W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Są jeszcze sędziowie w Warszawie (nie wiem jak w Berlinie)

Są jeszcze sędziowie w Warszawie (nie wiem jak w Berlinie)

Tak rzadko mamy ostatnio powód, by być dumnym z naszego wymiaru sprawiedliwości, że tej okazji nie można przeoczyć. Wczoraj polski sąd zachował się tak, jak można oczekiwać od sądu suwerennego, demokratycznego państwa. Sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie odrzucił niemiecki wniosek o ekstradycję mieszkającego w Polsce Ukraińca, Wołodymyra Żurawlowa, którego niemieccy śledczy podejrzewają o wysadzenie gazociągu Nord Stream II. Sędzia nie tylko zwolnił Żurawlowa z aresztu, ale w dość dosadny sposób rozprawił się z wnioskiem niemieckiej prokuratury, przywracając właściwy porządek rzeczy i przypominając, kto jest agresorem i przestępcą, a kto jest uprawniony do obrony w ramach "wojny sprawiedliwej". Słuchając uzasadnienia sądu, czułem dumę i wewnętrzny spokój. 

A najciekawsze, że nikt nie spytał, czy orzeczenie wydał "paleosędzia" czy "neosędzia", kto go powołał i kto awansował. Może po prostu nie o to chodzi, a o poczucie sprawiedliwości?

Ps. A skąd ten tytuł? Otóż jest taka anegdota, która zna każdy student prawa. Królowi Prus Fryderykowi przeszkadzał furkot młyna, znajdującego się w pobliżu jego rezydencji Sanssouci w Poczdamie. Król rozkazał zburzyć młyn, lecz młynarz nie posłuchał i zagroził królowi, że odwoła się do sądu. „Są jeszcze sędziowie w Berlinie” – miał powiedzieć. I Fryderyk, zwany Wielkim, pozostawił młyn i młynarza w spokoju. Młyn stoi do dziś (byłem, zwiedzałem); ten młyn i sędzia z Warszawy mogą przypominać współczesnym Niemcom, po co są sądy. 

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart