W Koniakowie – pośród beskidzkich wzgórz, gdzie cisza ma głos modlitwy, a wiatr niesie zapach górskiej wolności – spotkali się ludzie, którzy nie przyjechali tam po emocje, ale po prawdę. Małżonkowie, którzy nie tylko chcą mieć dziecko. Oni chcą być rodzicami. Nawet jeśli oznacza to przyjąć pod dach dziecko, którego historia zaczęła się od porzucenia, bólu czy milczenia.
Rekolekcje „Świadomy wybór” zorganizowane przez Diakonię Wspólnoty Rodzinnej Diecezji Bielsko-Żywieckiej nie były łatwe. I nie miały być. Bo adopcja to nie akt odwagi – to akt miłości. Dojrzałej, wymagającej i pokornej.
Uczestnicy tych dni modlitwy i skupienia nie szukali prostych odpowiedzi. Przyjechali z pytaniami. Czy damy radę? Czy potrafimy pokochać? Czy nasze serca są gotowe na dziecko, które przynosi ze sobą historię – często bolesną, czasem dramatyczną, zawsze wyjątkową? Te pytania wypełniały przestrzeń ciszy, adoracji i rozmów.
I właśnie tam, w górskiej kaplicy, w blasku Eucharystii i ciepła wspólnoty, dojrzewało najważniejsze stwierdzenie: adopcja to nie plan awaryjny, to Boży plan A. Nie „zamiast” – ale „właśnie dlatego”. Bo każda miłość, która się rodzi z decyzji, a nie tylko z biologii, jest miłością Chrystusową. On przecież też nas „zaadoptował” – z naszych ciemności, naszych ran, naszych błądzeń.
Adopcja nie rozwiązuje problemu braku dziecka. Ona otwiera serce. Nie jest odpowiedzią na tęsknotę za posiadaniem, lecz odpowiedzią na wołanie drugiego człowieka o przyjęcie. Nie zawsze daje łatwe chwile – ale zawsze stawia człowieka przed wyborem miłości, która nie cofa się przed krzyżem.
Rekolekcje w Koniakowie zakończyły się ciszą. Głęboką, jak po spotkaniu z tajemnicą. Bo adopcja to wejście w tajemnicę życia – tego zranionego, porzuconego, ale nieprzekreślonego. To patrzenie w oczy dziecku, które nie znało dotąd miłości i powiedzenie: „Ja cię wybieram. Świadomie. Całym sercem. Na zawsze.”
To jest najczystsza forma miłości. Bo nie oparta na instynkcie, ale na decyzji. To wybór podobny do Chrystusowego – On też nas nie musiał kochać. A jednak wybrał. I oddał siebie do końca.
Dziś, kiedy świat mówi, że liczy się wygoda, a miłość to emocja, te małżeństwa w Koniakowie pokazują coś zupełnie innego. Pokazują, że miłość może boleć. Że może wymagać rezygnacji z własnych planów, komfortu, czasem nawet marzeń o „idealnej rodzinie”. Ale w zamian daje coś, czego nie da żaden sukces – poczucie sensu.
Jeśli rodzicielstwo jest drogą do świętości, to adopcja jest jedną z jej najbardziej wymagających, ale i najbardziej błogosławionych ścieżek. I trzeba nam dzisiaj takich świadectw – niekoniecznie opowiedzianych słowami, ale przeżywanych codziennie – cichych, ale prawdziwych.
Bo rodzicem nie zostaje się na porodówce. Rodzicem zostaje się w sercu. W modlitwie. W decyzji, by nie żyć tylko dla siebie. By pozwolić Bogu działać przez nas – nawet (a może właśnie) wtedy, gdy to, co najpiękniejsze, przychodzi z największym trudem.
Adopcja to nie droga ucieczki. To droga ku drugiemu człowiekowi. To odpowiedź serca na Boże wezwanie: „Idź i kochaj”.