W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Stworzyciel świata

Stworzyciel świata

Pamiętam, jak siedzimy przed Domem Żołnierza i gadamy. Byłem pod wrażeniem spektaklu, jaki zrobił i opowiadałem mu o tym, bo dobre rzeczy trzeba ludziom mówić, a nie zostawiać dla siebie. To był spektakl o stworzeniu świata. Według Księgi Rodzaju. Kulejący, przygarbieni, niewidomi, na wózkach inwalidzkich, porażeni, niepełnosprawni intelektualnie ostrożnie i z wielką czułością wnosili na pustą scenę rzeczy wypowiadając słowa z Księgi Rodzaju. Tworząc świat. Przeszedł mnie dreszcz poruszenia, zachwytu i nieznanego. To był tego rodzaju dreszcz, który się zdarza kilka razy w życiu, i wprawia w drżenie każdą cząstkę ciała i umysłu.

Wiedziałem, że twórca tego spektaklu, Jan Chmiel, odszedł z teatru, pomimo iż był aktorem o znakomitych warunkach, z rzadką charyzmą. Wiedziałem, że skrzyknął przyjaciół, założył stowarzyszenie i robi teatrzyk z grupkami amatorów, w tym niepełnosprawnych. A teraz zobaczyłem, jak tworzą świat. Jak Bóg tworzy świat ich rękoma. I widział Bóg, że było dobre.

I o tym rozmawialiśmy przed Domem Żołnierza. O dobru.

W Domu Żołnierza odbywały się wtedy zajęcia Teatru Grodzkiego. Teatr Grodzki to założone przez Jasia Chmiela stowarzyszenie.

Rozmawialiśmy o tym, jak niesłychanie trudno jest pokazać dobro. Pokazać w sztuce, w filmie, opisać. Że dużo łatwiej jest ze złem, z przygodami, z wrogiem, którego trzeba pokonać, z bohaterami, którzy zwyciężają zło. Łatwiej jest też być krytycznym. Wskazywać, piętnować, ganić, ironizować, wyszydzać. Ale zrobić sztukę o dobru tak, żeby było atrakcyjne, ciekawe, pasjonujące to jest dopiero sztuka! Jasiu cieszył się tą rozmową. Pamiętam radość porozumienia, wymiany doświadczeń, poszukiwań, przemyśleń. Zrozumiałem, że on właśnie to robi. Że odszedł z zawodowego teatru, żeby opowiadać dobro i żeby robić dobro.

I widział Bóg, że było dobre.

Jakiś czas po tej rozmowie zadzwonił do mnie i zaproponował mi prowadzenie zajęć w Teatrze Grodzkim.

Pamiętam salkę w Domu Żołnierza. Pamiętam, że byłem wystraszony, a oni spokojni. Dziewczyna z porażeniem mózgowym, z trudem mówiąca, wpół sparaliżowana o inteligencji ostrej, jak brzytwa i ciętym poczuciu humoru, młoda kobieta cierpiąca na zanik kości, która próbowała mnie wspierać w tych moich pierwszych krokach, pełen pogody ducha niewidomy chłopak i nastolatka, która w trakcie zajęć dostała ataku padaczki, a potem opowiedziała nam wszystkim swoje życie i to była niesamowita opowieść. A potem się dowiedziałem, że tak bywa po takim ataku. Nie wiedziałem, co zrobić, jak się zachować. Pomagali mi. I potem Jasiu uścisnął mi dłoń i powiedział swoim ciepłym basem: „No, dałeś radę”.

Potem budowa siedziby Teatru Grodzkiego przy ul. Sempołowskiej. Potężne przedsięwzięcie. I całodzienne zajęcia w różnych pracowniach warsztatów terapii zajęciowej. Niewinnie brzmi, ale to kosmiczne sprawy. Każda grupa to kosmos. Wszystkie rodzaje niepełnosprawności. Wszystkie rodzaje wrażliwości. Ile tam się dobra wydarzyło! Wydarza się wciąż. Pamiętam, jak Jasiu przechadza się po tych salkach, zagląda co się u nas dzieje, podśpiewuje coś tubalnym głosem i grupa szczęśliwa. Robiliśmy z moją grupą gazetę, która się nazywała „Tornado”. To była najlepsza gazeta, jaką robiłem. Pamiętam każdy numer i jak powstawał. Pamiętam mężczyznę około pięćdziesiątki, którego przyprowadziła mama, a Jasiu przyprowadził go do mnie. Był niewidomy i niesłyszący. Stracił wzrok i słuch, kiedy skończył liceum i zdał maturę. Jasiu przyprowadził go do mnie, żebym go uczył dziennikarstwa. Porozumienie z nim było możliwe poprzez implant, który od niedawna pozwalał mu coś jakoś słyszeć. Jak mam uczyć dziennikarstwa faceta, który nie widzi i ledwo słyszy, a przez ileś lat żył tylko w świecie dotyku? Ale dla Jasia Chmiela nie stanowiło to problemu. „A czemu nie?” - śmiał się. I faktycznie. Pan opanował klawiaturę i pierwszy tekst, jaki napisał, był o tym, jak Ryszard Szurkowski wjeżdża na metę w żółtej koszulce lidera. Myślałem, że się rozpłaczę z wrażenia, a Jasiu się uśmiechał zadowolony.

I potem otwarcie Zakładu Aktywności Zawodowej. Wielka rzecz, bo przecież sporo tych ludzi chciało pracować, a nikt ich nie chciał zatrudniać. I tu dostali pracę. Normalne zatrudnienie, które pozwalało na usamodzielnienie się. Rozrastał się Teatr Grodzki i jego dobro. Rozrastał się ten świat stworzony.

I pochody! Zawsze, kiedy zaczynał się festiwal teatrów lalek w „Banialuce”, Jasiu prowadził nasze grupy w pochodzie przez miasto, razem z lalkarzami. To było niezwykłe! To było jak Księga Wyjścia. Jak przejście przez Morze Czerwone. Za nami został wstyd, skrępowanie, niechęć do pokazywania się światu, strach przed złymi językami – wszystko to zatopiły fale Morza Czerwonego, które rozstępowały się przed nami i zamykały za nami. A Jasiu, jak ten Mojżesz. Tylko, że to taki Mojżesz pokrzykujący, podśpiewujący i pogwizdujący na gwizdku. To była radość, ten pochód. I darmowe kluski na parze z baru „Pierożek” dla każdego. I śmiech Jasia Chmiela zajadającego kluskę na parze.

Jest taka szansa, że jak już wszyscy poumieramy, to pójdziemy tam w takim pochodzie. A Jaś poprowadzi.

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart