Klasyczny, z różą. Z marmoladą. Dżemem. Ale także odważniej: z orzechami, masą czekoladową czy z adwokatem. A ludzka inwencja nie ma granic. Pączki przez cały rok, szczególnie zaś w Tłusty Czwartek, cieszą nasze podniebienia, a martwią dietetyków, kardiologów i hepatologów. Gdyby jednak zwyczaje sprzed wieków nie uległy zmianom, dziś pączki martwiłyby o wiele więcej osób – także instytucje przeciwdziałające alkoholizmowi.
Pączki znali już starożytni. Wtedy jednak miały zupełnie inny wymiar. Nie były to słodycze, a przekąski, coś, co ustawilibyśmy w szeregu z chipsami, słonymi paluszkami czy orzeszkami ziemnymi. W otoczce z ciasta, ale nie drożdżowego, a bliskiemu chlebowemu, znajdowało się nadzieje mięsne, np. z boczku lub smalcu. Obywatele Imperium Romanum jedli takie przysmaki w formie przekąsek właśnie. Tak umilali sobie czas między jednym a drugim daniem głównym.
Istnienie owej tradycji do dziś, jej przetrwanie, zawdzięczamy tym, którym zawdzięczamy także przetrwanie o wiele bardziej górnolotnych obszarów, jak chociażby starożytnej filozofii. Mowa oczywiście o wczesnośredniowiecznych zakonnikach, którzy zachowali dla potomnych dziedzictwo Rzymian i Greków. Pączek stanął tu więc w szeregu z Arystotelesem, a z czasem, po chrzcie księcia Mieszka, razem z innymi cywilizacyjnymi zdobyczami antyku i średniowiecza dotarł do Polski.
Jednak i obecne w czasach przedchrześcijańskich, pogańskich, formy celebrowania przesilenia wiosennego na ziemiach słowiańskich można interpretować jako pewien rodzaj pra-pączków, pra-ostatków. Wierzono bowiem, że w określonym terminie należy zjeść konkretną potrawę, by zapewnić sobie pomyślność do końca roku (ileż tej pogańskiej zabobonności w nas, gdy mówimy np., że jaki 1 stycznia taki cały rok itp.).
Długo jednak pączek pozostawał w dawnej Polsce przysmakiem słonym, mięsnym i dość twardym, bo z ciasta chlebowego. Nie do końca wiadomo kiedy, jednak z w końcu zaszła w dziejach produktu istotna zmiana. Pewnym jest, że w okresie nowożytnym pączek stawał się już czymś innym niż przysmak starożytnych i średniowiecznych: ciasto zmieniło się na bliskie temu, które znamy dziś.
Zanim jednak pączek stał się wyrobem cukierniczym, korekcie uległo jego zastosowanie. W epoce staropolskiej należałoby umieszczać go już nie obok chipsów, a raczej wśród marynowanych grzybów czy ogórków kiszonych. Był bowiem wówczas zakąską do alkoholi. Z tego też powodu niezmienna pozostała odległość pączka od słodkości i nadal nadziewano go na słono i mięsno.
Należy bowiem pamiętać, że w parze z dawną surowością postów, szczególnie zaś Wielkiego Postu, z którym – nie zapominajmy – łączy się przecież Tłusty Czwartek, szła zabawa w ostatnich dniach karnawału. Wtedy więc poszczono surowiej niż dziś. Inaczej także się bawiono. W diecie części społeczeństwa obecne były duże ilości tłuszczu dostarczanego do organizmu z powodu konsumowanego alkoholu. Sam w sobie Tłusty Czwartek pojawił się zaś na ziemiach polskich około XVII wieku.
Rewolucyjna zmiana dla pączka dokonała się w nieco późniejszym okresie, najpewniej za sprawą zmian geopolitycznych. Upadek Cesarstwa Bizantyńskiego i pojawienie się w Europie Południowo-Wschodniej Turków otworzyło Europę Środkową na kontakt z kuchnią Lewantu, kuchnią chętniej sięgającą po smak słodki. I wedle wszelkiego prawdopodobieństwa to właśnie owa wymiana kulturowa umożliwiła przemianę słonej „zagrychy” do wódki ze słoniną w środku w pyszny deser. Z pewnością taki pączek – słodki i puszysty – był elementem naszej kuchni w późniejszych dekadach epoki staropolskiej, w czasach saskich, o czym pisał XVIII-wieczny pamiętnikarz Jędrzej Kitowicz.
Od tamtego momentu mieliśmy już do czynienia z pączkiem słodkim, puszystym i coraz częściej konsumowanym w dużych ilościach w czwartek poprzedzający Środę Popielcową – a więc w Tłusty Czwartek. I w takiej formie, choć z ciągle dokonującymi się korektami i ulepszeniami oraz rozbudowywaniem ferii smaków, przetrwał do dziś.
Co jednak z pękaniem owego pączka? Oczywiście nigdy w historii nie było celem cukierników, czy wcześniej – gospodyń, by ich produkt ulegał niekontrolowanym procesom. Natomiast związek pączka i pękania znajdziemy na gruncie językowym. Niewątpliwie bowiem komuś w toku dziejów okrągły przysmak skojarzył się z pąkiem kwiatowym i nazwał go zdrobniale małym pąkiem, a więc właśnie pączkiem. Nazwa pąka pochodzi zaś od pękania.
My zaś nie pękajmy na widok pączków i zachowajmy umiar w jedzeniu tych przysmaków, nawet jeśli jego nadzienie powstało z pąków róży.