowali podczas propagandowej kampanii prospalarniowej, że jej budowa jest konieczna, gdyż ilość odpadów komunalnych w mieście będzie w najbliższych latach szybko rosła.
Taka argumentacja była zawarta zarówno w Analizie Wielokryterialnej, którą dostarczono radnym, by przekonać ich do słuszności inwestycji, jak i w Studium Wykonalności, które poprzedzało złożenie wniosku o pożyczkę i dotację do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. W Analizie Wielokryterialnej założono wzrost ilości wytwarzanych odpadów o 50% w ciągu 15 lat.
Już wtedy odzywały się głosy (w tym również mój) że są to rachunki nierzetelne, gdyż nie uwzględniają już zachodzących i dopiero zapowiadanych zmian prawnych, zarówno na poziomie krajowym jak i europejskim. Chodzi przede wszystkim o wprowadzenie systemu kaucyjnego oraz tzw. rozszerzonej odpowiedzialności producenta, co znacząco powinno wpłynąć na zmniejszenie ilości opakowań trafiających do systemu. Te argumenty nie trafiały jednak do spalarnianych entuzjastów. Dlaczego? Może – zapatrzeni w mityczny „Wiedeń” i jego spalarnię w centrum miasta - nie znali i nie rozumieli współczesnych trendów w legislacji i polityce? Być może, ale równie dobrze można postawić tezę, że rosnąca sterta śmieci była im potrzebna, by słupki się zgadzały, by uzasadnić wielkość planowanej inwestycji, by uspokoić opinię publiczną że spalane w Wapienicy będą tylko „nasze” śmieci i nie będzie się ich zwozić spoza miasta.
Od referendum, w którym mieszkańcy dali kosza Prezydentowi i jego spalarnianej ekipie, minęło ledwie kilka miesięcy, ale ten czas wystarczył, by sterta bielskich śmieci zaczęła maleć. W warunkach przetargu na odbiór odpadów komunalnych, który właśnie trwa, Urząd Miejski przewidział bowiem w perspektywie najbliższych 3,5 roku… spadek ilości odbieranych od mieszkańców odpadów. Spadek niewielki, 3-4% rocznie, ale jednak zauważalny. Co takiego wydarzyło się od kwietnia, że nastąpił tak radykalny zwrot w polityce Ratusza? Od straszenia śmieciowym Armageddonem do ostrożnego optymizmu? Od szybkiego wzrostu do stałego spadku?
I pytanie najważniejsze: czy można ufać władzom, które w ciągu roku tak zmieniają swoje prognozy? Bo przecież albo się radykalnie pomylili albo… Nie, to niemożliwe, by po prostu robili nas w bambuko. Składam w tej sprawie interpelację i spokojnie czekam na rzetelną odpowiedź.
Od redakcji:
O tym, że prezentowane przez ZGO dane są nierzetelne informował podczas debat o spalarni Paweł Głuszyński, ekspert gospodarki odpadami. ZGO pozwało go za to do sądu, a ten niedawno pozew oddalił. Więcej na ten temat przeczytac można w artykule: Spór o spalarnię: sąd oddalił pozew ZGO.