Nawzajem. Nawzajem. Zawsze w okolicach Bożego Narodzenia te słowa podbijają internet obrazują bolesny fakt: składanie życzeń dla wielu osób to prawdziwa udręka. Zastanówmy się więc czego powinniśmy sobie życzyć, by łamanie się opłatkiem nie stanowiło przykrego obowiązku, rytuału, który trzeba dopełnić, by dostać barszcz z uszkami, a zarazem, by nie ranić obolałych.
Kilka lat temu jeden z biskupów zaapelował, by nie życzyć sobie zdrówka, a zbawienia. To celna uwaga, którą polecamy zwłaszcza tym, dla których święta Bożego Narodzenia stanowią nie tylko barwną tradycję, ale także wydarzenie na duchowe.
Nie oznacza to jednak, że życzenie komuś zdrowia to zła praktyka. Przeciwnie. Zdrowie, miłość, radość, przyjaźń, serdeczność, powodzenie w pracy, realizacja planów, szczególnie tych związanych z życiem rodzinnym, to wszystko obszary, w których składanie szczerych życzeń to prawdziwie piękna sprawa. Szczególnie, gdy nasze życzenia nie są formułką, pobranym z sieci wierszykiem czy zbitką słów mówionych na jednym wdechu, w stylu: „zdrowia-szczęścia-pomyślności-w-Nowym-Roku-ufff”, a wypływają z naszej troski, gdy życzymy tego, co jest bliskiej nam osobie potrzebne i o czym wiemy.
Należy jednak zachować zdrowy rozsądek, ostrożność i empatię. Nie ranić. Bo przecież – choć wielu z nas w ogóle o tym nie myśli – świąteczne życzenia także mogą brutalnie dotykać najbardziej wrażliwych strun w sercu człowieka. Samotna kobieta czy samotny mężczyzna, którzy chcieliby znaleźć drugą połówkę, ale im się to nie udaje, z pewnością nie potrzebują od bliskich kolejny raz z rzędu usłyszeć: a byś se chłopa znalazła / a byś se babe znalazł. Małżeństwo, które jest ze sobą kilka lat, a nie doczekało się pociechy, raczej ostatnim, czego potrzebuje w Wigilię i Święta, to usłyszeć mieszaninę życzeń i społecznych oczekiwań dotyczący powiększenia rodziny. I takich sytuacji można wymieniać wiele. A przecież nie o to chodzi, by cierpieć. Nie o to chodzi, by wyjazd do rodziców czy dziadków na Wigilię był przepełniony strachem, że znów ktoś coś powie, znów ktoś zapyta…
Są jednak i sprawy, których możemy życzyć sobie wszyscy głośno i publicznie, bo dotyczą właśnie sfery publicznej. Życzmy więc sobie – może nie w wigilijny wieczór w zaciszu domów – ale w zakładach pracy, wspólnotach i wszędzie tam, gdzie spotykamy innych ludzi, pokoju. Prawdziwego pokoju między ludźmi. Między współpracownikami. Między samorządowcami i politykami. Między narodami. Na świecie.
Życzmy sobie, by polityczne awanturnictwo w Ojczyźnie ustało, a jeśli tak się teraz stać nie może, to niech swoim hałasem nie zaburza naszego życia. I niech nie zaraża lokalnych wspólnot, samorządów. Niech nie rozdziera rodzin.
Życzmy sobie, byśmy umieli ze sobą rozmawiać i mimo tego, że wiele nas dzieli, znajdować to, co łączy i na tym się skupiać, to robić, to realizować. Ale życzmy też sobie, byśmy potrafili we właściwym czasie i mówić i milczeć. Milczeć wtedy, gdy nie znamy jakiegoś zagadnienia. Mówić, gdy jesteśmy kompetentni. A także mówić, gdy dzieje się zło i niesprawiedliwość.
Bo Boże Narodzenie to nie tylko Święta rodzinne, to nie tylko pierniki i choinki. To także czas zmiany, czas poprawy, czas zadumy, czas ciszy, czas pokoju. I tego sobie życzmy pamiętając, że w Wigilię roku 1914 umilkły nawet działa na froncie zachodnim I wojny światowej. Zapanował pokój, by świętować.