Wraz z nadejściem cieplejszych dni problem sopli zwisających z dachów bielskich budynków odszedł w zapomnienie. Nie ma jednak wątpliwości, że wróci. Wszak zima dopiero się rozpoczyna. Czy przy kolejnym ochłodzeniu służby zareagują w wystarczający sposób?
Kilka dni temu, gdy w nocy trzymał mróz, a w ciągu dnia pokrywa śnieżna na dachach ulegała roztopieniu, co powodowało szybkie powstawanie gigantycznych sopli, informowaliśmy Państwa o problemie i interwencji jednego z mieszkańców. W tekście pt. Spacer groźny dla życia?! Mieszkaniec Bielska-Białej alarmuje! cytowaliśmy list pana Leszka do Straży Miejskiej. Pytał on o zakres interwencji funkcjonariuszy i prosił ich o czujność. Teraz znamy odpowiedź, jaką otrzymał.
Lektura pisma rodzi mieszane uczucia. Z jednej strony mieszkaniec Bielska-Białej otrzymał odpowiedź sformułowaną w sposób profesjonalny. Nie został więc zignorowany. Z drugiej jednak wydaje się, że nie wszyscy mają świadomość zagrożenia wynikającego z sopli zwisających z dachów. Sopli, które mają czasami około metra długości i w każdej chwili mogą spaść na przechodnia przechodzącego chodnikiem wzdłuż budynku.
W piśmie Straż Miejska zapewnia, że wszyscy funkcjonariusze otrzymują zadania dotyczące egzekwowania od właścicieli nieruchomości ich ustawowych obowiązków, w tym dotyczących śniegu i lodu na dachach oraz zagrożeń związanych z ich obecnością. Działania SM mają być zaś rozpoczynane zawsze, gdy spada pierwszy śnieg.
Z treści pisma dowiadujemy się, że od 4 do 8 grudnia w działania zaangażowanych zostało 73 strażników wykonujących obowiązki całą dobę. Wszystko brzmi więc poważnie.
Zaskakująco brzmi jednak liczba mandatów wystawionych w związku z lodowym zagrożeniem. Dowiadujemy się bowiem, że w tym okresie strażnicy nałożyli grzywny w drodze mandatów karnych zaledwie na 16 osób. Łączna kwota kar to… 950 złotych. Średnio więc za pozostawienie na dachu sopli przyszło ukaranym zapłacić niecałe 60 zł. To kwota śmiesznie niska.
Dodatkowo 11 osób zostało pouczonych (środki oddziaływania wychowawczego to między innymi pouczenie, zwrócenie uwagi, ostrzeżenie). Wliczając tę grupę do grona osób wezwanych do poprawy swojego postępowania otrzymujemy średnią karę na poziomie nieco przekraczającym 35 zł.
To zaskakujące, gdyż z pisma Straży Miejskiej ewidentnie wynika, że w sprawę zaangażowano wiele osób i potraktowano ją poważnie. Kwoty mandatów nie są zaś nawet ostrzeżeniem. Ktoś, kto nie ma wyobraźni, by uzmysłowić sobie zagrożenie, jakie stwarza ignorowanie przez niego sopli zwisających z jego dachu, raczej nie zmieni nastawienia słysząc o karze wynoszącej kilkadziesiąt złotych. Słowem: jeśli „ma w poważaniu” innych, to za symboliczne „pięć dyszek” nie kiwnie palcem, by zadać sobie trudu i usuwać sople.
Pocieszającym w tym wszystkim jest fakt, że w 8 przypadkach nie zakończono działań na karze będącej de facto pogrożeniem palcem w bucie. W owych 8 przypadkach Straż Miejska „wszczęła czynności wyjaśniające mające na celu ustalenie, czy istnieją podstawy do skierowania przeciwko administratorom budynków wniosków o ukaranie do Sądu Rejonowego”. Można mieć więc nadzieję, że część osób zostanie dobitniej poinformowana o nierozwadze swojego postępowania.
I oby ten fakt dotarł najszerzej do społecznej świadomości: sople zwisające z dachów nad chodnikami są groźne, a za ich pozostawienie można trafić przed oblicze Sądu!
Niestety na ten moment sytuacje, w których organy powstałe w celu dbania o porządek publiczny wyciągają konsekwencje, nie wydają się być zbyt częste. Pan Leszek w mailu przesłanym m.in. do naszej redakcji zauważa, że spacerując ulicą Cieszyńską od Rynku do ul. Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, a więc odcinkiem liczącym kilkaset metrów, przy niemal co drugim budynku czuł zagrożenie. Wynikało ono właśnie ze zwisających sopli. Sytuacja nie zmieniała się przez kilka dni, odmieniła ją dopiero wyższa temperatura.
Pan Leszek celnie zauważa przy tym, że za mniej niebezpieczne dla innych osób działanie, jakim jest nieprawidłowe parkowanie, mandaty opiewają na wyższe kwoty.
Widać więc wyraźnie, że choć Straż Miejska nie ignoruje problemu, to działania na ten moment są niewystarczające. Liczymy na zmianę i jeszcze poważniejsze potraktowanie sprawy, aby nie doszło do żadnej tragedii. Bo wtedy na pewno wszyscy zainteresują się zagadnieniem, ale dla kogoś może być za późno. Oby nie!