W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

O pilocie, który nie mógł latać

O pilocie, który nie mógł  latać

Jedna z najbardziej brawurowych ucieczek lotniczych w okresie PRL rozpoczęła się w naszym mieście, na lotnisku w Aleksandrowicach. Ale po kolei. 

Henryk Kwiatkowski związał swoje losy z naszym miastem dopiero po II wojnie światowej. Urodził się w 1918 roku w Rosji, ale w tym samym roku rodzice wrócili do Polski i zamieszkali w Zamościu. Od 1934 roku uczył się w Brześciu nad Bugiem, tam też ukończył kurs pilotażu szybowców i zdobył pierwszą licencję pilota (na samolocie RWD-8). Nie został zmobilizowany i nie brał udziału w kampanii wrześniowej w 1939 roku, ale rok później z własnej inicjatywy przez Słowację, Węgry i Jugosławię przedostał się do Francji. Nie zdążył przed kapitulacją Francji dołączyć do armii polskiej, ewakuował się więc do Liverpoolu, a w końcu trafił do bazy Sił Powietrznych w Blackpool. Po długotrwałym szkoleniu na słynnych bombowcach Wellington dostał przydział do 305 Dywizjonu Bombowego „Ziemi Wielkopolskiej”. Pierwszy lot bojowy odbył w nocy z 2 na 3 października 1942 roku.

W 1944 roku zgłosił się na ochotnika do lotów do okupowanych krajów. W składzie 1586 Eskadry do Zadań Specjalnych, stacjonującej w Brindisi we Włoszech, odbył 41 misji, w tym 19 do północnych Włoch, 14 do Jugosławii i 10 do Polski. Wstępując do lotnictwa jako szeregowiec, wojnę zakończył w polskim stopniu kapitana i brytyjskim Flying Officer, został odznaczony  Orderem Virtuti Militari i czterokrotnie Krzyżem Walecznych.

Po zakończeniu wojny latał jako pilot samolotów transportowych, m.in. w Indiach, lecz w 1947 roku podjął decyzję o powrocie do Polski. W lipcu 1947 roku znalazł się w Gdańsku, by wkrótce potem podjąć pracę w Instytucie Szybownictwa w Bielsku-Białej. Niestety, niedługo cieszył się z powrotu do Ojczyzny: już w 1949 roku, na fali represji wobec żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, komunistyczne władze pozbawiły go licencji pilota i uniemożliwiły latanie. Zlikwidowano też założone przez niego przedsiębiorstwo włókiennicze. W styczniu 1950 r. Kwiatkowski rozpoczął pracę jako technik w bielskiej Inżynieryjno-Budowlanej Spółdzielni Pracy. Wielokrotnie składał podania o przyjęcie do lotnictwa, jednak wszystkie odrzucano.

Rozgoryczony brakiem możliwości latania porozumiał się konspiracyjnie z Romanem Romanowiczem, zawiadowcą lotniska w Aleksandrowicach, również byłym pilotem, radioobserwatorem 307 Dywizjonu Myśliwskiego Nocnego „Lwowskiego”. Wieczorem 21 czerwca 1951 r. obaj lotnicy po przecięciu kabli telefonicznych na lotnisku porwali samolot PO-2. W Aleksandrowicach rozpętało się piekło, ale było już za późno. Po kilku godzinach lotu popularny „Kukuruźnik” wylądował na łące w Niemczech, na szczęście dla uciekinierów już po zachodniej stronie.

Po ucieczce Kwiatkowski zdecydował się na emigrację do Kanady, gdzie wreszcie mógł latać, m.in. dla firm transportowych i geologicznych. Już z paszportem kanadyjskim, który zapewniał mu bezpieczeństwo, odwiedził w 1958 roku Polskę. W kraju rozpoczął starania o powrót, korzystając z ogłoszonej przez Gomułkę amnestii dla uciekinierów z okresu stalinowskiego. Uzyskał zapewnienie o nietykalności oraz obietnicę przywrócenia licencji pilota i w 1960 roku powrócił na stałe.

Niestety, już nigdy nie odzyskał licencji i nie zasiadł za sterami samolotu. Otworzył w Bielsku-Białej mały zakład introligatorski, który prowadził aż do 1990 roku. Spisał wówczas swoje wspomnienia z okresu wojny, które wydał w latach 80. pod tytułem „Bomby poszły”. Okres powojenny i swoją ucieczkę musiał pominąć milczeniem.

Zmarł 13 grudnia 1990 roku, spoczywa na cmentarzu komunalnym w Kamienicy. 

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart