W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
BBlogosfera

Co myśli AI?

Co myśli AI?

 

1.

Kiedy AI zaczęła wkraczać w dziennikarstwo, pojawiły się głosy, że oto nadchodzi kres ery ludzi w redakcjach. Algorytmy, które przeszukują tysiące dokumentów w sekundę, piszą artykuły, analizują dane – brzmi jak scenariusz rodem z dystopii. A co z dziennikarzami, którzy stracą pracę, gdy AI przejmie pisanie tekstów? Tych, którzy godzinami grzebią w archiwach, sprawdzają źródła, docierają do bohaterów reportaży? Czy naprawdę chcemy zamienić ich na maszyny?

Nie można udawać, że ta obawa jest nieuzasadniona. W końcu każda technologiczna rewolucja oznaczała przetasowanie na rynku pracy. Maszyny zastępowały ludzi na liniach produkcyjnych, programy komputerowe wypierały księgowych, a teraz AI ma chrapkę na dziennikarstwo. Tylko że to nie musi być historia o "zero-jedynkowej" eliminacji. Możemy opowiedzieć ją inaczej, bo w końcu nie chodzi o to, żeby AI wyrzucała ludzi na bruk, tylko żeby stała się narzędziem, które pomoże dziennikarzom robić to, co robią najlepiej – tylko jeszcze lepiej.

Tak, niektórzy dziennikarze mogą stracić pracę, ale może warto spojrzeć na to szerzej. AI może przejąć żmudne, rutynowe zadania, takie jak tworzenie krótkich notek prasowych, generowanie raportów czy przeszukiwanie tysięcy dokumentów w poszukiwaniu konkretnych informacji. Czy to naprawdę strata, że ktoś nie musi już pisać o korkach na mieście albo analizować cotygodniowych cen ropy? Dzięki temu reporterzy mogą skupić się na głębszych tematach – tych, które naprawdę mają znaczenie. Wywiady, reportaże, śledztwa, które odsłaniają niewygodne prawdy – to coś, czego AI (jeszcze) nie potrafi zrobić na poziomie ludzkim.

Zamiast więc myśleć o AI jako o przeciwniku, może lepiej widzieć w niej sprzymierzeńca? Kogoś (a raczej coś), co odciąży dziennikarzy od zadań mechanicznych, aby ci mogli w pełni wykorzystać swój potencjał twórczy. W końcu AI nie jest w stanie odczuwać emocji, przeprowadzać rozmów pełnych niuansów, zrozumieć kontekstu kulturowego – nie są to rzeczy, które można łatwo zaprogramować. I może właśnie w tym tkwi rozwiązanie: połączenie technologii z ludzkim talentem.

Ale nie ma co udawać, że każdy dziennikarz bez problemu znajdzie dla siebie miejsce w świecie, w którym AI będzie jednym z głównych graczy. To, czego potrzeba, to rozwój nowych kompetencji – zdolność do pracy z technologią, korzystania z algorytmów, współpracy z maszynami, które generują dane. Przyszłość dziennikarstwa może nie być bezpieczna, ale to nie znaczy, że nie jest ekscytująca. Bo jeśli nauczymy się wykorzystywać AI nie tylko jako narzędzie do automatyzacji, ale także jako sposób na wzbogacenie naszego podejścia do opowiadania historii, możemy stworzyć dziennikarstwo o wiele bardziej dynamiczne i interesujące niż kiedykolwiek wcześniej.

W tym wszystkim pojawia się też kwestia etyki. Czy chcemy, aby informacje, które do nas docierają, były generowane przez maszyny? Czy algorytmy mogą zrozumieć subtelności polityczne, moralne dylematy, skomplikowane sytuacje społeczne? Może nie. Ale mogą być doskonałymi asystentami, wskazującymi drogę, pomagającymi porządkować ogromne ilości danych, odnajdywać powiązania, które umykają ludzkiemu oku. Dziennikarze nadal będą potrzebni, aby nadać tej surowej, algorytmicznej wiedzy ludzkie znaczenie.

A co, jeśli AI naprawdę przyczyni się do zmniejszenia liczby miejsc pracy? Może warto wtedy zastanowić się nad tym, jak zmienić samą strukturę pracy dziennikarskiej. Może wprowadzić nowe formy współpracy, nowatorskie modele finansowania, może właśnie dzięki AI uda się stworzyć przestrzeń na dziennikarstwo obywatelskie, w którym głos ma każdy, a nie tylko profesjonalny reporter? Bo ostatecznie chodzi o to, żeby informacja była dostępna, prawdziwa i wartościowa – niezależnie od tego, kto ją pisze.

Czy dziennikarstwo przyszłości będzie wyglądać inaczej? Z pewnością. Ale nie musi to oznaczać końca. Raczej początek nowej ery, w której AI i ludzie wspólnie tworzą coś unikalnego. I to nie jest tylko marzenie futurysty – to wizja, która już zaczyna się spełniać. Więc może, zamiast obawiać się zmian, lepiej nauczyć się z nich korzystać.

 

2.

Cały powyższy tekst, co do słowa, został wygenerowany przez sztuczną inteligencję.

Jest wymodelowany. Poświęciłem kolejną godzinę kolejnego wieczoru, żeby, naprowadzając AI sugestiami, poleceniami, pytaniami osiągnąłem wersję do przyjęcia. Ale w tej wersji nie zmieniłem nic.

Dostała zadanie, żeby pisać w stylu felietonów Pałygi. Szukałem razem z nią tematu, szlifowaliśmy oczekiwania. Podrzucałem wątki, ale rozwijała je sama. Według algorytmów.

Nie boję się AI. Może czegoś nie dostrzegam. Może mam jakieś klapki na oczach. Całkiem możliwe. Wydaje mi się, że lęk przed AI stał się klikalnym tematem, bo to naturalne, że boimy się nowych i nieznanych rzeczy. A kiedy się czegoś boimy, chętniej o tym czytamy. Nie wszyscy, ale chyba większość z nas.

Jako dziennikarz traciłem pracę kilkakrotnie. Raz dlatego, że zachodnia konkurencja, stosując dumping i inne tego rodzaju praktyki, doprowadziła do upadku gazety. Drugi raz, bo gazetę przejęli ludzie, którzy mieli inne interesy, a my byliśmy dodatkiem. Kolejny raz, bo nowy szef postanowił przyjąć swoich kolegów i musiał dla nich zrobić miejsce. I jeszcze trzy razy z powodów, o których trzeba pisać dłużej, a to nie o tym. To zawsze jest miażdżące doświadczenie. Rozumiem je. Boleśnie uderza w poczucie wartości i w całość życia oraz w bliskich. Utrata pracy z powodu wejścia technologii AI jest tak samo miażdżąca, jak np. utrata pracy z powodu decyzji, że teraz w radiu będzie głównie muzyka puszczana z automatu. Współczuję bardzo każdemu, kogo wywalono z roboty, również jeżeli to jest po prostu nieprzedłużenie umowy. Pociechą jedynie w tym, że ta sytuacja naprawdę bywa wyzwalająca. Nie zawsze, bo można się załamać i nie wstać. Ale jest duża szansa.

Nie rokuję specjalnie dobrze mediom, które zastąpią dziennikarzy algorytmami, ale może się mylę. W sytuacji, gdy dziennikarstwo przyzwyczaiło swoich odbiorców do tego, że szoruje po dnie wstydu i żenady, może się stać inaczej. Jakoś nie umiem jednak uwierzyć, że kogokolwiek jakkolwiek może obchodzić, co ma do powiedzenia algorytm symulujący Wisławę Szymborską. Wierzę, że jako nowinka techniczna jest to chwilowo ciekawe, a nawet elektryzujące. Ale osobiście już w trakcie słuchania nie pamiętałem, o czym ono właściwie mówi. To jest tak doskonale nieważne, tak żadne i tak nieistotne! Jakakolwiek wygrzebana skądś myśl Szymborskiej, którą dałoby się jakoś odnieść do czegokolwiek, co dzieje się obecnie, byłaby bez porównania ciekawsza.

A że to ma zainteresować generację Z? Hm. To trochę brzmi, jakby ktoś przeczytał notkę w wikipedii o generacji Z, ale nigdy się z nią osobiście nie spotkał. Pokolenie od dzieciństwa przeżywające swoje życie w społeczeństwie w pełni scyfryzowanym. No ok. Rozumiem, że na bazie tej notki można wymyślić, że chętnie się rzucą słuchać podcastów, w których algorytmy gadają z algorytmami i będą zachwyceni kolejnymi poglądami na życie i świat, jakie mają cyfrowe symulacje Wisławy Szymborskiej, Czesława Miłosza, Jana Pawła II etc. odpytywane przez symulacje dziennikarzy niczego tak naprawdę nie ciekawych, mówiących do nikogo o niczym.

Może nie każdy wie. Te wszystkie pooznaczane literkami generacje są wymyślone przez branżę kupiecką, żeby jak najlepiej sprzedać i z jak największym zyskiem. Dlatego specjaliści z branży kupieckiej targetują. Oznaczają grupy wiekowe i określają ich cechy. Aha, ci lubią ekspertów, no to dajmy im rzeczy eksperckie. Aha, do tych można dotrzeć przez youtuberów itd. itp. Oczywiście, żeby ich dobrze stargetować, bo chodzi o wielkie pieniądze, trzeba bazować na prawdziwych danych, więc to jakoś tam się ogólnie zgadza. No więc wyszło im, że generacja oznaczona przez nich literką Z to roczniki od 1995 do 2012. Nie wgłębiam się, dlaczego. Jest o tym z pewnością mnóstwo tekstów w sieci.

Miałem ostatnio dwa spotkania ze sprawami generacji Z.

Pierwsze dotyczyło przemocy rówieśniczej. Innej niż ją pamiętam. Cyfrowej. Bardzo trudno wykrywalnej dla osób z zewnątrz. Przemocy, która dokonuje się w komórkach i na ekranach komputerów, w grupach w sieci, w komunikatorach. Przemocy, która opiera się czasem tylko na wykluczeniu kogoś z grupy. Więc z życia. Żeby cokolwiek z tym zrobić, trzeba to serio zobaczyć.

Drugie na przeglądzie literackim LIPA w klubie „Best” na Złotych Łanach. Prowadziłem dyskusję z przedstawicielami generacji Z. Rozmawialiśmy o Mickiewiczu, o Dostojewskim, o Lucy Maud Montgomery, o literaturze i sztuce. Sporo mieli do powiedzenia. Wystarczyło ich słuchać.

I tu jest to coś, czego AI po prostu z założenia mieć nie może.

Algorytm niczego nie zobaczy i niczego nie słucha. On tylko wyłapuje słowa klucze, które wskakują mu w zaprogramowane dziurki. Jest narzędziem. Jedynie narzędziem. Niezwykłym narzędziem, ale wciąż w tej samej grupie, co młotki oraz kombinerki.

Przy pomocy tego narzędzia wygenerowałem felieton, który symuluje, że jest o czymś. Ale nie jest o niczym, ponieważ nie ma w nim żadnej myśli. Jest tylko układ słów zręcznie pozlepianych. Bez sensu, bo nie ma sensu bez myśli. To bezmyślna, mechaniczna symulacja sensu. Jeśli to już wiadomo, a technologia się opatrzy, to trudno znaleźć w tym coś ciekawego poza samym narzędziem.

AI musiałaby stać się człowiekiem, żeby to mieć naprawdę. Może i tak się stanie, kto wie. Ale jeśli AI stanie się człowiekiem to będzie zupełnie inna rozmowa.

 

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart