W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Zaczęłam chodzić wolniej

Zaczęłam chodzić wolniej

Już za moment koniec roku, więc tak sobie myślę, że pora by spojrzeć na zegarek. Na zegar. Mam w domu dwa takie cudne eksponaty, bo nie wiem jak inaczej je nazwać.

Jeden i drugi przyjechał do mnie z Kamienia Pomorskiego, mam tam taki ulubiony sklep z antykami, w którym zawsze ja albo jego właścicielka coś wyszperamy i albo ja sobie to coś przywożę z wakacji, albo właścicielka mi przywozi, gdy jedzie na wakacje akurat na południe.  Piękny, stuletni zegar pomalowany kiedyś przez kogoś na biało zachwyca formą, ale przede wszystkim dźwiękiem bicia. Nakręcamy go, pozwalamy przez dwa dni z nami pochodzić, a potem go usypiamy. Tym razem na dobre usnął punktualnie o ósmej. I tak sobie wisi na ścianie i niczym nas nie straszy, bo umówmy się – zasuwające wskazówki zegara czasami potrafią wystraszyć. Drugi, równie stary, jest zegarem, którego nie ma. Została po nim tylko szafa – piękny mebel, ale za okrągłą szybką nie ma nic. To taki dyskretny, nie narzucający się zegar, który tym bardziej  nie jest żadnym straszakiem. Lubię go, bo przecież czy tam jest czy go nie ma, to i tak czas płynie sobie po swojemu, też mi odkrycie, że minuta mija za minutą, też mi powód do filozofowania! I też jakoś nieszczególnie lubię Sylwestrową manię odliczania sekund do północy jakby po północy czas miał już stanąć albo zmienić tempo upływania. 

Nie lubię odliczania czasu, nie lubię mówienia o tym, że go mało, że leci, że gdyby tak go zatrzymać, że ucieka, że coś tam. Po prostu mam go tyle ile mam i nie trwonię, ale i nie podkręcam tempa. Moja mama staruszka mówi dzisiaj rano: „I za niedługo Wielkanoc, to teraz już zleci raz, dwa”.  I tak się zastanawiam, co zrobić, żeby nie zleciało, jak ustabilizować to zlatywanie? Jak przywrócić sekundzie, minucie, godzinie odpowiednią długość jej trwania? Bo coś nam się porobiło z tymi zegarami – kiedy się patrzy na tarczę, to wydaje się, że wszystko w porządku, że minuty są staromodnymi minutami, ale wystarczy przez chwilę nie patrzeć i od razu wariują – na zegarze minuta trwa minutę, a w życiu tylko kilka sekund! I tak jest z godzinami, dniami, miesiącami, latami! A na zegarach po staremu! Coś się tutaj nie synchronizuje! Wstawiam wykrzykniki, ale one nie są moimi wykrzyknikami, są raczej wykrzyknikami trwającej epoki wykrzykników! Nie mam na nic czasu! Bo zegary zaczęły oszukiwać! Boże jak ten czas zasuwa! Nieprawda… Nieprawda… Po prostu dzisiaj chyba wypada mieć zadyszkę, żeby wychodziło, że jestem zajęta, aktywna, zapracowana, że mam życiową modną zadyszkę, że kawę będę pić w szybkim marszu, że mam zadyszkę, że podjadę błyskawicznie na hulajnodze,  że zamówię szybkie jedzenie do domu, że mam zadyszkę, że kupię szybszy Internet, że wkleję życzenia noworoczne do stu osób równocześnie, że mam zadyszkę, że mówię szybko bo muszę lecieć,  bo muszę zdążyć na szybki pociąg, bo drogi szybkiego ruchu są jednak za mało szybkie, a szybko chcę wracać! 

To się nie udaje, wszystko jest szybkie, szybsze niż kiedyś, a reklamowe   hasło kłamie, że chodzi o oszczędność naszego czasu. Wciąż oszczędzamy i wciąż go nie mamy. Gdzież się podziewa, stale tak kontrolowany i upychany? Myślę sobie, że to jest taka histeryczna świadomość upływu czasu, nie pełna, uzmysłowiona, tylko histeryczna, nie mądra, rozważna, tylko histeryczna. Histeryczna świadomość upływu czasu jest tylko histerią, niczym więcej, nic z niej nie wynika. A czas nie jest żadnym partnerem do dyskusji, zwłaszcza z histeryczką. On nieprzerwanie płynie po swojemu. 

I tak kiedyś przyłapałam się na tym, że wcale nie tak trudno jest przywrócić właściwy czas trwania czasowi. Pewnego dnia postanowiłam i zaczęłam wolniej chodzić, zawsze, w każdej sytuacji chodzę wolniej niż kiedyś, zaczęłam wolniej mówić, zawsze i w każdej sytuacji, zaczęłam wolniej pić kawę, zawsze, w każdej sytuacji, zaczęłam wolniej jeździć autem, zawsze, w każdej sytuacji, zaczęłam wolniej odpoczywać, zawsze, w każdej sytuacji. I nagle odkryłam, że czas wrócił z powrotem na tarczę zegara, że bez histerii, że wolniej to po prostu uważniej, mądrzej, lepiej. Mam czas się zaoglądać, zagadać, zasmakować w kawie pitej na siedząco, zasłuchać się w muzyce, w całym utworze, a nie w urywku, czerpać spokój z wolnego chodzenia, już nigdy nigdzie nie podbiegam, żeby być szybciej. Życiowa zadyszka jest trochę śmieszna, trochę zabawna, niedorzeczna, bo w tych wyścigach nie ma żadnych nagród, żadnego podium, a zegary się śmieją z naszych zadyszek. Co można zobaczyć przez okna pędzącego szalonym pędem życiowego pociągu? Będę szybciej na miejscu?  Jak mówi moja mama – to zleci raz, dwa! 

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart