Koncern Stellantis, do którego należy fabryka silników w Bielsku-Białej, ogłosił wyniki finansowe za 2023 rok. Kryzysu nie widać: wzrosły przychody i zysk, ale koncern i tak przeprowadzi "optymalizację", obejmującą w wielu zakładach (np. w naszym mieście) także zwolnienia pracowników.
Koncern Stellantis, do którego wciąż jeszcze należy bielska fabryka, to światowy motoryzacyjny gigant, do którego należą takie marki jak Fiat, Peugeot, Citroën, Opel, Chrysler, Jeep, Alfa Romeo, Lancia, DS, Abarth, Ram, Maserati, Abarth czy Vauxhall. Wspólne nakłady na badania i rozwój, wspólne elementy konstrukcyjne i masowość produkcji najwyraźniej są dobrym sposobem na biznesowy sukces globalnej firmy. Według danych zaprezentowanych właśnie przez Stellantis, w 2023 r. przychody netto wzrosły o 6 proc. w porównaniu z 2022 r., osiągając 189,5 mld euro, zysk netto wzrósł o 11 proc. do 18,6 mld euro. Koncern chwali się też 21 procentowym wzrostem sprzedaży „elektryków” i 27 procentowym wzrostem pojazdów niskoemisyjnych. W USA Stellantis zajmuje pierwsze miejsce pod względem sprzedaży hybryd.
Stellantis poinformował także, że rekordowym zyskiem podzieli się z pracownikami. W 2024 roku firma wypłaci swoim pracownikom na całym świecie prawie 1,9 miliarda euro (to ok. 8,25 mld złotych) w uznaniu za ich osiągnięcia i wkład w wyniki finansowe osiągnięte przez firmę w 2023 r. W ubiegłym roku z podobnego mechanizmu skorzystało około 95 proc. pracowników koncernu. W 2024 r. pracowników objętych tym programem ma być 242 000. To oznacza, że na głowę pracownika przypada statystycznie ok. 7 851 euro, czyli ok. 34 tys. zł na głowę.
Mimo znakomitych wyników finansowych i olbrzymich premii, szef Stellantisa, Carlos Tavarez, podtrzymuje jednak zapowiedzi „optymalizacji” zatrudnienia w niektórych spółkach grupy, co oznacza po prostu zwolnienia pracowników. W Polsce Stellantis ma zakłady w Tychach, Gliwicach, Skoczowie i Bielsku-Białej (w trakcie likwidacji).