W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Smoków wawelskich w czasie i przestrzeni splątanie

Smoków wawelskich w czasie i przestrzeni splątanie

Niedawno przeczytałem, że Smok Wawelski istniał naprawdę. Takie wieści niesie m.in. coraz bardziej sensacyjny National Geographic. Podobno miał 6 metrów długości, jego szczątki znaleziono na Śląsku, trochę ponad 100 km na północ od Bielska Białej. I miażdżył kości tym co  wpadli mu w paszczę potężnymi szczękami, a że było to ponad 200 milionów laty przed Homo Sapiens i grodem Kraka, to już mniej istotne. Bo dla mniej wtajemniczonych liczby pozostają liczbami. 

Ciekawe jest jednak to, że podtrzymanie fantazji, która przeszła w legendę, idzie z łacińską nazwą używaną przez paleontologów, która brzmi Smok Wawelski. Na pierwszym roku geologii UJ miałem paleontologię czyli naukę o stworach, które nie dożyły naszych czasów ale tutaj moje skojarzenie poszło znacznie dalej, do ukochanej Australii. 

Otóż, co najmniej trzykrotnie w czasie moich wypraw w australijski Outback, czyli pustynny i półpustynny interior, trafiłem do niewielkiej izolowanej osady Normanton, którą trudno nazwać wioską, choć Wikipedia nazywa ją miastem. Jest tam niemal jedna ulica, niemal zawsze pozbawiona ludzi. I największą atrakcją tejże ulicy, jak i całej osady jest smok. Tyle, że nie wawelski, za to z konotacjami jak najbardziej polskimi. Smok z Normanton, to replika krokodyla różańcowego (najczęściej nazywanego tam słonowodnym). Krokodyl Krys, zwany także Krysem Królem Sawanny.

Replika pomnika prezentuje rzeczywistych rozmiary gigantycznego krokodyla o długości 8,63 m, wadze ponad dwóch ton, który pozostaje największym, jaki widziano we współczesnym nam świecie! Pechowy krokodyl został zastrzelony na brzegu MacArthur nad rzeką Norman w lipcu 1957 roku przez Krystynę Pawłowski. Czy aby na pewno? Od tamtych chwil upłynęło 66 lat i wiele z tego co wiemy poszło – jak ze Smokiem Wawelskim – w legendę, która tam, w Australii, rozwija się szybciej, niż ta z Krakowa. 

Ron i Krystyna Pawłowscy uciekali przed komuną w Polsce, zanim spotkali się w Australii i przejechali przez równinę Nullabor i ostatecznie wylądowali w Karumba w Gulf Country w Queensland w 1955 roku. Podobno żyli w nędzy, co w tamtych czasach nie było aż tak odosobnione. Często zaglądali do buszu. Tereny północnego stanu Queenslandu, wtedy jako i teraz, obfitują w krokodyle. Jak dużo? Przy trasie jednej z moich wypraw, Savannah Way, której najciekawszy fragment ciągnie się ponad 2,5 tys. km mieszka może 3 tysiące ludzi i aż 300 tysięcy krokodyli. 

Ron i Krystyna snuli się tam długo, i pewnego dnia, wg wspomnianej legendy, smok miał zbliżać się do ich obozu, w pobliżu gdzie bawiło się ich dziecko. Krystyna w afekcie chwyciła strzelbę, ta wypaliła i smoka zabiła. I to był rekordowy smok, a ludzie kochają rekordy. Nie da się nawet wykluczyć, że dostał się tam Wisłą spod grodu Kraka, a dalej, po zapachu Krystyny, dotarł do Queensland w Australii. Ale to mniej istotne, bo to story ma kilku bohaterów. Smoka już pogrzebano, na pomnik w Normanton w postaci repliki wstawiono. Ale jest jeszcze Krystyna, nazywana tam Kris. Otóż jej legenda niesie, że po tym wypadku – co nie dziwota – wpadła w szał i zaczęła – wraz z Ronem – nałogowo na smoki polować. Odstrzelili ich grube setki i dobrze z nich żyli przez lata. I powinienem zakończyć …długo i szczęśliwie. 

Ale tutaj nie kończy się story, legenda. Otóż po jakimś czasie Kris nasycona, a może i nawet przesycona wielokrotnym aktem zemsty na całym gatunku krokodyla różańcowego, postanowiła wektor odwrócić. W jej głowie zagościł switch. Nagle stała się radykalną obrończynią tego gatunku smoka jednak niewawelskiego. I w tej obronie była równie skuteczna jak w ich zabijaniu. Po latach doprowadziła do całkowitej i bezwarunkowej ochrony gatunku, nie tylko w stanie Queensland ale i w całej Australii. I z tego powodu wzdłuż Savannah Way tyle ich mieszka, i ciągle ich populacja powiększa się, nad czym ubolewają okoliczni farmerzy, z którymi wielokrotnie rozmawiałem, nie przyznając się, że Kris ma znajomo dla mnie brzmiące nazwisko. 

To wszystko jest jeszcze bardziej kwantowo splątane, bo miał powstać film ale… 

Jak to dalej przebadam, to chętnie dopowiem ale już po Jasnej Stronie Świata w RMF Classic.  

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart