W celu świadczenia usług na najwyższym poziomie w ramach naszej strony internetowej korzystamy z plików cookies. Pliki cookies umożliwiają nam zapewnienie prawidłowego działania naszej strony internetowej oraz realizację podstawowych jej funkcji.

Te cookies są niezbędne do funkcjonowania naszej strony i nie może być wyłączony w naszych systemach. Możesz zmienić ustawienia tak, aby je zablokować, jednak strona nie będzie wtedy funkcjonowała prawidłowo
Te cookies pozwalają nam mierzyć ilość wizyt i zbierać informacje o źródłach ruchu, dzięki czemu możemy poprawić działanie naszej strony. Pomagają nam też dowiedzieć się, które strony są najbardziej popularne lub jak odwiedzający poruszają się po naszej witrynie. Jeśli zablokujesz ten rodzaj cookies nie będziemy mogli zbierać informacji o korzystaniu z witryny oraz nie będziemy w stanie monitorować jej wydajności.
Te cookies służą do tego, aby wiadomości reklamowe były bardziej trafne oraz dostosowane do Twoich preferencji. Zapobiegają też ponownemu pojawianiu się tych samych reklam. Reklamy te służą wyłącznie do informowania o prowadzonych działaniach. Więcej informacji możesz znaleźć w naszej polityce prywatności.
Życie warte jest rozmowy

Polityka w stroju sportowym na bielskim podwórku

Polityka w stroju sportowym na bielskim podwórku

Nie ulega wątpliwości, że jeśli kogoś luBBisz, to oprócz zwracania uwagi na dobro i piękno, które tworzy, musisz stać się wrażliwy na niepokojące sygnały, które dostrzegasz.

Dlatego dzisiaj z racji tego, że Was luBBię i bardzo szanuję, chciałbym zwrócić Waszą uwagę na sytuację, której doświadczyłem. Prócz tego jestem winien to „moim czytelnikom” – frazes ten brzmi górnolotnie, ale uwierzcie mi na słowo są i tacy, a ja ze swej strony bardzo im dziękuje. 

W swoim życiu napisałem już setki artykułów na różne tematy. Rożna była też charakterystyka medium, w którym się pojawiały. Jedne były stereotypowo bardziej prokościelne inne wręcz przeciwnie. Jedne typowo sportowe, inne informacyjne i światopoglądowe. I nigdy, przenigdy nikt nie próbował ocenzurować tego co powiedziałem czy napisałem. Do czasu…

…a cios przyszedł z najmniej spodziewanej strony. Ale od początku. Jestem dziennikarzem i bardzo to sobie cenię. Pracowałem w ogólnopolskich serwisach sportowych, biurze prasowym Podbeskidzia, teraz również w religijnych gremiach. Dlatego uważam, że zapracowałem sobie na ten tytuł.

Jakiś czas temu właściciel jednego z lokalnych serwisów sportowych zapytał mnie czy nie zechciałbym pisać sportowych felietonów. Pomysł wydawał się bardzo ciekawy, a że ja lubię nowe wyzwania, zgodziłem się. I tak rozpoczęła się kariera Słowa na niedzielę. Przyznaję, że czasem brakowało mi regularności w publikowaniu tekstów. Jednakże w każdy felieton wkładałem dużo siebie, starając się w sposób rzetelny, często w nieco satyrycznej formie analizować rzeczywistość, która nas otacza. Dotyczyła ona przeważnie drużyny Podbeskidzia, bo to im kibicuję od ponad 20 lat dzięki mojemu tacie. 

Feralny dzień nastał na początku maja 2023 roku.Wtedy to na portalu, którego nazwy nie chcę wymawiać, pojawił się wywiad osobiście mojego serdecznego przyjaciela, radnego Bielska-Białej, z którym różnimy się czysto sportowo, upodobaniami w kwestii klubów. Nie ma przecież w tym nic złego. 

W wywiadzie tym radny naszego miasta poruszył szereg kwestii, związanych z miejskim finansowaniem Podbeskidzia czy ilością obcokrajowców w kadrze (stan ten dotyczył oczywiście ubiegłego sezonu „Górali”). Długo się nie zastanawiałem, postanowiłem publicznie porozmawiać z jednym z włodarzy naszego miasta. Oczywiście czysto sportowo, bez żadnych politycznych aluzji. W ramach swojej rubryki napisałem artykuł, w którym ustosunkowałem się do wszystkich zarzutów. Bo chociaż mi samemu wiele rzeczy w zarządzaniu klubem się nie podobało, to prawo do obrony posiada każdy. W tekście użyłem danych statystycznych, chociażby porównując Podbeskidzie z Rekordem Bielsko-Biała w kwestii ilości piłkarzy bez polskiego paszportu. I różnica jak się okazało wcale nie była tak „przerażająca” jak niektórzy myśleli… ale to tylko jeden argument. Było ich zdecydowanie więcej. 

Napisałem, sprawdziłem i wysłałem do redaktora naczelnego celem udostępnienia. I wtedy się zaczęło…

Mamy pewne wątpliwości odnośnie felietonu. Strzelamy w nim na oślep w różne cele… to pełna odpowiedź jaką otrzymałem. Co miałem zrobić? Wykorzystałem technologiczne możliwości medium społecznościowego w którym się kontaktowaliśmy i zareagowałem „haha” na ową wiadomość. Dodając, że wszystko rozumiem.

Później jeszcze ktoś chciał odpowiedzieć na moje argumenty na własną rękę, potem pojawiły się próby przekonania mnie, że białe wcale nie jest białe i inne dyplomatyczne komentarze, że ten tekst u nas nie przejdzie. Swoją drogą przed oczami mam scenę rodem z poprzedniego ustroju. Miała być rozmowa publiczna, ale nie kontrolowana…

Dlaczego to piszę? Czy oczekuję przeprosin? Nie. Czy nie mogłem przemilczeć? Owszem mogłem. Sprawa błaha dla świata, ale dla mnie osobiście bardzo ważna. Dlaczego? Gdyż KAŻDA próba dziennikarskiej sztuki, która sama wyrzeka się niezależności staje się parodią i farsą. I na to nie ma miejsca, ani zgody w przestrzeni publicznej. 

Rzecz jasna od tej pory moje artykuły już się nie ukazują, a z radnym na maksa porozmawialiśmy sobie sami przy dobrej kawie. 

Na koniec mam jedno, idealistyczne marzenie. Aby sport w naszym regionie, czyli w Beskidach wolny był od jakichkolwiek odgórnych nacisków, bo Polityka niszczy sport w Bielsku-Białej – tak właśnie brzmiał tytuł feralnego felietonu.

Powiązane artykuły

O nas

Portal jest miejscem spotkania i dyskusji dla tych, którym nie wystarcza codzienna dawka smutnych newsów, jednakowych we wszystkich mediach. Chcemy pisać o naszym mieście, Bielsku-Białej, bo lubimy to miasto i jego mieszkańców. W naszej pracy pozostajemy niezależni od lokalnych władz i biznesu.

Cart