A tam była cukiernia. Po maturze chodziliśmy na kremówki. Żeśmy to wszystko wytrzymali, te kremówki po maturze. (św. Jan Paweł II; Wadowice, 16 czerwca 1999).
Kilka tygodni temu przy okazji rozmów ze znajomymi z branży cukierniczej poruszyliśmy (jak myśleliśmy) ważny temat: napoleonka czy kremówka? No i się zaczęło.
Jedni podnosili głosy, że przecież kremówka jest na margarynie i jest obrzydliwa. Drudzy, że napoleonka nie jest z Polski, więc to nie nasze ciastko.
Kremówka jest na śmietanie, w końcu ma w nazwie „krem”, więc jest kremowa, aniżeli maślana czy margarynowa. Dyskusja trwała i trwała.
No i jak to jest? Po co w ogóle tak spędzaliśmy czas na dyskusjach? W jednej z cukierni wprowadzaliśmy nowy produkt, który miał być napoleonką lub kremówką i nie mogliśmy się dogadać co do nazwy. Nieistotne, że mieliśmy super pycha ciasto do kawki - nie wprowadzamy, bo nie mamy nazwy!
Napoleonka kojarzy się nam z Napoleonem Bonaparte czyli z Francją, jednak jej początki zlokalizowane są we Włoszech w Neapolu. Do Francji zawędrowała w w połowie XVII w. I trafiła na królewskie stoły. Jednak naszą - polską formą przypomina trochę tę francuską. W oryginale były to trzy blaty ciasta francuskiego (pâte feuilletée), krem budyniowy - cukierniczy (crème pâtissière) i cukier puder na wierzchu. W Polsce przyjęły się dwie warstwy ciasta francuskiego przełożone grubą warstwą, stabilnego kremu. Ale co z tą nazwą?
Tu was zaskoczę lub nie, ale w naszym regionie, w Bielsku-Białej nie ma to znaczenia. Możemy nazwać tak i tak, każda forma będzie poprawna. Jednak w innych miastach wygląda to różnie. Oczywiście w Wadowicach sprzedają kremówki, bo nie po to św. Jan Paweł II chodził na nie po maturze właśnie tam, żeby teraz sprzedawać ciasto o innej nazwie. W Łodzi krem w napoleonce składa się z dwóch różnych kremów, na dole warstwa budyniowa, a na górze śmietanowa. W Warszawie i okolicy często napoleonka i w dodatku lubi być w towarzystwie lukru na wierzchu. W Krakowie podobno to napoleonka przełożona wysoką warstwą bardzo słodkiego, różowego kremu z owocowym posmakiem (jednak nigdy nie próbowałam!).
A jeśli chcecie wiedzieć jaką nazwę wybraliśmy, to jest to napoleonka (chociaż ja byłam za kremówką).