W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Przerwa na reklamy

Przerwa na reklamy

Na ulicy i w autobusach, w telewizji i w kinie, w Internecie i w prasie, a do tego w skrzynkach pocztowych i mailowych – praktycznie wszędzie. Dożyliśmy czasów, kiedy reklamy, których przecież nie oczekujemy, atakują nas w każdym miejscu i o każdym czasie. 

Już naprawdę niewiele osób pamięta czasy, kiedy w telewizji było zaledwie kilka reklam, np. PZU, co zresztą zupełnie nie miało sensu, bo innej, konkurencyjnej firmy ubezpieczeniowej w tym kraju po prostu nie było. Kolorowy świat zachodnich reklam wdarł się w nasze życie gdzieś z początkiem lat 90., wzbudzając zachwyty lub oburzenie, a czasem zwykłe zdziwienie. I tak sobie ta reklama ewoluowała i ewoluowała, aż dotarliśmy do momentu, w którym za reklamę płacą ci, którzy ją zamawiają, zaś ci, do których ma trafiać, płacą za to, aby do nich nie trafiała. Inaczej co pół godziny będą mieć przymusową przerwę na herbatę, chyba że lubią oglądać reklamy właśnie.

Dziś już wiadomo, że reklama, zarówno ta telewizyjna lub kinowa, jak i internetowa, prasowa czy uliczna, jest produktem samym w sobie, który można kupić lub sprzedać, chociaż oczywiście jej głównym celem dalej pozostaje namawianie do zakupu czegoś czy do jakiejś ukierunkowanej aktywności. I na pewno wbrew temu, co próbują nam wmówić proste kinowe fabuły czy telewizyjne seriale, trafiona reklama nie jest wynikiem genialnej intuicji, takiego wręcz przypadkowego strzału. Prędzej jest efektem doświadczenia, wiedzy i konkretnych badań co do oczekiwań i reakcji grupy osób, do których jest kierowana.

Ale jak w przypadku każdego produktu, tak i w reklamie zdarzają się pomysły nietrafione albo po prostu zwykłe buble. Bywają też i takie, które bynajmniej nie mają zmuszać do jakiegokolwiek myślenia, a odwołują się tylko do skojarzeń i to tych nie najwyższych lotów. Przykładem mogą być tu chociażby częste afisze reklamowe posługujące się erotyką, np. jakaś pani ze zdjęcia uśmiecha się tajemniczo, reklamując stroje BHP, chociaż sama akurat żadnego nie założyła. Zresztą od lat funkcjonuje w sieci strona, która z sukcesami zbiera tego typu „kwiatki”, co wskazuje, że zjawisko to jest powszechne i ma się dobrze.

Ale jak wszyscy wiemy, bo w zabawie tej – chcąc nie chcąc – uczestniczymy każdego dnia, reklamy mają swe ulubione branże. Wiadomo – lekarstwa, środki czystości, usługi bankowe, telefonia komórkowa, samochody czy biura podróży, a nawet gadające jedzenie. Reklamy uliczne są już bardziej lokalne, często reklamują bowiem coś tuż obok.

Ale nie o tym chciałem… Chodzi o czas okołoświąteczny, który reklamodawcy oraz reklamotwórcy wykorzystują szczególnie. Powody są dwa; z jednej strony otwierają się nam w tym czasie portfele lub debety, w każdym razie o wiele chętniej wydajemy pieniądze. Z drugiej natomiast wielu z nas właśnie o tej porze roku staje się jakby wrażliwsza, miększa, bardziej skora do wzruszeń, nawet podczas niektórych reklam. Stąd też takie reklamy, które niby z reklamowaniem nic wspólnego nie mają, tylko raczej promują najbardziej pożądane wartości, a dopiero na końcu dowiadujemy się, że to jakaś sieć komórkowa czy telefon, czy fundusz emerytalny próbuje nas podejść. Ale to właściwie tylko za pierwszym razem.

Przed minionymi Świętami wśród takich klimatycznych reklam pojawiła się i taka, która oferowała usługi bankowe. Pięknie, świątecznie, a jej koncept polegał na cudownym przekształceniu budynku warszawskiej Rotundy w śliczną karuzelę, gdzie i koniki, i światełka… I szczerze mówiąc, nie wiem, jak mam to ugryźć. Bo w mej świadomości Rotunda jest nie tylko symbolem stolicy umieszczanym wielokrotnie na pocztówkach jeszcze w czasach słusznie minionych. Jest też miejscem kojarzonym z tragedią. 15 lutego 1979 r. miał w niej miejsce wybuch gazu, który pozbawił życia 49 osób. Rannych było wówczas 110 osób. Fakt ten upamiętnia tablica znajdująca tuż obok. Fakt, obecna rotunda to nie ta poprzednia. To nowy obiekt oddany do użytku w 2019 r. Lecz swoim kształtem nawiązuje on do stojącego tam wcześniej i w świadomości – przypuszczam – nie tylko mojej w zasadzie jest kontynuacją. Niestety, ta rotunda jest już symbolem nie tylko polskiej bankowości, ale też tragedii właśnie.

Czy wobec tego taka reklama powinna powstać? Jeśli chodzi o moją wrażliwość – nie. Ale powstała. Dlaczego? Upłynęło już wystarczająco dużo czasu, a może brak wiedzy, może wrażliwości, może po prostu głupota. A może ja jestem po tych Świętach zbyt wrażliwy jeszcze…

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart