W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Trzeci cud

Trzeci cud

Można nie wierzyć w cuda, ale przecież widziałem, wszyscyśmy widzieli, że jednak się zdarzają! W Polsce! Dwa razy! Pierwszy był pod koniec drugiej połowy minionego stulecia. Nazwaliśmy go Solidarnością, choć w istocie był to cud odwagi, a zarazem cud oczyszczenia, bo zdobyło się na tę odwagę społeczeństwo zwykłych ludzi, wcale nie jakichś aniołów, jeszcze wczoraj skupionych na „załatwianiu” trudno dostępnych towarów czy ćwiczących się w sztuce przetrwania nazwanej przez jednego z pisarzy „dwójmyśleniem”.

Drugiego cudu, który przydarzył się naszemu społeczeństwu trzy lata temu, po tym, jak 24 lutego 2022 roku Rosja napadła na Ukrainę, nie nazwaliśmy wcale, bo nie było czasu ani struktury, której można byłoby z tej okazji przypiąć jakiś szyld. Był to cud solidarności, który znowu (może tak trzeba?) był zarazem cudem oczyszczenia i odwagi – bo przecież przez wiele miesięcy wcześniej byliśmy intensywnie straszeni Obcymi, którzy przyjdą i zepsują, i zadepczą nasz coraz bardziej syty europejski grajdołek. A oto przyjęliśmy pod dach, do pracy i szkół setki tysięcy uchodźców wojennych z Ukrainy, nie zważając na stereotypy i trudne rozdziały wspólnej przeszłości. Wielu zbierało pomoc materialną i własnym transportem dostarczało na tereny objęte wojną. Czy ktoś myślał o tym, że było w tym działaniu dalekie echo Posłania do ludzi pracy Europy Wschodniej uchwalonego w 1981 roku?

Akcja pomocy w pierwszym okresie była bezprecedensowym przykładem błyskawicznej samoorganizacji społecznej (a także dowodem sprawności samorządów lokalnych, a wreszcie struktur państwa). Jakiś felietonista mógłby napisać, że „nawet nam brewka nie pykła”. To był wysiłek wielu konkretnych osób, ale gdyby 23 lutego 2022 zapytać, czy to możliwe, wątpię, czy ktokolwiek odpowiedziałby, że oczywiście.

W szczytowym okresie akcji pomocy ktoś o chłodnej głowie powiedział mi, że skoro wszyscy się zaangażowali, to on się na razie nie włącza, bo trzeba oszczędzać energię na później, kiedy entuzjazm osłabnie. Ten czas właśnie nadszedł.

Zauważyliście na pewno, jak w ramach prekampanii prezydenckiej nie tylko podsycająca od dawna antyukraińskie nastroje „konfa”, ale i pozostałe, lepiej rozpoznające polską rację stanu ugrupowania zaczęły wysyłać sygnały dystansowania się od walczącej Ukrainy… Robią, bestyje, badania, więc pewnie tak im wyszło z ankiet. Mówią to, co myślą, że my chcemy usłyszeć. Więc nie jest dobrze.

Teraz doszedł do tego trumpowski zwrot w polityce amerykańskiej. Szef nowej administracji naszego jakoby niezawodnego sojusznika zza Antlantyku łyka tezy rosyjskiej propagandy jak pelikan. Czy z naiwności, czy cynicznie liczy na niewiedzę swoich wyborców? Politycy w Polsce i Europie pocieszają się, że to może tylko słowa, próbują jakoś odpowiedzieć na nowe wyzwanie. Po owocach poznamy, co wart jest tzw. talent negocjacyjny Trumpa i jak bardzo umie się zmienić Europa rozpieszczona dziesięcioleciami dywidendy pokoju. Szczegółowe analizy i prognozy zostawmy komentatorom politycznym, niech próbują nadążyć za wydarzeniami.

Jednak kto pamięta historię Europy Środkowej (Putin na pewno tak, Trump na pewno nie), dostrzeże w różnych newsach ujawniających w chaotycznym porządku strzępy „planu pokojowego” wzorce, które dobrze znamy: Monachium (oddać potencjalnemu agresorowi mały kraj), Teheran – Jałtę – Poczdam (podzielić świat na „strefy wpływów”, czyli oddać potencjalnemu agresorowi kilka małych i średnich krajów), a wreszcie testowany nie tylko w Polsce model stopniowego unieważniania sojuszniczego rządu (jak polskiego w Londynie), uznania marionetkowego pseudo-rządu (PKWN i potem tzw. Rządu Jedności Narodowej) i wreszcie akceptacja pseudodemokratycznych wyborów…

Historia się powtarza? Hegel twierdził, że dwa razy, którą to opinię Karol Marks uzupełnił słynną obserwacją, że owszem, powtarza się, ale najpierw jako tragedia, a później jako farsa. Zaczął od tego stwierdzenie swój pamflet – dobrze napisany, zjadliwie złośliwy – na Ludwika Bonapartego, który przejął władzę we Francji w drodze przewrotu 2 grudnia 1851, powtarzając w ten sposób działanie swojego wuja Napoleona Bonapartego, który 18 brumaire’a (czyli 9 listopada 1799) obalił republikę ustanowioną przez rewolucję francuską. Tezę poparł przykładami z wcześniejszych przełomów historycznych (Luter jako św. Paweł, rewolucja francuska i epoka napoleońska korzystające z rzymskiego kostiumu najpierw republikańskiego, a potem cesarskiego, rewolucja 1848 roku kopiująca rewolucję z 1793 itd.). Zwrócił przy tym uwagę, że ów zwrot do przeszłości był tamtych przypadkach tymczasowym sposobem na początkowe uwznioślenie własnych działań: „Wskrzeszanie zmarłych w owych rewolucjach miało tedy na celu nadanie świetności nowym walkom, nie zaś parodiowanie dawnych, wywyższanie w wyobraźni danego zadania, nie zaś uchylanie się od jego rozwiązania w rzeczywistości, odnalezienie na nowo ducha rewolucji, nie zaś wywoływanie jej widma”. Jak widać, to efektowne porównanie teatralne (tragedia – farsa) autor odnosił w istocie tylko do niektórych powtórek, tych „parodiujących” przeszłość.

Oznacza to, że przy powtórkach historii możliwe są różne kombinacje gatunków teatralnych. Może być więc nie tylko para tragedia – farsa, ale też na przykład tragedia – burleska (amerykańskie widowisko z atrakcyjnymi paniami), budząca nadzieję para tragedia – musical (co wzrusza i się dobrze kończy) albo, o zgrozo, tragedia – tragedia. Na końcu sloganu MAGA jest owo „again”, czyli „znowu”, wskazujące na jakiś punkt odniesienia, jakiś pożądany kostium historyczny. Kto wie jaki? Czyj kostium chce ubrać Trump? Imperialisty McKinleya? Uśmiechniętego naiwniaka Neville’a Chamberlaina? Chorego Roosevelta oddającego Stalinowi Europę Wschodnią w Jałcie czy może samego Stalina przemieszczającego narody jak ten dyrektor z filmu Poszukiwany, poszukiwana, który przeniósł jezioro? Niestety chyba nie chce być drugim Reaganem, bo ten był z zawodu aktorem, którego to zawodu, wnosząc po pogardliwej odzywce na temat aktorskiej kariery Zełeńskiego, raczej nie poważa (może stoi za tym zawodowa zazdrość byłego gospodarza reality show). Oby tylko się nie okazało, że jak w porządnej farsie, ubierając jeden kostium, wdzieje drugi.

Historia powtarza się różnie. Nam się udało dwukrotnie powtórzyć cud solidarności. Czas na solidarność again.

Janusz Legoń

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart