W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Złote łany

Złote łany

Wychowałem się na osiedlu Złote Łany i pamiętam łany zbóż, pola rzepaku i słoneczników. Wszystko mieniło się złotem. Czasami powracam we wspomnieniach do dziecięcych wyidealizowanych krajobrazów. Podobnie mam w życiu dorosłym, czasami patrzę na rzeczywistość nieskomplikowanymi oczami dziecka. 

Pamiętam, że trudno było mi przeboleć zwycięstwo Aleksandra Kwaśniewskiego w wyborach prezydenckich w 1995 r. Dla człowieka, który całym sercem zawsze popierał stronę solidarnościową - wybór postkomunisty na urząd prezydenta III RP był szokiem, ale dalszym naturalnym zachowaniem było uszanowanie demokratycznego wyboru, pomimo głębokiej niechęci do ideologicznego rodowodu polityka. Szanowałem urząd prezydenta, instytucję państwa, natomiast człowiek w tym spostrzeganiu schodził na dalszy plan. Natomiast nigdy w głowie nie zagnieździł się pomysł, aby nie uznawać jego prezydentury.

Przyglądanie się polskiej scenie politycznej wywołało u mnie potężne objawy niedającej się niczym stłumić tęsknoty za etosem państwowca. Przybliżając, państwowiec to urzędnik, obywatel, dla którego naczelną wartością jest dobro wspólne, czyli państwo, niezależnie od tego, czy aktualnie jest rządzone przez prawicę, czy lewicę. Oczywiście nadrzędna wartość dobra wspólnego nie wyklucza wyrazistych poglądów politycznych. Dla mnie to rzadki złoty kłos na zachwaszczonym partyjnym ugorze. Przyznam, że to futurystyczny wysiłek, aby dopatrzyć się złotych łanów w tym obszarze.

Jako domorosły psychoanalityk dopatruję się pęknięcia w psychologicznym profilu naszego narodu. Coś słabo wchodzi nam do głowy, że pomimo różnic nadal tworzymy „rzecz wspólną” (Res Publica) Rzeczpospolitą. Przesuwają mi się teraz w pamięci wydarzenia z naszej historii, a to destrukcyjna rywalizacja przedrozbiorowych familii w I RP oraz zapraszanie zagranicznych „przyjaciół” do interwencji, aby poparli właściwe stronnictwo; jak endecja po nielegalnym zamachu majowym Piłsudskiego planowała utworzyć na terenie Wielkopolski odrębne państwo polskie;  nieuczciwe przejęcie władzy po klęsce wrześniowej przez obóz Władysława Sikorskiego, w następstwie którego wielu polityków i oficerów związanych z sanacją odsunięto od możliwości dalszej walki z Niemcami. Niejeden z nich przypłacił to załamaniem nerwowym, były też przypadki samobójstw. Świeżych ran nie chcę rozdrapywać.

Natomiast z wielką radością obserwuję osoby, fora, organizacje, które pielęgnują gen propaństwowości. Za każdym razem, kiedy przemawia prawicowiec lub lewicowiec kierujący się dobrem wspólnym czuję „jakby mi Pan Jezusek bosą stópką po sercu stąpał”. Zazwyczaj takie zachowania wyrastają z oddolnych, obywatelskich działań. Tam właśnie odnajduję złote kłosy i mam nadzieje, że w następnym pokoleniu, które zastąpi obecnych polityków, te kłosy przebija się przez irracjonalną partyjną politykę, a zdrowy rozsądek podpowie, że z konfliktu powinny być wyłączone „obszary święte”, na których nie zbija się politycznego kapitału.

Chciałbym wymienić kilka środowisk, które w moim mniemaniu aspirują do tej kategorii. Wpierw wymienię think tank „S&F” promujący uprawianie realistycznej geopolityki oraz negujący romantyczne podejście do stosunków międzynarodowych. Następnie niezależny historyk, który potrafi na politykę historyczna spojrzeć w prawdzie, a nie z pozycji „brązownictwa”, czy wciskania pedagogiki wstydu, a przez swój podcast „Historia Realna” uczy wyciągania wniosków z przeszłości. Szybko dorzucam lewicowy podcast „Dwie Lewe Ręce” z środowiskiem klubów oraz rewelacyjnym Marcinem Giełzakiem. Piszę te słowa jako człowiek, któremu polityczne serce nie bije po lewej stronie. Ciekawa idea odbudowy lewicy patriotycznej, antykomunistycznej, pracowniczej, inspirująca się pierwszą Solidarnością i jej postulatami. Odwołującej się do Kościuszki, Piłsudskiego, Okrzei, Daszyńskiego, Pużaka, do dziedzictwa przedwojennego PPS.

Kibicuję również gorąco lewicowemu miejskiemu aktywiście w kaszkiecie, który samotnie zmaga się                z wszechwładną patodeweloperką i wieloma innymi schorzeniami toczącymi nasz kraj, za co jest ciągany po sądach. Takich inicjatyw jest oczywiście więcej. I nie chodzi tu o fałszywą zgodę oraz złudną grę polegającą na eliminacji różnic za wszelką cenę, ale istnieje taki spór, który winduje państwo na wyższy poziom, jest konstruktywny, wytwarza nową jakość, buduje państwowość, a nasze życie czyni bezpieczniejszym.

Na zakończenie przywędrowały do mnie słowa klasyka polskiej myśli politycznej, którego szanuję                  i doceniam, jednocześnie z nim się różniąc, zaryzykuję ich parafrazę: jestem państwowcem - więc obowiązki mam państwowe.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart